04 Paź 2012, Czw 12:28, PID: 318901
Nie panimaju po angielsku, ale jeśli chodzi o neuroplastyczność to przeczytałem ,że stres ,a zwłaszcza długotrwały ją upośledza. Link. Cholernie ciekawy jeśli chodzi o porównanie go z bzdurami ,które o depresji wypowiadał koleś z pierwszego linku człowieka od reklamy. Ciekawe ,że terapia poznawczo-behawioralna ,która zdaje się bazować na neuroplastyczności nie próbuje lekami eliminować tego zalewania kortyzolem ,które spowalnia lub uniemożliwia występowanie zmian. Zawsze spotykałem się z parciem ,aby ludzie byli terapeutyzowani na "trzeźwo". Nigdy nie słyszałem też ,aby ćwiczyć na benzo ,a to chyba byłoby pozbawienie człowieka stresu w trakcie ,więc powinno być skuteczne. Jeśli leki na prawdę wpływają korzystnie na neuroplastyczność to takie twarde postanowienie ,że radzimy sobie bez nich ponieważ jesteśmy super twardzi i chcemy rozwiązywać przyczyny ,a nie tylko "ukrywać" objawy jest irracjonalne. Ponieważ stres wszystko niweczy ,a przynajmniej wydłuża proces. Może to stres właśnie ,albo zmiany ,które wywołał uniemożliwia oduczanie się strachu. Kiedyś czytałem ,że jak robili sekcje zwłok małpom ,które dominowały to hipokamp u nich był w o wiele lepszym stanie ,niż u małp ,które były niedominujące ,czyli wiecznie narażone na długotrwały stres. Tylko nie rozumiem w takim razie dlaczego u ludzi na których benzo świetnie działa nie następuje oduczanie się reakcji lękowej po kilku razach. Np. boję się podejść do dziewczyny. Jak podejdę na chama to stres ,który poczuję i tak będzie sygnałem ,że należy się tego bać. Jeśli podszedłbym kilka razy bez stresu (np. na benzo) to organizm powinien uznać ,że już nie ma się czego bać. A tak nie jest chyba. Sam nie testowałem ,ale gdyby to działało to raczej wszyscy by to robili. Chyba ,że moim błędem myślowym jest to ,że terapia behawioralna bazuje na neuroplastyczności. Tam zachodzi jakby uodparnianie się na stres i kortyzol ,a nie staranie się ,aby go nie było. Słynne powiedzenie: "lęk cię nie zabije". Od razu nie.