14 Gru 2008, Nie 22:08, PID: 101265
Koncówka studiów u mnie wygladala tak że większosc osób na 5 roku juz pracowala bo bylo malo zajec i ludzie szukali sobie czegos by nie nudzic sie w domu. Ja jednak mimo tego ze bylo naprawde malo zajec, 4-5 godzin tygodniowo wolalam siedziec tracic czas i zbijac bąki w domu niż podjąc jakakolwiek prace. Balam sie rozmowy kwlifikacyjnej i tego co bedzie pozniej, pracy wsrod ludzi. Mialam takie mysli ze na samej rozmowie tak naprawde ciągle jestem anominowa i nawet jesli sie skompromituje w jakis sposob, ten ktos o tym zapomni a pracujac wsrod ludzi nie da sie juz nic ukryc, bede musiala codziennie się naginac a oni będą mnie codziennie obserwowac i w koncu przeswietla mnie na wylot, wyjda moje wady itp, pozniej mnie zwolnią i zapamietaja jako ta ktora zwolnili, a potem spotkam kogos na ulicy i bedzie lipa Takie czarne scenariusze nakrecalam sidziac wtedy w domu. Jednak studia sie skonczyly i tzreba bylo gdzies pojsc ,rodzinka wyganiala do pracy.
Rozmowy mialam dwie. Przed pierwsza oczywiscie nieprzespana noc i czarne mysli. Spytali czym zajmuje sie firma, przeddzien siedzialam pol dnia by dowiedziec sie czegos o firmie a jak zapytali powiedzialam tylko jedno krotkie zdanie, wszytko zapomnialam. Stres na rozmowie byl tak silny ze jak juz stamtad wyszlam to do konca dnia bolala nie glowa i mialam wielki czerwony rumieniec na calej szyji Nie poszlo mi wtedy najlepiej i nie przyjeli mnie. Potem rozmowa nr 2 tam z kolei bylo juz lepiej, ta pierwsza rozmowa troche mnie udpornila i podeszlam do pewnych spraw z dystansem chodz tez nie bylo rewelacyjnie, myslalam ze wyszlam zle a o dziwo mnie przyjeli. Mysle ze jak poszlam bym na tzrecia i czwarta wiedzialam bym jeszcze wiecej. Generalnie z kazda nastepna rozmowa jest lepiej, grunt to nie zrazac sie po pierwszej nieudanej. Z tych nieudanych rozmow mozna wyciagnac duzo wnioskow, mi ta pierwsza nieudana pomogla gdyz wiedzialalm na co zwrocic szczegolną uwagę. Te pierwsze nieudane rozmowy tzreba traktowac nie jak porazke tylko jak lekcje z ktorej mozna cos wyniesc. No i oczywiscie cos na uspokojenie, bez tego bylo by mi ciezko.
Rozmowy mialam dwie. Przed pierwsza oczywiscie nieprzespana noc i czarne mysli. Spytali czym zajmuje sie firma, przeddzien siedzialam pol dnia by dowiedziec sie czegos o firmie a jak zapytali powiedzialam tylko jedno krotkie zdanie, wszytko zapomnialam. Stres na rozmowie byl tak silny ze jak juz stamtad wyszlam to do konca dnia bolala nie glowa i mialam wielki czerwony rumieniec na calej szyji Nie poszlo mi wtedy najlepiej i nie przyjeli mnie. Potem rozmowa nr 2 tam z kolei bylo juz lepiej, ta pierwsza rozmowa troche mnie udpornila i podeszlam do pewnych spraw z dystansem chodz tez nie bylo rewelacyjnie, myslalam ze wyszlam zle a o dziwo mnie przyjeli. Mysle ze jak poszlam bym na tzrecia i czwarta wiedzialam bym jeszcze wiecej. Generalnie z kazda nastepna rozmowa jest lepiej, grunt to nie zrazac sie po pierwszej nieudanej. Z tych nieudanych rozmow mozna wyciagnac duzo wnioskow, mi ta pierwsza nieudana pomogla gdyz wiedzialalm na co zwrocic szczegolną uwagę. Te pierwsze nieudane rozmowy tzreba traktowac nie jak porazke tylko jak lekcje z ktorej mozna cos wyniesc. No i oczywiscie cos na uspokojenie, bez tego bylo by mi ciezko.