01 Cze 2013, Sob 12:55, PID: 352981
hej, no ja miałam takie same odczucia, że mam poczucie humoru i dystans do siebie, tylko, że po dwóch latach izolowania się od ludzi czułam się zamknięta w swoim ciele i tak spięta, że jakakolwiek swobodna rozmowa z drugim człowiekiem była niemożliwa. Wszystko co się działo naokoło odbierałam jak coś co mi przeszkadzało, jakby był to atak na mnie - jednocześnie zdawałam sobie sprawę, że to moje subiektywne odczucia, ale to było tak silne, że nie do wytrzymania. W miarę jak pozbywałam się napięcia fizycznego czułam się coraz lepiej, mogłam być coraz bardziej swobodna. Swangoz mniej rzeczy mi 'przeszkadzało', a coraz więcej ja zajmowałam sobą powierzchni, że tak powiem.
Stosuję śmiechoterapię półtora roku, prawie codziennie i to napięcie jeszcze jest, chociaż zdecydowanej większości już się pozbyłam i w porównaniu z tym co było, to jest naprawdę nic. To jest kwestia czasu, kiedy będę zupełnie zdrowa, bo teraz jest tak, jakby odsłaniał się przede mną nowy świat - dla innych normalny. Tzn. to, że bycie z kimś nie jest związane z niepotrzebnym napięciem, nie jest czymś męczącym, tylko jestem ja i ktoś drugi - dwie odrębne jednostki.
Stosuję śmiechoterapię półtora roku, prawie codziennie i to napięcie jeszcze jest, chociaż zdecydowanej większości już się pozbyłam i w porównaniu z tym co było, to jest naprawdę nic. To jest kwestia czasu, kiedy będę zupełnie zdrowa, bo teraz jest tak, jakby odsłaniał się przede mną nowy świat - dla innych normalny. Tzn. to, że bycie z kimś nie jest związane z niepotrzebnym napięciem, nie jest czymś męczącym, tylko jestem ja i ktoś drugi - dwie odrębne jednostki.