08 Sty 2012, Nie 4:11, PID: 287829
Ja, gdy byłem dużo młodszy, często wstawałem i sprawdzałem czy ktoś nie stoi w kącie pokoju. Czasem też próbowałem nie patrzeć w tamto miejsce przez jak najdłuższy czas, a potem, nie mogąc utrzymać wzroku z dala od tego punktu, przez sekundę wariowałem ze strachu. I nigdy nie wydawało mi się to dziwne. O rany...
Czasem nawet obecnie, choć rzadziej, gdy wchodzę w środku nocy do swojego małego pokoiku, to zdarza mi się zmierzyć z jakąś dziwną pewnością, że gdy przejdę malutki korytarz i gwałtownie podniosę wzrok to znowu ujrzę jakieś straszne cholera-wie-co. Do tej pory - na szczęście - niczego nie ujrzałem.
Najbardziej przestraszyłem się chyba jednak jakiś rok temu. Nad ranem, 4 czy 5, godzina, jeszcze ciemno. Miałem jakiś straszny koszmar. Cholernie zaspany nawet nie bardzo byłem świadom tego, że wstałem z łóżka. Od tej pory nienawidzę cienia gryfu mojej gitary, który wówczas chyba postanowił, że sprawi, bym zszedł na zawał. A mogłem po prostu odstawić ją tam gdzie zawsze, zamiast kłaść 2 metry od łóżka.
Czasem nawet obecnie, choć rzadziej, gdy wchodzę w środku nocy do swojego małego pokoiku, to zdarza mi się zmierzyć z jakąś dziwną pewnością, że gdy przejdę malutki korytarz i gwałtownie podniosę wzrok to znowu ujrzę jakieś straszne cholera-wie-co. Do tej pory - na szczęście - niczego nie ujrzałem.
Najbardziej przestraszyłem się chyba jednak jakiś rok temu. Nad ranem, 4 czy 5, godzina, jeszcze ciemno. Miałem jakiś straszny koszmar. Cholernie zaspany nawet nie bardzo byłem świadom tego, że wstałem z łóżka. Od tej pory nienawidzę cienia gryfu mojej gitary, który wówczas chyba postanowił, że sprawi, bym zszedł na zawał. A mogłem po prostu odstawić ją tam gdzie zawsze, zamiast kłaść 2 metry od łóżka.