18 Lut 2010, Czw 16:30, PID: 196414
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 14 Mar 2010, Nie 18:27 przez krys840.)
Z technicznego punktu widzenia to fizycznie się umartwiałem, nie jadłem treściwie i zmuszałem się do morderczej pracy, jaką było godzenie wszystkich społecznych obowiązków w stanie umartwienia i w ten sposób spiętrzyłem falę emocji. Stan, który sobie sprokurowałem to było tak silne uniesienie emocjonalne, że z biegiem czasu wytrąciłem się z trybu życia, który pozwoliłby mi standardowo godzić funkcje społeczne. Dlatego zacząłem się stopniowo z czasem wycofywać z życia społecznego, aż do tego stopnia, że nie dałem rady ukończyć szkoły średniej. Mogę z całą stanowczością stwierdzić, że emocje wynikające z trudnych doświadczeń przytłaczają i zupełnie dezorganizują. Są one odzwierciedleniem natężenia przeżyć z otoczenia, dlatego uważam, że można skumulować w sobie emocje, adekwatne do pracy społecznej tak, że ukażą one człowieka z znamieniem degeneracji sił, który na przestrzeni jakiegoś czasu poddany jest działaniu społecznemu, które jest degenerującym piętnem fizycznym. Takie są nakłady pracy, styl pracy naukowej, a wszystko odbywa się w szczycie intelektualno - fizycznym w młodzieńczym wieku. Śmiertelność, zauważę, jest wśród młodych kierowców, na przykład, największa w około wieku 24 lat, w czasie szczytu przeżyć - edukacja, praca i inne. Zaciągamy więc w młodzieńczym wieku kredyt fizyczny, bo żyjemy ponad stan w tym okresie, stąd pojawiają się lęki o to, że zabraknie nam sił po prostu. Nie jesteśmy w stanie znieść obciążeń, z którymi mamy do czynienia, więc emocje biorą górę i stąd pojawiają się również jakieś osobiste obajwy chorobowe. Izolacja jest chyba czasem koniecznością - mam wrażenie sam, że odsiaduję wyrok, bo nie jestem fizycznie w stanie pogodzić wszytskich ról, stąd siedzę w domu. Lęki i inne irracjonalności zawsze rodzą się wtedy, gdy emocje górują nad racjonalistycznym spojrzeniem na rzeczywistość.