19 Lut 2008, Wto 0:43, PID: 12915
Przecinku, rada jest prosta.
Po pierwsze - Stań się powietrzem.
Kompletnie nie reaguj, na jakiekolwiek wyzwiska, prowokacje, obrażanie itd. Nie możesz pokazać prowodyrowi, iż jego bodziec na Ciebie działa. Bo gdy jego prowokacja działa (czyli jest u Ciebie jakaś reakcja), to on, zaczyna się cieszyć, i widząc sens swojego działania, uderza dalej. Gdy to nie skutkuje, to..
Po drugie - Sięgnij po fachową pomoc.
Udaj się, do pedagoga szkolnego bądź wychowawcę, nauczyciela, czy dyrektora, z prośbą o pomoc oraz (najważniejsze!) dyskrecję. Bardzo często, zdarza się tak, że nauczyciele, mijają się z powołaniem. Tzn. w sytuacjach kryzysowych, nie potrafią działać. Ale mimo wszystko, wydaję mi się, że nie masz nic do stracenia. Poproś mamę albo tatę o wsparcie w szukaniu pomocy. Niech pójdą z Tobą i razem przedstawcie sprawę, z prośbą o dyskretne działanie. Np. U mnie w szkole, kilka wytypowanych uczniów była tępiona, poprzez, obrażanie, wyśmiewanie czy zaczepianie. Któregoś dnia, matka jednego z poszkodowanych uczniów, przyszła do szkoły i porozmawiała z pedagogiem szkolnym. Pedagog, wziął uczniów (napastników) do siebie na rozmowę. Zastosowali konformizm (uleganie). Czyli, "Albo dacie, temu chłopakowi spokój, i więcej się do niego nie odezwiecie, albo będziecie mieć przekichane - nagany, wzywania rodziców, ostracyzm na apelach szkolnych itp." Goście zmiękli i więcej tego typu incydentów nie było. Było to dyskretne działanie. Nikt na forum, klasy czy tez szkoły, nie wiedział, jak? kiedy? i gdzie? doszło do interwencji pedagoga. Ta metoda daje wysoką skuteczność, więc gdy nauczyciel (osoba do której będziesz się zwracał po pomoc), będzie troszkę niekumata, to mu podsuń tą strategię (mama albo tata, niech zabiorą głos w tej strawie). Gdy to z jakiś powodów nie wypali (mało prawdopodobne), to...
Po trzecie - Zmień klasę lub zmień szkołę.
Wydaję mi się, że to kolejny sensowny krok, rozwiązania tego problemu. Po zmianie środowiska (szkoły), musisz przyjąć inną strategię kreowania własnego wizerunku, tak aby na wejściu potencjalni "napastnicy", wiedzieli, że Ciebie nie da się gnoić i poniżać. I...
Po czwarte - Pamiętaj, że wszystko ma swój początek i koniec (efekt przemijania).
Za 100 lat, staniemy się tylko nic nieznaczącą statystyką, na jakiejś tablicy, czy też kamieniu (brutalne, ale prawdziwe). Doskonale zdaję sobie sprawę z faktu, iż każda osoba cierpiąca na fobię ma .. na punkcie swojego wizerunku, opinii. Jeśli nasza reputacja, zostaje wystawione na próbę, pojawia się lęk i jakżesz niepożądane objawy somatyczne (czerwienienie się, drżenie ciała, pocenie się, przyspieszona akcja serca, kłucie w klatce piersiowej itp.). To właśnie chore przekonanie (egocentryzm) sprawia, iż myślimy, że jesteśmy najważniejsi - "Co to będzie jeśli, ten czy ktoś sobie pomyśli, że jestem debilem?!" W rzeczywistości, nasze otoczenie ma nas gdzieś, tzn. w dup*e. Każdy popatrzy najwyżej na nas, coś pomyśli, stwierdzi ostatecznie, że go to rypka i powróci do koncentrowania się na własnych problemach. "Obce problemy, nas nie interesują" - też prawdziwe i brutalne. Dlatego, kiedyś Przecinku, wybierz się na spacer, konkretnie to na cmentarz i spójrz, jakie to wszystko będzie miało znaczenie za kilkanaście, czy kilkaset lat. Jeśli zmienisz punkt siedzenia, to zmieni się też punkt widzenia. Spróbuj, bo wydaję mi się, że warto.
Mam nadzieję, że w jakiś sposób pomogłem. Znam tego typu problemy jak własną kieszeń, bo kiedyś sam byłem fobikiem i też moim jedynym "najlepszym" wyjściem w tej sytuacji, było samobójstwo. Doskonale, to rozumiem. Dlatego, proponuję też (jeśli nie korzystasz, z tego typu pomocy), poszukać wsparcia u psychologa, głównie to u psychoterapeuty. Ja dzięki temu stałem się innym człowiekiem. Lęk minął jak ręką odjął, większość problemów została rozwiązana i ostatecznie zażegnana. To wymaga wielkiego wysiłku, poświęcenia i zaangażowania, ale przyznam, że się całkowicie opłaca. Dzisiaj moje motto brzmi ".e mnie to." - 1,5 roku temu, nie do pomyślenia. Naprawdę polecam, bo szkoda czasu, i życia, przede wszystkim.
