14 Gru 2008, Nie 2:03, PID: 101104
Dobra spróbuje jakoś to nakreślić.Widzisz nauczyłem się może jakiś tam form relaksacji-kontrolowanie oddechu,rozluźnianie swojego ciała czy mięśni,wstrzymywanie oddechu na czas.To wszystko daje mi jakąś tam pewność siebie że nie będzie objawów wegetatywncyh lęku że nie będzie mi zbytnio serducho walić czy że łapy nie będą mi latać.Jednak owy lęk do ludzi istnieje i teraz tak:
w czasie rozmów nie czuje się pewnie jak chyba każdy z nas dlatego staram się wyloozować maksymalnie tak żeby rozmowa może nie tyle żeby sprawiała mi przyjemności ale jak najmniejszy dyskomfort czy lęk.
Dlatego skupiam się tych parametrach jak oddech,ton i barwa głosu.I teraz tak rozmawiając z kimś takim ściszonym głosem mam wrażenie jakby ta osoba myślała o mnie że mówię tak cicho bo jestem jakiś smutny czy że mam zły dzień czy coś a tak wcale nie jest.Bo to jest moja codzienność że mam lęk do ludzi.Tak jakbym musiał się zachowywać jak inni ludzie którzy nie mają takich problemów - wydzierać się,uśmiechać się od ucha do ucha być żywiołowym itp.
w czasie rozmów nie czuje się pewnie jak chyba każdy z nas dlatego staram się wyloozować maksymalnie tak żeby rozmowa może nie tyle żeby sprawiała mi przyjemności ale jak najmniejszy dyskomfort czy lęk.
Dlatego skupiam się tych parametrach jak oddech,ton i barwa głosu.I teraz tak rozmawiając z kimś takim ściszonym głosem mam wrażenie jakby ta osoba myślała o mnie że mówię tak cicho bo jestem jakiś smutny czy że mam zły dzień czy coś a tak wcale nie jest.Bo to jest moja codzienność że mam lęk do ludzi.Tak jakbym musiał się zachowywać jak inni ludzie którzy nie mają takich problemów - wydzierać się,uśmiechać się od ucha do ucha być żywiołowym itp.