21 Cze 2017, Śro 19:45, PID: 705292
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 21 Cze 2017, Śro 19:57 przez Pawel16.)
Ja po latach uzaleznienia od kompa zostalem sila wziety do pracy( z czego teraz sie ciesze). Wiadomo przed pierwszym dniem to sralem ze strachu ale udalo mi sie pojsc. Moj wujek mnie tam zaprowadzil i czaly czas byl tez ze mna co dawalo mi lepsze samopoczucie ale pozbawialo mnie ucieczki stamtad i odmowy pracy Pierwsze dni to byla masakra, zeby usiedziec tam te 8 godzin a co dopiero pracowac i rozmawiac z innymi. A w glowie ciagle mialem strach, ze zaraz ktos zacznie mi dokuczac tak jak kiedys w szkole. Moje obawy sie nie potwierdzily. Mialem szczescie, ze udalo mi sie trafic na mega dobrych ludzi i z czasem udalo mi sie ze wszystkimi dogadac, w tym sensie, ze nie mam jakichs wrogow. Malomownosc na poczatku doskwierala mi i to bardzo ale inni zagadywali do mnie i pomagali mi, a skoro komunikacja z innymi u mnie lezala to chcialem sie wykazac chociaz dobra praca. Nawet "gora" mojego dzialu mnie polubila, chyba dlatego, ze jestem mily. Teraz wyszlo tak, ze ja mam teraz lepiej niz ci starzy pracownicy tzn dostaje lepsza i lzejsza prace do wykonywania. Inni chyba troche zazdrosni sa i nawet ksywke mi dali " Ksiaze" , ale nauczylem sie troche dystansu i nie zwracam na to az takiej duzej uwagi. Jeszcze o tej malomownosci to ja robie cos takiego, ze jak nie wiem co mowic to pytam sie o byle co, czesto codziennie o to samo np o pogodzie albo na jaka zmiane jutro pracuje, zeby nie bylo tej ciszy i wtedy tez rysuje sie lepszy obraz mnie i zeby tez nie popelniac tego bledu co w szkole. Teraz jestem na urlopie i szczerze przyznam, ze mimo, ze praca ciezka to tesknie za nia i za tymi ludzmi. Na dzien dzisiejszy nie wyobrazam sobie nie pracowac, co kiedys dla mnie bylo jakims paradoksem. Pracuje juz rok i przez ten czas zmienilem sie. Kiedys nie dalo sie ze mna dogadac liczyly sie dla mnie tylko gry ale teraz jest lepiej. Wiadomo, ze jakas menda trafic sie musi ale nie jest on na moim dziale. Jest to pewien chlopaczek-cwaniaczek w moim wieku i chyba wyczul mnie jaki jestem i zaczal zaczepiac. Ja udawalem, ze mysle, ze zartuje i sam z siebie sie tez smialem. Ale strasznie mnie to wkurzalo i pozniej balem sie go, zeby nie zaczepil po raz kolejny a ja mu wtedy nie bede umial odpowiedziec. Ostatnio nic juz do mnie nie mowil ale mam jakas dziwna agresje wobec niego i chore marzenia, ze tylko czekam az mnie zaczepi, zebym mial powod rzucic sie na niego i bic go do nieprzytomnosci az inni musieliby mnie odciagac, troche mnie to niepokoi.
Wnioski sa proste, wazne jest otoczenie do jakiego wchodzimy i ludzie, ktorych poznajemy. Jesli inni nas beda akceptowac i interesoac sie nami to cos takiego jak malomownosc nie bedzie nam doskwierac, przynajmniej ja tak mysle i tak bylo w moim przypadku a jesli bedzie odwrotnie to coz... bede z nami jeszcze gorzej niz dotychczas. Gdybym mial taka akceptacje w najlepszych latach mojego zycia czyli w liceum to prawdopodobnie bylbym teraz inna osoba.
Wnioski sa proste, wazne jest otoczenie do jakiego wchodzimy i ludzie, ktorych poznajemy. Jesli inni nas beda akceptowac i interesoac sie nami to cos takiego jak malomownosc nie bedzie nam doskwierac, przynajmniej ja tak mysle i tak bylo w moim przypadku a jesli bedzie odwrotnie to coz... bede z nami jeszcze gorzej niz dotychczas. Gdybym mial taka akceptacje w najlepszych latach mojego zycia czyli w liceum to prawdopodobnie bylbym teraz inna osoba.