08 Sty 2017, Nie 19:23, PID: 607299
W podstawówce, gimnazjum czy liceum dziewczyny.
Jednak dużo z nich wprost mówiło co innego, a za plecami obgadywało, toteż stopniowo zaczęłam ograniczać kontakt z dziewczynami, ze strachu.
Miałam w zasadzie jedną przyjaciółkę, podobną do mnie, z którą czułam się dobrze i wiedziałam, że nie zrobi niczego przeciwko mnie. Jednak po pewnym czasie moje dziwactwa zaczęły jej przeszkadzać i kontakt się urwał.
Teraz mam w zasadzie 2-3 koleżanki, z którymi spotykam się rzadko, choć chciałabym częściej, ale się boję. Strach wynika z:
1) Muszę zainicjować spotkanie --> ona napisze że nie może / nie chce -> poczuję się źle/ odrzucona/ nieinteresująca.
2) Zgodzi się --> muszę tak zaplanować spotkanie, by nie było nudno, muszę dostarczać nieustannych atrakcji, żeby potem nie pomyślała "po co się z nią spotkałam, ona jest taka nudna"
W konsekwencji żadnych spotkań nie aranżuję, sama czekam na kontakt...
chłopaki:
w podstawówce czy gimnazjum zero, w liceum zakumplowałam się z jednym, potem kontakt się urwał choć mieszka w tej samej dzielnicy.
Po liceum zaczęłam dostrzegać, że z facetami jakoś łatwiej jest się zakumplować. Że nie obgadują za plecami, a jak coś im się nie podoba, to walą prosto z mostu. Do tej pory lepiej czuję się w towarzystwie facetów, raczej jestem sobą, bo przy dziewczynach staram się być idealna, byleby mnie polubiły i nie miały powodu do obgadywania. Miałam jednego przyjaciela, jedyna chyba osoba z którą czułam się naprawdę swobodnie i nie bałam się rzucać nawet największych głupot. Ale się s+ x)
Jednak dużo z nich wprost mówiło co innego, a za plecami obgadywało, toteż stopniowo zaczęłam ograniczać kontakt z dziewczynami, ze strachu.
Miałam w zasadzie jedną przyjaciółkę, podobną do mnie, z którą czułam się dobrze i wiedziałam, że nie zrobi niczego przeciwko mnie. Jednak po pewnym czasie moje dziwactwa zaczęły jej przeszkadzać i kontakt się urwał.
Teraz mam w zasadzie 2-3 koleżanki, z którymi spotykam się rzadko, choć chciałabym częściej, ale się boję. Strach wynika z:
1) Muszę zainicjować spotkanie --> ona napisze że nie może / nie chce -> poczuję się źle/ odrzucona/ nieinteresująca.
2) Zgodzi się --> muszę tak zaplanować spotkanie, by nie było nudno, muszę dostarczać nieustannych atrakcji, żeby potem nie pomyślała "po co się z nią spotkałam, ona jest taka nudna"
W konsekwencji żadnych spotkań nie aranżuję, sama czekam na kontakt...
chłopaki:
w podstawówce czy gimnazjum zero, w liceum zakumplowałam się z jednym, potem kontakt się urwał choć mieszka w tej samej dzielnicy.
Po liceum zaczęłam dostrzegać, że z facetami jakoś łatwiej jest się zakumplować. Że nie obgadują za plecami, a jak coś im się nie podoba, to walą prosto z mostu. Do tej pory lepiej czuję się w towarzystwie facetów, raczej jestem sobą, bo przy dziewczynach staram się być idealna, byleby mnie polubiły i nie miały powodu do obgadywania. Miałam jednego przyjaciela, jedyna chyba osoba z którą czułam się naprawdę swobodnie i nie bałam się rzucać nawet największych głupot. Ale się s+ x)