05 Lut 2010, Pią 23:17, PID: 195291
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 11 Mar 2010, Czw 19:46 przez krys840.)
EDYCJA:
W dzieciństwie miałem mniejsze fundamenty bezpieczeństwa, bo wychowywała mnie tylko matka - nie miałem oparcia w ojcu, gorsze materialnie warunki. Żeby nie napiętnowali mnie równieśnicy musiałem celować w wszystkim w czym zdołałem, by wyrobić sobie szacunek i nie skończyć jak wielu poniżanych w szkole. Entuzjazmu wystarczyło mi do okresu dojrzewania i od tego momentu zacząłem się stale wycofywać z aktywnego społecznie życia, począwszy na kontaktach towarzyskich z płcią przeciwną. Izoluję się już dziesięć lat, zawsze miałem poważne bariery w zawarciu zażyłych relacji, a moje życie to często kontrastowe chwile - zrywy emocjonalne z próbami dorównania innym z wycofaniem, wegetacją czasem, cierpieniem, pustką. Pustka, nostalgia toważyszą mi odkąd się w znacznym stopniu odizolowałem i nie potrafię, a nawet nie chcę ich wypełnić bujnymi, ale czasem bezwartościowymi relacjami z innymi, bo doszedłem do wniosku, że człowiek nie może żyć na stopie fizycznej do jakiej jest nawoływany przez otoczenie, tzn., do szleńczej zabawy i życia ponad stan fizyczny. Uznałem, że kres moich izolacji społecznych nie jest aż tak odległy ( żyję na rencie socjalnej parę lat ), ale dopiero wówczas będę niezależny, gdy osiągnę po prostu fizyczny pułap kondycji intelektualno - fizycznej, tzn., wtedy, gdy z biegiem czasu emocje z przeszłości wyciszą się we mnie, bo do tej pory determinowały mnie do życia na dystansie a czasem mnie porywały do różnych wydarzeń. Życie społeczne wymusza skrajności postawy. Kontroluję rytm społecznej pracy, ale nie pogodzę wszystkich ról natenczas, dlatego pogodziłem się z tym i wolę żyć w samotności teraz i wyczekiwać na nowe wyzwania. Fobia się we mnie też ujawnia przed tym, że gdybym nie miał jakichś irracjonalnych przeświadczeń, to miałbym poważne problemy z kontrolą emocji w życiu społecznym w przyszłości. Jestem tego pewnien.
Myślę, dajcie sobie czas, jeśli nie musicie wejść gwałtownie w rytm życia społecznego, bo ludzie mają poważne problemy czasem i sami nieświadomi są wydarzeń, które sobie prokurują.
W dzieciństwie miałem mniejsze fundamenty bezpieczeństwa, bo wychowywała mnie tylko matka - nie miałem oparcia w ojcu, gorsze materialnie warunki. Żeby nie napiętnowali mnie równieśnicy musiałem celować w wszystkim w czym zdołałem, by wyrobić sobie szacunek i nie skończyć jak wielu poniżanych w szkole. Entuzjazmu wystarczyło mi do okresu dojrzewania i od tego momentu zacząłem się stale wycofywać z aktywnego społecznie życia, począwszy na kontaktach towarzyskich z płcią przeciwną. Izoluję się już dziesięć lat, zawsze miałem poważne bariery w zawarciu zażyłych relacji, a moje życie to często kontrastowe chwile - zrywy emocjonalne z próbami dorównania innym z wycofaniem, wegetacją czasem, cierpieniem, pustką. Pustka, nostalgia toważyszą mi odkąd się w znacznym stopniu odizolowałem i nie potrafię, a nawet nie chcę ich wypełnić bujnymi, ale czasem bezwartościowymi relacjami z innymi, bo doszedłem do wniosku, że człowiek nie może żyć na stopie fizycznej do jakiej jest nawoływany przez otoczenie, tzn., do szleńczej zabawy i życia ponad stan fizyczny. Uznałem, że kres moich izolacji społecznych nie jest aż tak odległy ( żyję na rencie socjalnej parę lat ), ale dopiero wówczas będę niezależny, gdy osiągnę po prostu fizyczny pułap kondycji intelektualno - fizycznej, tzn., wtedy, gdy z biegiem czasu emocje z przeszłości wyciszą się we mnie, bo do tej pory determinowały mnie do życia na dystansie a czasem mnie porywały do różnych wydarzeń. Życie społeczne wymusza skrajności postawy. Kontroluję rytm społecznej pracy, ale nie pogodzę wszystkich ról natenczas, dlatego pogodziłem się z tym i wolę żyć w samotności teraz i wyczekiwać na nowe wyzwania. Fobia się we mnie też ujawnia przed tym, że gdybym nie miał jakichś irracjonalnych przeświadczeń, to miałbym poważne problemy z kontrolą emocji w życiu społecznym w przyszłości. Jestem tego pewnien.
Myślę, dajcie sobie czas, jeśli nie musicie wejść gwałtownie w rytm życia społecznego, bo ludzie mają poważne problemy czasem i sami nieświadomi są wydarzeń, które sobie prokurują.