25 Kwi 2010, Nie 11:51, PID: 202987
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 25 Kwi 2010, Nie 11:52 przez olka.)
Cześć.
Widzę, że temat od jakiegoś czasu nie jest aktywny, ale mój problem tak.
Gwoli ścisłości- trafiłam do Wasz przez google i nie mam fobi społecznej, ale nie bardzo wiem, gdzie szukać porady w sprawie moich sennych problemów.
W skrócie mówiąc zawsze z kimś spałam- najpierw była kawalerka a w niej ja i rodzice, plus pies. Potem 3 pokojowe mieszkanie, ale mój pokój był zaraz obok rodzicow- ale nie pamietam czy spalam sama czy nie (mialam 5 lat), potem przeprowadzka do domu- kolejne 10 lat spania z kims w pokoju... i tak w 2004(albo 05) przenioslam sie znowu do swojego, wykonczonego i cudnego pokoju. ma antresole, na ktorej mam lozko i to chyba gwozdz do mojej trumny.
Zatem jak przenioslam sie do pokoju mialam lat 14(15?) i panicznie balam sie sama zasnac, wiec czekalam do switu umilajac sobie zycie rozmowa ze sporo starszym kolega, ktory po mimo tego, ze musial wstawac o 7, potrafil siedziec ze mna do 5-6 rano...
Potem bylo lepiej, nie pamietam, zebym miala problemy ze snem. Poza tym spalam z moim psem, tzn. ona spala ze mna, bo jak jej bylo za goraco to szla sobie na dol.
W listopadzie 2007, moja psinka odeszla ode mnie i zostalam sama z pustym lozkiem. Bardzo przezylam smierc mojego psa... i to chyba na nowo obudzilo moje problemy ze snem, bo pamietam, ze juz w grudniu 2007 czuwalam do 3-4 nad ranem i zasypialam kompletnie wykonczona. Oczywiscie przy zapalonym swietle, ktore czasem potem gasilam.
Po 2-3 mcach bylam wykonczona i kupilam melatonine- pomoglo.
Potem bylo super- cale lato chodzilam na college i zajmowalam sie dzieckiem, wiec padalam wykonczona- poza tym mieszkalam u jednej z ciotek, gdzie ciagle jest jasno, gwarno, samoloty startuja i laduja chyba cala dobe.
Na zime problem powrocil. To juz koniec 2008 roku.
Od 2009 do teraz wyglada to tak: zimą musze brac melatonine, bo inaczej nie zasne, a w ciagu roku mam napady... lękowe? potrafie np. tydzien czy kilka dni bac sie zasnac. I bede siedziec do switu.
Obecnie jestem na 4 tygodnie w rodzinnym domu- pierwsze dwa dni mialam ten problem, potem bylo dobrze, az do nocy z czwartku na piatek, gdzie obudzilam sie w nocy i nie moglam zapalic swiatla (ten koszmar przesladowal mnie przez wiele nocy i to powodowalo, ze balam sie zasypiac, ale potem ktos mi pomogl to zwalczyc). Zaczelam tak krzyczec, ze postawilam o 3 nad ranem caly dom i moi rodzice z litosci pozwolili mi spac w ich sypialni.
A dwie kolejne noce, dokladnie o 3 wstaje i przenosze sie do salonu, w ktorym tez boje sie spac.
Miewam takie sytuacje, ze zasypiam i nagle cos mnie budzi- cala podskakuje. Przypuszczam, ze to cos to ja i moja podswiadomosc, ktora nie pozwala mi spac...
Troche to chaotyczne, ale ciezko opisac kilka lat problemow. Te ostatnie 3 dni w ogole sa koszmarne, bo boje sie spac nawet przy swietle. Zasypiam na 30 minut, budze sie i tak w kolko.
Czy to jakas nerwica? Problem z psychika? Bo to nie jest staly problem, a wlasnie napady. Co roku w listopadzie do lutego mam ten sam problem ze snem a w ciagu reszty roku takie epizody.
Moja mama sama ma nerwice zoladkowa czy jakkolwiek to sie nazywa, wiec rozumie moj problem i wierzy mi, zaczyna powoli proponowac, zebym poszla do psychologa.
Czytalam troche wypowiedzi i zapewniam, ze jestem dzieckiem kochanych, chcianym i tak dalej, wiec nie jest to efekt braku opieki ze strony rodzicow....
No i koszmary roznej masci, ten z zapalaniem swiatla udalo mi sie "wyleczyc" dzieki pomocy jakiejs wrozki (we wrozki nie wierze i ich czary mary, wiec obstawiam efekt placebo).
I co ze soba zrobic?
ps. a problem jest tym wiekszy, ze w tym roku skoncze juz 20 lat ;] i chyba w moim wieku czlowiek nie powinien sie bac ciemnosci i zasypiania. a ja kocham spac, wiec takie problemy to dla mnie istna tortura.
