10 Mar 2017, Pią 11:31, PID: 620037
stap!inesekend napisał(a):No super, bo u mnie nie był. Co z tego, że chwilę się czułem nieźle, co prawda zasypiając na stojąco o północy, ale wstając rano rześki i wypoczęty, skoro chwilę później to minęło?
Wręcz pamięć o tym tym bardziej wkurza.
Ja myśle tak samo.
Co z tego, że wiem, iż moze być lepiej, skoro na niewiele się to zdaje.
Czytałem wiele terapii. I nawet jeśli wiem w jaki sposób postępować z lękami, np. różne sposoby na negatywne myśli, to u mnie to nie działa, bo ja nawet nie zdąże nic pomyśleć, a już jestem cały zlany potem, zaczynam się czuć niekomfortowo na tyle, że włącza mi się mechanizm ucieczki. To jest jak kotwica. Probowałem, długo nad sobą pracować, ale to nic nie daje.
Jestem sfrustrowany ponieważ, wiem, że czas ucieka a mojego straconego czasu/życia nikt mi nie odda.
Wiem, że psychoteraupeta nigdy Ci nie powie, że będziesz musiał chodzić na terapie przez cały czas a wyniki będą znikome względem tego jak szybko to nastąpi na lekach.
I też długo zastanawiałem się, w jaki sposób terapia może wpłynąć na zmiany biochemiczne w mózgu, bo zakładam, że cały proces wychodzenia polega właśnie na tym.
Zakładając, że biorąc X lęk nasza osobowość się zmienia, a pod wpływem leku Y nasza osobowośc zmienia się jeszcze w inny sposób, wiec dochodze do wniosku, że naszą osobowość, to kim jesteśmy, jak myślimy, jak żyjemy jest uwarnkuwoane przez różne hormony, neuroprzekaźniki w naszym organizmie.
Co z tego, że ja już na tyle zakorzeniłem w sobie jakieś przekonanie, że potrafie realnie ocenic syutacje, że nawet widze jaki mój lęk jest irracjonalny skoro nie potrafię go zatrzymać w inny sposób niż znalezienie się w "bezpiecznym" miejscu.