14 Lip 2010, Śro 11:48, PID: 214418
Cytat:Katolicyzm doszukuje sie we wszystkim grzechu, chcac zyc z nim w zgodzie poinniscie miec prywatny konfesjonal w swoim domuNieprawda, to tylko Ty twierdzisz, że sny są grzechem. Katolicyzm nic takiego nie głosi.
Głosi on natomiast, że jesteśmy odpowiedzialni za swoje świadome dobrowolne czyny (czyli sny odpadają). W dodatku tej odpowiedzialności nie należy rozumieć "talmudycznie" jako wymóg ścisłego przestrzegania prawa (kościelnego) do ostatniej litery. W chrześcijaństwie chodzi raczej o sens danego zapisu.
Głupi przykład: Nie wolno przechodzić przez ulicę na czerwonym świetle. Ale gdybyśmy zobaczyli na ulicy leżące dziecko, na które pędzi samochód? Wtedy trzeba sobie zadać pytanie o sens tego zakazu i zauważyć, że chodzi o zapobieganie wypadkom samochodowym. Właściwym działaniem byłoby wtedy wbiec na ulicę (łamiąc wszystkie możliwe przepisy) i uratować dziecko.
Ta zasada ma mądrą nazwę epikeia, głosił ją Jezus w opozycji do frakcji faryzeuszy, którzy skłaniali się do "talmudycznego" rozumienia prawa mojżeszowego. Z resztą, kilkadziesiąt lat później napisali właśnie Talmud. Dzisiaj opowiadamy kawały, jak to żydzi chodzą do rabina, żeby się pytać czy wolno w sobotę znosić jajka.
My (chrześcijanie) mamy natomiast na szczęście epikeię, czyli zasadę, że zdrowy rozsądek jest ponad przepisami.
Więcej nie będę pisał o kwestiach religijnych na tym forum. Na przyszłość zanim będziesz pisał głupoty, że katolicyzm uważa sny za grzech, zapoznaj się z jego podstawowymi naukami, żeby nie wyjść na ignoranta.
Jeszcze a propos snów i katolicyzmu - chrześcijanie wcześnie zauważyli, że ludzka osobowość nie jest bytem prostym, ale składa się z wielu podjednostek o sprzecznych dążeniach. Duch jest silny, ale ciało słabe. Chrześcijanie już 1850 lat przed Freudem odkryli istnienie takich struktur, jak ego i id. Uczciwie trzeba dodać, że zapożyczyli dużą część tej nauki od stoików.
Cytat:Trudno mi coś tutaj napisać, mogę mówić tylko hipotetycznie - wydaje mi się, że bardziej pomogłoby mi bycie z kimś w związku a nie samo uprawianie seksu. Myślę, że ważniejsze byłoby tutaj posiadanie kogoś, na kim by mi zależało z wzajemnością, możliwość spędzania wspólnego czasu, wspólnych wyjść i ogólnie, miałabym się dla kogo starać, bo teraz czasami nic mi się nie chceNo właśnie. Seks nie jest potrzebą fizjologiczną, ale należy do pragnień wyższego rzędu. Nie można oddzielać stosunku seksualnego od intymności. Masturbacja nie ma natomiast z intymnością nic wspólnego.
Dla mnie osobiście masturbacja jest takim "ciepłym bagienkiem", z którego nie chce mi się ruszać. Powinienem się postarać zmienić swoje życie, znaleźć żonę i zacząć uprawiać normalny seks, ale... nie chce mi się. Bo po co.
Nie podejmowałem jeszcze od czasu mojego wyjścia z depresji żadnej próby walki z masturbacją. Na razie poprawię inne dziedziny mojego życia, później się za to wezmę.