Widzę, że temat od jakiegoś czasu nie jest aktywny, ale mój problem tak.
Gwoli ścisłości- trafiłam do Wasz przez google i nie mam fobi społecznej, ale nie bardzo wiem, gdzie szukać porady w sprawie moich sennych problemów.
W skrócie mówiąc zawsze z kimś spałam- najpierw była kawalerka a w niej ja i rodzice, plus pies. Potem 3 pokojowe mieszkanie, ale mój pokój był zaraz obok rodzicow- ale nie pamietam czy spalam sama czy nie (mialam 5 lat), potem przeprowadzka do domu- kolejne 10 lat spania z kims w pokoju... i tak w 2004(albo 05) przenioslam sie znowu do swojego, wykonczonego i cudnego pokoju. ma antresole, na ktorej mam lozko i to chyba gwozdz do mojej trumny.
Zatem jak przenioslam sie do pokoju mialam lat 14(15?) i panicznie balam sie sama zasnac, wiec czekalam do switu umilajac sobie zycie rozmowa ze sporo starszym kolega, ktory po mimo tego, ze musial wstawac o 7, potrafil siedziec ze mna do 5-6 rano...
Potem bylo lepiej, nie pamietam, zebym miala problemy ze snem. Poza tym spalam z moim psem, tzn. ona spala ze mna, bo jak jej bylo za goraco to szla sobie na dol.
W listopadzie 2007, moja psinka odeszla ode mnie i zostalam sama z pustym lozkiem. Bardzo przezylam smierc mojego psa... i to chyba na nowo obudzilo moje problemy ze snem, bo pamietam, ze juz w grudniu 2007 czuwalam do 3-4 nad ranem i zasypialam kompletnie wykonczona. Oczywiscie przy zapalonym swietle, ktore czasem potem gasilam.
Po 2-3 mcach bylam wykonczona i kupilam melatonine- pomoglo.
Potem bylo super- cale lato chodzilam na college i zajmowalam sie dzieckiem, wiec padalam wykonczona- poza tym mieszkalam u jednej z ciotek, gdzie ciagle jest jasno, gwarno, samoloty startuja i laduja chyba cala dobe.
Na zime problem powrocil. To juz koniec 2008 roku.
Od 2009 do teraz wyglada to tak: zimą musze brac melatonine, bo inaczej nie zasne, a w ciagu roku mam napady... lękowe? potrafie np. tydzien czy kilka dni bac sie zasnac. I bede siedziec do switu.
Obecnie jestem na 4 tygodnie w rodzinnym domu- pierwsze dwa dni mialam ten problem, potem bylo dobrze, az do nocy z czwartku na piatek, gdzie obudzilam sie w nocy i nie moglam zapalic swiatla (ten koszmar przesladowal mnie przez wiele nocy i to powodowalo, ze balam sie zasypiac, ale potem ktos mi pomogl to zwalczyc). Zaczelam tak krzyczec, ze postawilam o 3 nad ranem caly dom i moi rodzice z litosci pozwolili mi spac w ich sypialni.
A dwie kolejne noce, dokladnie o 3 wstaje i przenosze sie do salonu, w ktorym tez boje sie spac.
Miewam takie sytuacje, ze zasypiam i nagle cos mnie budzi- cala podskakuje. Przypuszczam, ze to cos to ja i moja podswiadomosc, ktora nie pozwala mi spac...
Troche to chaotyczne, ale ciezko opisac kilka lat problemow. Te ostatnie 3 dni w ogole sa koszmarne, bo boje sie spac nawet przy swietle. Zasypiam na 30 minut, budze sie i tak w kolko.
Czy to jakas nerwica? Problem z psychika? Bo to nie jest staly problem, a wlasnie napady. Co roku w listopadzie do lutego mam ten sam problem ze snem a w ciagu reszty roku takie epizody.
Moja mama sama ma nerwice zoladkowa czy jakkolwiek to sie nazywa, wiec rozumie moj problem i wierzy mi, zaczyna powoli proponowac, zebym poszla do psychologa.
Czytalam troche wypowiedzi i zapewniam, ze jestem dzieckiem kochanych, chcianym i tak dalej, wiec nie jest to efekt braku opieki ze strony rodzicow....
No i koszmary roznej masci, ten z zapalaniem swiatla udalo mi sie "wyleczyc" dzieki pomocy jakiejs wrozki (we wrozki nie wierze i ich czary mary, wiec obstawiam efekt placebo).
I co ze soba zrobic?
ps. a problem jest tym wiekszy, ze w tym roku skoncze juz 20 lat ;] i chyba w moim wieku czlowiek nie powinien sie bac ciemnosci i zasypiania. a ja kocham spac, wiec takie problemy to dla mnie istna tortura.