18 Wrz 2007, Wto 16:31, PID: 2678
Michał napisał(a):I tak miałeś dużo odwagi Resuscytacja, ja na taką odwagę bym się nie zdobył.
To nie kwestia odwagi, to byla raczej desperacja. Bylo mi tak zle w Polsce, ze w wyjazdzie za granice upatrywalem nadzieje na lepsze zycie, a przede wszystkim na znalezienie przyjaciol, ludzi, ktorzy mnie zrozumia. Gdyby nie pomoc kolegi, sam bym sie nigdy nie odwazyl. W Polsce sam nie wiedzialem, co mi jest, gdybym wiedzial, pewnie bym, zostal i sie leczyl specjalistycznie. Tu to odkrylem z Internetu. Co do Irlandii. Fajny kraj, zyczliwi, sympatyczni ludzie, i niestety...normalni. Wsrod nich czuje sie tak jak wsrod Polakow, tyle ze jeszcze gorzej bo dochodzi kwestia jezyka. Angielskiego ucze sie od wielu lat, ale tutaj jak mam do kogos zagadac czy nawet odpowiedziec to mnie zatyka i prostego zdania nie umiem skonstruowac. Mamrocze tylko pod nosem i popelniam bledy typu 'there's OK.' Ze zrozumieniem co do mnie mowia jest jeszcze gorzej. To ten stres socjofobiczny paralizuje mowienie i juz nie ucze sie angielskiego, bo wiem ze to nie ma sensu, najpierw musze usunac ten lek przed kontaktem. Nie chcialem tego pisac, bo to az nie do uwierzenienia, ale dobra, wiedzcie co robi z czlowiekiem ta choroba. Z matury z ang. (pisemnej oczywiscie) dostalem szostke, zrobilem licencjat z filologii angielskiej, potrafilem spedzac po kilkanascie godzin dziennie na nauce tego jezyka, a tu prosze jakie efekty, zalamac sie mozna. Ale coz, zyje sie dalej. Teraz cos o naszych rodakach. A wiec Polacy, ktorzy ze mna przyjechali to ludzie 10 razy pewniejsi siebie ode mnie i na pewno pewniejszi siebie od tych, ktorych znalem w Polsce. Przewaznie sa kilka lat starsi ode mnie, ale w rozwoju spolecznym wydaja sie dojrzalsi o kilkanascie lat. Aklimatyzacja w pracy natychmiastowa (ja oczywiscie do dzisiaj czuje, ze nie pasuje do nich), angielski na poczatku wiadomo mieli klopoty, ale z miesiaca na miesiac porozumiewali sie coraz swobodniej (oprocz Polakow tez sa tu glownie Slowacy, tez Litwini, Nigeryjczycy, Portugalczyk), wiekszosc jest po studiach wyzszych (nawet renomowane kierunki jak prawo, informatyka i elektronika, jeden tu nawet doktorat z biologii ma) a robia fizycznie na linii produkcyjnej, jesli nie na kuchni albo nawet sprzataja. Przyjechali tu parami albo juz jako malzenstwa, plan zazwyczaj maja taki: kilka lat, swoje zarobic i wrocic zyc w dostatku. Juz po kilku tygodniach kupowali laptopy, markowe ciuchy, po kilku miesiacach samochody klasy sredniej (uzywane oczywiscie), po mniej wiecej pol roku niektorzy brali kredyt na wlasne mieszkanie lub dom nawet 250 000 euro (po to zeby oczywiscie po jakims czasie sprzedac go z zyskiem, a nie zeby tam mieszkac na stale!) i wynajmuja pokoje lokatorom, kupuja akcje firmy, kupuja dzialki i nieruchomosci w Polsce, robia jakies inwestycje, pary jezdza do Polski, zeby sie ozenic i wracaja (mniejszy podatek dla malzenstw), niektore mlode malzenstwa zdecydowaly sie urodzic dzieci (niezly zasilek) i ogolnie wszyscy kombinuja jakby tu zarobic jak najwiecej na tej Irlandii. Przyswieca im haslo: 'nie oszukujmy sie, jestesmy tu dla pieniedzy.' Ale tez lubia pozwiedzac. Robia sobie wycieczki samochodem po calej Irlandii, zwiedzaja ciekawe miejsca. Na urlopy jezdza do cieplych krajow: Egipt, Cypr, Grecja, Hiszpania, nawet na Floryde. Ale najbardziej to lubia zabawe. Urzadzaja sobie imprezki w weekendy i pija wiele wlezie. I po halasie zaraz wiadomo kto w danym miejscu mieszka. A gdzie moje w tym wszyskim miejsce? No coz moje mozliwosci skonczyly sie na zakupie laptopu. Chodze sobie do pracy (na szczescie mam blisko), robie co trzeba, powiem czesc i do jutra (niekiedy), nawet wymienie kilka zdan z bardziej sympatycznymi ludzmi, potem znow drep drep do domu, cos tam sobie upichcic (jak dobrze, ze w pracy jest stolowka) i zamknac sie samemu w czterech scianach. Nudne? Eee, w koncu mam internet (chociaz teraz nie, bo ten gamon Grzesiek posluchal narzeczonej, wylaczyl modem i zamknal pokoj na klucz, gdy pojechal do Polski sie ozenic), zawsze na nim cos ciekawego sie znajdzie. Mam mnostwo filmow, jest co ogladac. Moge se tez puscic glosno muzyke (trance, techno, house, dance) i udawac, ze jestem na dyskotece (lubie sie wczuc w rytm). Mam tez duzo ksiazek, ale komu by sie chcialo je czytac, co ja w szkole jestem czy co? Czasami se moge z lokatorami pogadac, to postep, bo wczesniej mieszkalem w domu, do ktorego przychodzilem z pracy, gdy juz wspollokatorzy wyszli do pracy, bo pracowalismy na inne zmiany. Po tym wiec jak sie tak strasznie nagadalem w pracy mialem wreszcie cisze i spokoj oraz caly dom dla siebie. Super! A jakie ciekawe weekendy mam! Na zakupy se ide w sobote! Ha! Plecak na plecy + reklamowka i wloke towar pol godziny z miasta. I to jeszcze pod gorke. Co za ubaw! Ale prawdziwa zabawa zaczyna sie wieczorem, gdy sie organizuja ludziska i nakrecaja imprezke. Tylko jedna osoba jakos nie chce sie przylaczyc i woli siedziec sama w swoim pokoju. 'Ale przeciez my go pytalismy, nie chce to nie musi.' A w niedziele to se moge do kosciola isc, chociaz jakos ostatnio nie bylem, hmm, wiara oslabla czy co. W Polsce mam rodzicow i brata, jest do kogo przynajmniej zadzwonic, zeby potem oni mogli sie pochwalic, ze ich odwazny syn do Irlandii pojechal. 'Dobrze, zobaczy troche swiata, pozna ciekawych ludzi, moze spotka jakas Irlandke...' No i kase przywiezie, hehe. Pewnie znajomi w Polsce umieraja z zazdrosci 'ten
tam musi zarabiac, a my tu za 1000 zl robimy, temu to tam dobrze.'
No pewnie, ze tak, bo jak kiedys powiedzialem koledze 'tacy ludzie jak ja musza miec kase, bo inaczej zgina marnie.' Ludzie leczcie sie! Z tym mozna zyc, ale jak?! Zycie biegnie obok, a ja patrze jak ucieka. Sam.