13 Lip 2015, Pon 18:10, PID: 453954
Cytat:To fajnie, że miło spędziłeś czas, mimo lęków. Z drugiej strony, jak mówisz, bardzo Cię to w niektórych sytuacjach blokowało.
Nie tyle co blokowało, ale strasznie mnie "uwierało", przeszkadzało, aby zrobić coś więcej. Mój lęk też jest często dziwny. Raz jest to lęk, niepokój w jakiś sytuacjach, jednak w większości przypadków jest to jakiś dziwny "element" w moim mózgu, który mówi "Nie, bo..." - i nie jest to nic pozytywnego
Cytat:Myślę, że nie trzeba mieć "wiedzy ogólnej na każdy temat". Bardziej chodzi o to, żeby nawet jeśli nie masz tej wiedzy, którą mają inni, umieć włączyć się do rozmowy bez tych obaw o których piszesz. Myślę, że bardziej tu chodzi raczej o koncentrację, swobodę, dzięki którym będziesz mógł skomentować coś, o czym wcześniej nie miałeś pojęcia, spontanicznie wyrazić swoje myśli czy emocje. Sam piszesz, że wszystko kręci się wokół obaw o krytykę i wyśmianie - zastanów się, czy boisz się ich dlatego, że nie masz wiedzy na jakiś temat, czy raczej bez żadnego racjonalnego powodu, po prostu, bo jeśli coś powiesz, to "ktoś" sobie "coś" o Tobie może pomyśleć...
Dokładnie tak! I to jest jedna z najważniejszych rzeczy, którą chcę naprawić; umiejętność wtrącenia się, zadawania pytań, nawet jeśli nie wiem o czym te osoby mówią. Co do koncentracji, to jest kolejny mój problem. Nie umiem się świadomie skoncentrować, skupić. Im bardziej próbuję, tym gorzej mi to wychodzi...
Cytat:Staram się przypomnieć sobie jak ja odbierałam świat kiedy byłam w Twoim wieku. Tak pomyślałam, że może Ci to trochę pomóc w wyrażeniu tego, jak Ty go odbierasz. A jeśli to sformułujesz, to łatwiej Ci będzie to zracjonalizować.
I piszesz naprawdę dokładnie, dzięki czemu wiem co mi we łbie siedzi...
Terapia śmiechowa; postaram się wypróbować, choć PÓKI CO, wydaję mi się że to poprawia "nastrój" tylko na chwilę
Cytat:Myślę, że to nie dziwne, że boisz się ich reakcji. Dopóki im o tym nie powiesz będą Cię traktować raczej jako nieśmiałego. Powiedzenie komuś o tym, że to poważniejsze problemy może prowadzić do pewnej stygmatyzacji - zaszufladkowania Cię jako "innego". Szczególnie jeśli osoba, której to mówisz, sama jest niedojrzała. Nie chcę Ci doradzać w tej kwestii, sam musisz zdecydować, czy Twój przyjaciel jest na tyle dojrzały i wyrozumiały, żeby to przyjąć i starać się Ci pomóc, czy jeśli się dowie, raczej się od Ciebie oddali.
Właśnie to jest kolejna paradoksalna sytuacja; ludzie nie uważają mnie za nieśmiałego. Może nie uważają też mnie za duszę towarzystwa, ale nikt nigdy nie powiedział mi, że jestem nieśmiały. Co do mojego przyjaciela; jest do dla mnie najlepsza osoba pod słońcem, która wiem że mnie wysłucha i doradzi. Jednak, pomimo tego... Nie potrafię, nie chcę mu tego mówić. Ufam mu, naprawdę, ale kolejna rzecz której się boję i nie lubię robić, to "zgorszenie" w oczach innych ludzi... Często okłamuje ludzi, niech myślą że jestem normalnym nastolatkiem który ma co robić ze swoim życiem... Szkoda że w rzeczywistości jest zupełnie inaczej. Nie poświęcam czasu niczemu innemu, niż przyglądaniu się własnym myślom. Tak jak już pisałem, potrafię ocenić zachowanie, charakter i zainteresowania innych - własnego zachowania, charakteru i zainteresowań - nie do końca. Czasem mam wrażenie, że jestem rozdarty, na dwie inne osoby. Moje "ego" i moje drugie "ego", te negatywniejsze, silniejsze...
Często przeszkadza mi też to, że ja "lgnę" do tego mojego kumpla, chciałbym spędzać z nim więcej czasu; w końcu uważam go za przyjaciela. Jednak nie potrafię zaproponować mu spotkania (mieszka ok. 20 km ode mnie), wiem że ma swoją ekipę i nie chcę mu truć gitary. Boję się, że pomyśli sobie "A ty nie masz co robić u siebie, że tak ciągle chciałbyś ze mną spędzać czas?". On raczej też tak szybko nie zaproponuje mi spotkania, w końcu byliśmy razem przez tydzień; mój mózg znów daje mi negatywne sygnały "Pewno jest już tobą znudzony!", "Ma cię dość!", "Jesteś nudnym człowiekiem!". Brakuje mi tej śmiałości, żeby najnormalniej w świecie zaproponować spotkanie, nie rozmyślając "A co on sobie o mnie pomyśli...".
Śmieszne jest też to, że czasami gdy mam możliwość spotkać się z jakimiś innymi znajomymi, to ja najnormalniej w świecie zaczynam kręcić, wymyślać wymówki; nie chcę mi się ruszyć z domu. Zdaję sobie sprawę, jak gnije i nie umiem tego zmienić...
Ciężko jest też cokolwiek zmienić. Gdy teraz próbuje blokować moje "automatyczne negatywne myśli", w moim mózgu od razu pojawia się kolejna destrukcyjna myśl "A po co to zmieniać, przecież nie chce ci się! Lubisz o tym myśleć! Wiesz ile czasu minie, zanim cokolwiek zmienisz? A i na pewno się nie uda - jak zwykle! Zmienisz swój sposób myślenia, i co z tego?"
Brr, to jest okropne, czasem mam ochotę wysadzić sobie łeb...