29 Kwi 2011, Pią 10:47, PID: 251507
dusza towarzystwa napisał(a):Wiem, że terapie różnią się lub mogą się różnic w zależności od specjalności terapeuty, nie wiem czy to ma jakieś szczególne znaczenie.No ma znaczenie. Psychoanaliza jest niezbyt skuteczna, wg mnie w ogóle nieskuteczna w zwalczaniu fobii, więc radzę unikać. Całe szkolenie na terapeutę p-b jest dość kosztowne, więc najczęściej taka terapia odbywa się prywatnie ale jeśli Cię stać, warto zainwestować (120-150 zł/h). P-b z NFZ jest chyba tylko w Warszawie. Moja terapia była indywidualna, najpierw w Warszawie z NFZ jakieś pół roku 1h/tyg. ale wtedy nie byłam gotowa i nie miałam motywacji, więc po przerwie półrocznej już prywatnie też pół roku gdzieś co tydzień, potem co dwa i teraz co miesiąc ale teraz to w sumie nie na fobię tylko prokrastynację.
Ale ogólnie by terapeutyzować w nurcie p-b kurs terapeuty i rejestr do spisu nie jest konieczny, by stosować ten nurt. Nawet jeśli psychoterapeuta nie jest w spisie terapeutów poznawczo-behawioralnych można się i tak przejść i zapytać w jakim nurcie działa. Jeśli psychoanaliza/psychodynamiczny to słabo, jeśli mówi, że prowadzi terapię krótkoterminową lub w oparciu o nurt poznawczo-behawioralny to powinien być pomocny.
dusza towarzystwa napisał(a):No i jakie było nasilenie objawów u Ciebie przed terapią (chcę sobie oszacowac ile czasu może mi zając przejście fs - wersja optymistyczna oczywiście).Dojście do ustabilizowanego satysfakcjonującego stanu zajmuje jednak te ok 2 lat, jeśli będziesz się starać widoczne efekty przyjdą szybko ale mogą też szybko odejść, bo trudno się trzymać różnych zasad już w sposób ciągły (typu stałe świadome ekspozycje) dlatego powinno się pozostać pod kontrolą terapeuty przez 2 lata, aż nowy stan się ustabilizuje. Jak terapeuta widzi, że wszystko jest ok, to będzie proponował coraz rzadsze spotkania.
A stan miałam taki, że 3 lata temu przez ok pół roku w ogóle nie wychodziłam z domu a nawet z pokoju, miałam ataki lęku przy ojcu i osobach z rodziny, nie mogłam z nimi jeść, ponieważ trzęsły mi się ręce, poza tym zaciskał mi się przełyk, przy obcych (nawet w autobusie, gdy tylko ktoś się do mnie dosiadł) dławiłam się, wydawało mi się, że się duszę w sposób zagrażający życiu. Na uczelni nie byłam w stanie nawet pójść na wykłady w przestronnej sali. Więc wydaje mi się, że o wiele gorzej być nie mogło.
A teraz nie kwalifikuję się na fobię, emocje są w normie
[/quote]