22 Lut 2010, Pon 14:21, PID: 196768
Ja miałem przewrażliwienie na wzrok innych. I każda próba patrzenia na mnie mi dawała do myślenia "co znowu nie tak", zresztą był też okres że ludzie s+ na sam mój widok. Już mi to tak nie przeszkadza, a przynamniej nie myślę o tym. Bo co mam sie przejmować tym co myślą inni, skoro ja ich nie znam. Oni mnie zresztą też. Nie da się wszystkim dogodzić. Jednak nadal nie lubię być w centrum uwagi, dlatego wolę ciemność. A wszelkie wystąpienia publiczne zabijają.
Jednak zaliczyłem kilka eventów wymagających kontaktu z ludźmi, co minimalnie dało mi odwagi i wyszło, że ludzie nie są tacy źli na jakich wyglądają. No przynajmniej niektórzy, a już na pewno nie tak źli i odpychający jak mój ojciec.
Najlepiej jest się pchać w sytuacje wymagające kontaktu z drugim człowiekiem i nie myśleć za dużo.
Miałem kiedyś fobię, dzięki której wysłanie SMS'a z przystanku było praktycznie nie możliwe, bo czułem że wszyscy się gapią i że ktoś się zaraz przyczepi. Obecnie fobii nie mam, ale ludzie z FS to ludzie superwrażliwi. Sytuacja która na normalną osobę by nie podziałała, osoba z FS będzie rozmyślać przed tydzień przed i tydzień po w najlepszym przypadku.
Ja należę do osób, które mają bardzo wysoką tolerancję na stres, bo doświadczyły masę stresu w dzieciństwie w domu rodzinnym. Ale jakoś średnio to na mnie działa. Aczkolwiek rozmowy kwalifikacyjne w ŻADEN sposób mnie nie stresują. Stresują mnie identycznie jak pójście do kuchni i zrobienie sobie herbaty. A nie miałem masy takich rozmów, bo ledwie ze 3.
Ale wejście do akademika i spytanie się czy można się przenieść, za ile etc. już jest stresujące.
Ale ja mam taki chory system, że jak za pierwszy razem się nie uda złamać, to innego dnia próbuję jeszcze raz, nie da rady próbuję trzeci raz i tak aż gdy się uda. Hehe z Akademika było tak, że dwa razy poległem. Trzeciego dnia zaliczyłem 7 takich budynków za jednym zamachem. Tradycyjnie najgorszy był pierwszy raz.
Ale podbicie na jakimś spotkaniu do aktora i po poproszenie o wspólną fotkę nie jest kosmicznie trudne (z zagranicznym aktorem jest znacznie łatwiej, mimo że nie znam angielskiego), nawet jeśli nie mam własnego aparatu jak się okazało jakiś czas temu.
Z FS trzeba walczyć, szkoda życia na lęki.
Jednak zaliczyłem kilka eventów wymagających kontaktu z ludźmi, co minimalnie dało mi odwagi i wyszło, że ludzie nie są tacy źli na jakich wyglądają. No przynajmniej niektórzy, a już na pewno nie tak źli i odpychający jak mój ojciec.
Najlepiej jest się pchać w sytuacje wymagające kontaktu z drugim człowiekiem i nie myśleć za dużo.
Miałem kiedyś fobię, dzięki której wysłanie SMS'a z przystanku było praktycznie nie możliwe, bo czułem że wszyscy się gapią i że ktoś się zaraz przyczepi. Obecnie fobii nie mam, ale ludzie z FS to ludzie superwrażliwi. Sytuacja która na normalną osobę by nie podziałała, osoba z FS będzie rozmyślać przed tydzień przed i tydzień po w najlepszym przypadku.
Ja należę do osób, które mają bardzo wysoką tolerancję na stres, bo doświadczyły masę stresu w dzieciństwie w domu rodzinnym. Ale jakoś średnio to na mnie działa. Aczkolwiek rozmowy kwalifikacyjne w ŻADEN sposób mnie nie stresują. Stresują mnie identycznie jak pójście do kuchni i zrobienie sobie herbaty. A nie miałem masy takich rozmów, bo ledwie ze 3.
Ale wejście do akademika i spytanie się czy można się przenieść, za ile etc. już jest stresujące.
Ale ja mam taki chory system, że jak za pierwszy razem się nie uda złamać, to innego dnia próbuję jeszcze raz, nie da rady próbuję trzeci raz i tak aż gdy się uda. Hehe z Akademika było tak, że dwa razy poległem. Trzeciego dnia zaliczyłem 7 takich budynków za jednym zamachem. Tradycyjnie najgorszy był pierwszy raz.
Ale podbicie na jakimś spotkaniu do aktora i po poproszenie o wspólną fotkę nie jest kosmicznie trudne (z zagranicznym aktorem jest znacznie łatwiej, mimo że nie znam angielskiego), nawet jeśli nie mam własnego aparatu jak się okazało jakiś czas temu.
Z FS trzeba walczyć, szkoda życia na lęki.