agnieszka0412 napisał(a):Ja też bardzo często gadam do siebie. Układam w głowie dialogi, wymyślam sytuacje
ja tak robię przed jakimiś spotkaniami typu rozmowa kwalifikacyjna, wizyta u lekarza i takie inne, żeby mniej więcej przygotować się do rozmowy - układam w głowie rozmowę, jaka może się potoczyć. o dziwo, wtedy mogę sie wypowiadać na luzie i bez wstydu, ale jak dojdzie już do spotkania na żywo... zamykam się, tracę język i eh, często wychodzę niezadowolona z siebie..
Sam do siebie raczej mowie rzadko - raczej mam podobnie jak rewolucjonista ze prowadze rozmowy w myslach, choc nazwalbym to raczej fantazjowaniem.
Robie tak praktycznie w kazdej chwili - zawsze przed snem lub sluchajac muzyki.
Czesto wlasnie przez to mam problemy ze skupieniem sie
ja też mówię sam do siebie, sam nie wiem dlaczego, pewnie wygląda jakbym był wariatem, bądź wymyślił sobie swoje niewidzialnego przyjaciela i z nim gadał :-D
jak przy ludziach jestem, to staram się ust nie otwierać tylko w myślach i zamkniętymi ustami mówić :-D
myślę, że to brak otwartości do innych ludzi, czy wstyd, strach, rodzaj lęku przed ludźmi, że sami do siebie gadamy, a czasami człowiek mieszkając sam/a to może zacząć gadać też, bądź z kotem czy psem :-D
Ja zacząłem mówić do siebie gdzieś w okresie gimnazjum i nadal mówię do siebie ,ale tylko wtedy gdy jestem sam w domu ,bo wtedy czuje się najswobodniej.
Bardzo często zdarza mi się mówić do siebie. Najczęściej rano kiedy szykuję się, żeby wyjść z domu. Ale nie tylko. Często także przy wykonywaniu jakichś dłuższych zajęć... Nie wiem sama skąd się to bierze, ale robię to nieświadomie i nie jest to zamierzone... uświadamiam sobie dopiero kiedy juz usłyszę swój głos. Czasem zdarza mi się tez powiedziec cos do siebie podczas jazdy tramwajem lub autobusem... Ciekawe co myślą wtedy inni ludzie?
W myślach praktycznie cały czas ze sobą gadam, czasami też gadam z moimi wymyślonymi znajomymi, albo z tymi prawdziwymi ( tak jakby ćwiczę co bym im powiedziała w różnych sytuacjach, chociaż potem i tak nigdy tego nie realizuje w rzeczywistości). Na głos mówię tylko jak jestem sama, najczęściej jak idę sobie ulicą i akurat nikogo nie ma w pobliżu to coś tam sobie pogadam ewentualnie pośpiewam
Dla mnie zrobiło się to na tyle naturalne, że nawet tego nie zauważam. A jak się temu przyjże to rozmawiam ze sobą praktycznie cały czas. Nawet sobie z nudów stworzyłem dwóch kolesi którzy mi doradzają jeden mówi żebym nie próbował odwalać jakiś głupot i siedział cicho nie wychylając się a drugi na odwrót, chociaż tego to w ogóle nie słucham.
hmm ja cały czas, poza tym wydaje różne nie wyartykułowane dźwięki i śpiewam ale nie wiem czy to ma coś wspólnego z chorobą. myślę że np. w pracy jest to jakiś sposób na rozluźnienie napiętej atmosfery choć nie każdy to rozumie. Najbardziej naturalne są przekleństwa.
Mi codziennie zdarzy się dyskutować ale tylko w myślach, a tak to co najwyżej zdarzy mi się czasami uśmiechnąć jak przypomnę sobie jakąś zabawną sytuację.
Jestem jedyną godną siebie rozmówczynią Lubię do siebie gadać dopóki nie odkryję, że to bezcelowe. Ale i tak zaraz kontynuuję. Albo wyobrażam sobie, że mówię coś do kogoś, czego normalnie nie powiem nigdy... Odkąd pamiętam jestem samowystarczalna jeśli o to chodzi.