Pozdrawiam.
Po pierwsze - Stań się powietrzem.
Kompletnie nie reaguj, na jakiekolwiek wyzwiska, prowokacje, obrażanie itd. Nie możesz pokazać prowodyrowi, iż jego bodziec na Ciebie działa. Bo gdy jego prowokacja działa (czyli jest u Ciebie jakaś reakcja), to on, zaczyna się cieszyć, i widząc sens swojego działania, uderza dalej. Gdy to nie skutkuje, to..
Po drugie - Sięgnij po fachową pomoc.
Udaj się, do pedagoga szkolnego bądź wychowawcę, nauczyciela, czy dyrektora, z prośbą o pomoc oraz (najważniejsze!) dyskrecję. Bardzo często, zdarza się tak, że nauczyciele, mijają się z powołaniem. Tzn. w sytuacjach kryzysowych, nie potrafią działać. Ale mimo wszystko, wydaję mi się, że nie masz nic do stracenia. Poproś mamę albo tatę o wsparcie w szukaniu pomocy. Niech pójdą z Tobą i razem przedstawcie sprawę, z prośbą o dyskretne działanie. Np. U mnie w szkole, kilka wytypowanych uczniów była tępiona, poprzez, obrażanie, wyśmiewanie czy zaczepianie. Któregoś dnia, matka jednego z poszkodowanych uczniów, przyszła do szkoły i porozmawiała z pedagogiem szkolnym. Pedagog, wziął uczniów (napastników) do siebie na rozmowę. Zastosowali konformizm (uleganie). Czyli, "Albo dacie, temu chłopakowi spokój, i więcej się do niego nie odezwiecie, albo będziecie mieć przekichane - nagany, wzywania rodziców, ostracyzm na apelach szkolnych itp." Goście zmiękli i więcej tego typu incydentów nie było. Było to dyskretne działanie. Nikt na forum, klasy czy tez szkoły, nie wiedział, jak? kiedy? i gdzie? doszło do interwencji pedagoga. Ta metoda daje wysoką skuteczność, więc gdy nauczyciel (osoba do której będziesz się zwracał po pomoc), będzie troszkę niekumata, to mu podsuń tą strategię (mama albo tata, niech zabiorą głos w tej strawie). Gdy to z jakiś powodów nie wypali (mało prawdopodobne), to...
Po trzecie - Zmień klasę lub zmień szkołę.
Wydaję mi się, że to kolejny sensowny krok, rozwiązania tego problemu. Po zmianie środowiska (szkoły), musisz przyjąć inną strategię kreowania własnego wizerunku, tak aby na wejściu potencjalni "napastnicy", wiedzieli, że Ciebie nie da się gnoić i poniżać. I...
Po czwarte - Pamiętaj, że wszystko ma swój początek i koniec (efekt przemijania).
Za 100 lat, staniemy się tylko nic nieznaczącą statystyką, na jakiejś tablicy, czy też kamieniu (brutalne, ale prawdziwe). Doskonale zdaję sobie sprawę z faktu, iż każda osoba cierpiąca na fobię ma .. na punkcie swojego wizerunku, opinii. Jeśli nasza reputacja, zostaje wystawione na próbę, pojawia się lęk i jakżesz niepożądane objawy somatyczne (czerwienienie się, drżenie ciała, pocenie się, przyspieszona akcja serca, kłucie w klatce piersiowej itp.). To właśnie chore przekonanie (egocentryzm) sprawia, iż myślimy, że jesteśmy najważniejsi - "Co to będzie jeśli, ten czy ktoś sobie pomyśli, że jestem debilem?!" W rzeczywistości, nasze otoczenie ma nas gdzieś, tzn. w dup*e. Każdy popatrzy najwyżej na nas, coś pomyśli, stwierdzi ostatecznie, że go to rypka i powróci do koncentrowania się na własnych problemach. "Obce problemy, nas nie interesują" - też prawdziwe i brutalne. Dlatego, kiedyś Przecinku, wybierz się na spacer, konkretnie to na cmentarz i spójrz, jakie to wszystko będzie miało znaczenie za kilkanaście, czy kilkaset lat. Jeśli zmienisz punkt siedzenia, to zmieni się też punkt widzenia. Spróbuj, bo wydaję mi się, że warto.
Mam nadzieję, że w jakiś sposób pomogłem. Znam tego typu problemy jak własną kieszeń, bo kiedyś sam byłem fobikiem i też moim jedynym "najlepszym" wyjściem w tej sytuacji, było samobójstwo. Doskonale, to rozumiem. Dlatego, proponuję też (jeśli nie korzystasz, z tego typu pomocy), poszukać wsparcia u psychologa, głównie to u psychoterapeuty. Ja dzięki temu stałem się innym człowiekiem. Lęk minął jak ręką odjął, większość problemów została rozwiązana i ostatecznie zażegnana. To wymaga wielkiego wysiłku, poświęcenia i zaangażowania, ale przyznam, że się całkowicie opłaca. Dzisiaj moje motto brzmi ".e mnie to." - 1,5 roku temu, nie do pomyślenia. Naprawdę polecam, bo szkoda czasu, i życia, przede wszystkim.
Pozdrawiam.