06 Sie 2009, Czw 16:10, PID: 168342
Presja otoczenia jest zbyt duża, dlatego czujemy zaszczucie, które utożsamiamy z przypadkowymi ludźmi. Styl bycia jest nieżyciowy, a czasem wyniszczający, dlatego kieruje nami emocjonalizm, pretensjonalizm. Te cechy potrzebne są tego, by redukować nieżyciowe obciążenia. Od czasów podstawówki miałem problem z dezorganizacją, bo czułem się przytłoczony obowiązkami, dlatego się izolowałem z powodu fizycznego wycieńczenia i narastającego emocjonalnego stosunku do życia. Zdarzało mi się spotykać ludzi, po których po prostu się spodziewałem agresji i jakichś desperackich prób zwrócenia uwagi na nie tylko swój problem. Wiele razy "obrywałem", padałem ofiarą jakichś agresywnych zachowań, uczestniczyłem w jakichś bójkach, których sam nie prokurowałem. Ten sam schemat ma miejsce, gdy zdarzało mi się odczuwać niechęć bądź "odepchnięcie" ze strony innych, które było ostentacyjne, demonstracyjne i miało być manifestacją niesprawiedliwości czy stylu bycia dla "elity" tylko. Dlatego, że od dziecka trochę się wyróżniam, to obrywam. Jest wiele przykładów takich sytuacji, które każdy widzi i zna. Niestety, niektórzy będą ucieleśniać pewne prawdy i ponad ich siły są próby wkroczenia na stopę życia innych ludzi, którzy mają podstawy do obiektywnego myślenia dzięki tzw. "ofiarom systemu". Wszystko dzieje się natomiast w mentalności ludzkiej i jak ktoś nie potrafi się dostosować, to się go próbuje izolować od reszty, lecząc go.
Czuję presję, bo wewnętrzne rozterki związane z sprzecznościami dążeń narastają. Z jednej strony chcę swobodnie się przejawiać, a z drugiej narzucany styl bycia na określonej stopie jest zbyt abstrakcyjna formą życia, by je osiągnąć przy określonych wytycznych. Lęk związany jest m. in. z skutkami morderczej rywalizacji, która odbiera na przykład w czasie odczuwania obserwacji obiektywizm myślenia, panowanie nad sobą, a nawet zdrowie fizyczne. W takim kontekście dopatrywałbym się tragedii, chorób cywilizacyjnych, jakichś afektywnych czynów i poddałbym w wątpliwość korzyści płynące z postępu.
Miałem sąsiada, który tracił panowanie nad sobą, zaczepiał innych i wiedziałem, że jestem kimś, kto padnie jego ofiarą, bo byłem słaby. Dlatego mógłby się mną posłużyć, żeby oddać prawdę warunkach życia. Sam pewnie też musiałem jakoś demonstrować emocje i presję, dlatego biernie obserowałem, jak on czy inni ludzie, którzy lubią balansować na krawędzi bójek, manifestują frustracje, niezadowolenie. Uczestnicząc w tym, uczyłem się omijać sytuacje, po kórych byłoby zbyt źle. Duże napięcie jest na ulicach np. wśród kibiców, którzy jeżdżą na mecze i manifestują chamskie, bezceremonialne, o zabarwieniu gniewnych roszczeń pretensje. Dlatego sam wymyśliłem sobie ruch umysłowy, który był jakby skutkiem życia ponad harmonijny stan z otoczeniem, a miał na celu obronę honoru, poszukiwanie cnót i uniknięcie dewiacji i zachowań napiętnowanych i karalnych społecznie. Tak wyglądają napięcia społeczne dla tych, którzy mają więcej skrupułów, by nie doprowadzać do totalnej swobody obyczajowej i afiszowania na co dzień frustracji. Schodzi ten prąd myśli do podziemia, a skutkiem są również np. rozróby, rozboje, które niekoniecznie są głównie dla pieniędzy. Wszystko dzieje się z powodu zbyt dużej walki o fundamenty egzystencji i niedostosowany do potrzeb sytstem rozwoju społecznego z indywidualnym, który zmusza do okaleczania się w wyniku zbyt ciężkiej pracy i doprowadza do wrogich idei dążeń, które są następstwem patologicznych zmian indywidualnych czy całych grup społecznych. Problemy często są utajone i uzewnętrzniają się na pewnym etapie życia. Ktoś okupuję ideę postępu np. w górnictwie, ktoś traci życie w wypadku samochodowym, ale prawdą jest, że to niecnotliwy i dysharmonijny rozwój doprowadza do degradacji wartości wraz z siłą, sprawnością, zdrowiem.
