17 Gru 2011, Sob 17:47, PID: 284131
BlankAvatar napisał(a):jesli chodzi o ta kolezanke, to mysle, ze dodatkowym problemem bylo to, ze jestes podatna na manipulacje (kazdy jest w mniejszym lub wiekszym stopniu). mimo ze ona traktowala cie zle, wzbudzala poczucie winy, to nadal sie z nia przyjaznilas i do tej pory wskazujesz na jej dobre cechy..Bo je ma, teraz zachowuje się normalnie (chyba), bo nie pozwoli sobie tak z nowo poznanymi osobami. Mój ojciec też ma dobre cechy. Co nie przeszkadza mi zauważać, że złe przeważają szalę.
BlankAvatar napisał(a):ja wiem, ze moj ojciec byl ofiara swojego ojca i stad jego jazdy, ale nie rozczulam sie nad nim. moj stosunek jest do niego neutralny, dosyc chlodny. jego mizerne proby manipulowania mna budza raczej niesmak.Też mam chłodny stosunek, jednak nie ukrywam, że czasem się boję. Jestem ciekawa skąd w ogóle to się wzięło, mama mówi, że dziadkowie byli przemiłymi ludźmi. A całe rodzeństwo znerwicowani alkoholicy.
BlankAvatar napisał(a):anyway, te moje przydlugie posty nie sa tak naprawde skierowane do ciebie. ty jestes najlepszym przykladem na radzenie sobie ze swoimi problemami. widac, ze poszukujesz rozwiazania. moze czasem masz wrazenie, ze robisz za malo (moze rzeczywiscie tak jest), ale tak wyglada proces 'leczenia'. obawy i zwatpienie jest czyms naturalnym i sam mam z tym problemy.Nie czuję się wywołana do odpowiedzi, po prostu odkryłam, że można pisać o sobie, gdzieś trzeba
BlankAvatar napisał(a):Mam nadzieje, ze nasza dyskusje czytaja osoby, ktore sa bierne, nie wierza w wyleczenie, albo czekaja na cud. wyleczyc mozna sie, ale ten proces wymaga pracy.
No, to jest doskonała pointa. Ja zachęcam do próbowania z jeszcze innego powodu, nie wiem, czy to reguła, ale u mnie występuje... Jak się nic nie robi, nie ma strachu, ale popada się w depresję. Ważne jednak by dawkować sobie stres, co za dużo to nie zdrowo. Wszystkiego na raz też się nie da zrobić, lepiej dokończyć jedno, niż łapać dziesięć srok za ogon. Jednak każdy przypadek jest tak inny, że nie chcę uogólniać.
Jeszcze co do konwersacji, moim zdaniem trzeba w nią po prostu wejść, jak się jest tak obok i próbuje się zniknąć, idzie topornie. Ja jestem za ćwiczeniem, dziś pytałam ekspedientek w sklepie o bzdety, które nie były mi właściwie potrzebne do niczego, bo wolę sobie wszystko znaleźć i sprawdzić sama. Jeszcze rok temu bym zwiewała i udawała, że nic nie słyszałam. Gorzej z utrzymywaniem kontaktów, szczególnie jak się myśli co ta osoba myśli, a jak już docenia znajomość to znów parcie na to że trzeba być lepszym, bo co ona pomyśli.
Kiedyś zostałam zaczepiona na ulicy przez dziewczynę, wspólne wracanie do domu. To dopiero trening