24 Lip 2011, Nie 11:17, PID: 263578
Ja na studniówkę poszłam ze swoim ówczesnym absztyfikantem, więc problem miałam z głowy, za to wcześniej, na tzw. półmetek (połowinki, jak zwał tak zwał) poszłam z moim dobrym kolegą i zarazem sąsiadem. Oboje nie mieliśmy z kim pójśc, więc się umówiliśmy, że ja idę z nim na jego imprezę a on ze mną na moją. Było super, zero napinek, stresu. On łypał oczkiem na moje, potem swoje koleżanki, ja na kolegów (ani swoich ani jego) nie, bo byłam wówczas zakochana w jakimś piosenkarzu polskiej sceny muzycznej, już dokładnie nie pamiętam