Afiszowałem swój bunt, kiedy emocje zbyt mnie przytłoczyły. Tańczyłem na ulicach i nawoływałem, roszcząc od innych. Zwracałem uwagę itd. Stało się to po latach uczucia obserwacji i narastającej wrogości do otoczenia, dlatego twierdzę, że gdzieś jest kres życia z lękiem społecznym, który mnie okresowo paraliżował.
Czuję presję, bo wewnętrzne rozterki związane z sprzecznościami dążeń narastają. Z jednej strony chcę swobodnie się przejawiać, a z drugiej narzucany styl bycia na określonej stopie jest zbyt abstrakcyjna formą życia, by je osiągnąć przy określonych wytycznych. Lęk związany jest m. in. z skutkami morderczej rywalizacji, która odbiera na przykład w czasie odczuwania obserwacji obiektywizm myślenia, panowanie nad sobą, a nawet zdrowie fizyczne. W takim kontekście dopatrywałbym się tragedii, chorób cywilizacyjnych, jakichś afektywnych czynów i poddałbym w wątpliwość korzyści płynące z postępu.
Miałem sąsiada, który tracił panowanie nad sobą, zaczepiał innych i wiedziałem, że jestem kimś, kto padnie jego ofiarą, bo byłem słaby. Dlatego mógłby się mną posłużyć, żeby oddać prawdę warunkach życia. Sam pewnie też musiałem jakoś demonstrować emocje i presję, dlatego biernie obserowałem, jak on czy inni ludzie, którzy lubią balansować na krawędzi bójek, manifestują frustracje, niezadowolenie. Uczestnicząc w tym, uczyłem się omijać sytuacje, po kórych byłoby zbyt źle. Duże napięcie jest na ulicach np. wśród kibiców, którzy jeżdżą na mecze i manifestują chamskie, bezceremonialne, o zabarwieniu gniewnych roszczeń pretensje. Dlatego sam wymyśliłem sobie ruch umysłowy, który był jakby skutkiem życia ponad harmonijny stan z otoczeniem, a miał na celu obronę honoru, poszukiwanie cnót i uniknięcie dewiacji i zachowań napiętnowanych i karalnych społecznie. Tak wyglądają napięcia społeczne dla tych, którzy mają więcej skrupułów, by nie doprowadzać do totalnej swobody obyczajowej i afiszowania na co dzień frustracji. Schodzi ten prąd myśli do podziemia, a skutkiem są również np. rozróby, rozboje, które niekoniecznie są głównie dla pieniędzy. Wszystko dzieje się z powodu zbyt dużej walki o fundamenty egzystencji i niedostosowany do potrzeb sytstem rozwoju społecznego z indywidualnym, który zmusza do okaleczania się w wyniku zbyt ciężkiej pracy i doprowadza do wrogich idei dążeń, które są następstwem patologicznych zmian indywidualnych czy całych grup społecznych. Problemy często są utajone i uzewnętrzniają się na pewnym etapie życia. Ktoś okupuję ideę postępu np. w górnictwie, ktoś traci życie w wypadku samochodowym, ale prawdą jest, że to niecnotliwy i dysharmonijny rozwój doprowadza do degradacji wartości wraz z siłą, sprawnością, zdrowiem.
Afiszowałem swój bunt, kiedy emocje zbyt mnie przytłoczyły. Tańczyłem na ulicach i nawoływałem, roszcząc od innych. Zwracałem uwagę itd. Stało się to po latach uczucia obserwacji i narastającej wrogości do otoczenia, dlatego twierdzę, że gdzieś jest kres życia z lękiem społecznym, który mnie okresowo paraliżował.