06 Cze 2008, Pią 22:42, PID: 26367
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 06 Cze 2008, Pią 23:00 przez Kaktus.)
Mnie najbardziej przeszkadza to, że reaguje śmiechem na różne stresujące (i niespodziewane) sytuacje i zdarzenia. I cholernie ciężko mi to opanować. Zwłaszcza, że im gorsza sytuacja tym bardziej mnie śmieszy - idealne warunki na zrobienie z siebie nieczułego cynicznego idioty tzn. mnie takie sytuacje nie śmieszą, ja po prostu reaguję takim durnym nerwowym śmiechem. No może troche przesadzam, że tak ciężko, teraz jako tako sobie z tym radzę (chociaż momentami bywa kiepsko), ale już sobie parę razy narobiłem problemów przez to.
Jak mój ojciec przyszedł do domu z wieścią, że moja babcia nie żyje to wszyscy byli przybici i cisi, a ja popłakałem sie ze śmiechu , chociaż wcale mi do śmiechu nie było, wprost przeciwnie - raz jeden jedyny w życiu oberwałem wtedy od ojca, nie w dupsko, tylko prosto w twarz. Bardzo niefajnie. Albo jak kiedyś wróciłem do domu, a matka sobie ubzdurała, że jestem czymś naćpany, bo mam wielkie źrenice (byłem trzeźwy jak niemowlak) - na co ja oczywiście dostałem od śmiechu spazmów, więc chyba logiczne że nie uwierzyła w moje zapewnienia, że nic głupiego nie robiłem No i prawie wyśmiałem wychowawcę przy rozdaniu świadectw w tym roku, ale tu prawie udało mi się zachować powagę. Prawie, bo ledwo mi się udało proste "dziękuje" wydusić.
To jest chore
Jak mój ojciec przyszedł do domu z wieścią, że moja babcia nie żyje to wszyscy byli przybici i cisi, a ja popłakałem sie ze śmiechu , chociaż wcale mi do śmiechu nie było, wprost przeciwnie - raz jeden jedyny w życiu oberwałem wtedy od ojca, nie w dupsko, tylko prosto w twarz. Bardzo niefajnie. Albo jak kiedyś wróciłem do domu, a matka sobie ubzdurała, że jestem czymś naćpany, bo mam wielkie źrenice (byłem trzeźwy jak niemowlak) - na co ja oczywiście dostałem od śmiechu spazmów, więc chyba logiczne że nie uwierzyła w moje zapewnienia, że nic głupiego nie robiłem No i prawie wyśmiałem wychowawcę przy rozdaniu świadectw w tym roku, ale tu prawie udało mi się zachować powagę. Prawie, bo ledwo mi się udało proste "dziękuje" wydusić.
To jest chore