15 Lut 2018, Czw 20:02, PID: 731002
Oj, to jest chyba moja główna maska - jeśli jest jakaś poważna rozmowa, stresuję się podczas rozmowy to włącza mi się uśmiech. Napinają mi się mięśnie twarzy, mam nerwowego banana na twarzy i moja mowa brzmi tak, jakbym był rozbawiony. Mam problem z autentycznym "smuceniem się", byciem poważnym - to jakby lęk przed pokazaniem siebie bez maski.
Ciężko mi się rozmawia o sprawach poważnych, nie chcę mówić o swoich problemach. Mam tak zakodowane, że moje problemy w obliczu innych są kompletnie niepoważne, nie powinienem nimi nikogo obciążać, więc jeśli o czymś mówię, to próbuję robić to z lekkością lub żartując. To jedna z ważniejszych rzeczy, nad którą chcę pracować, bo moim zdaniem uniemożliwia to bliskie, autentyczne relacje.
Czytałem, że u osób z lękiem społecznym mogą wystąpić takie skrajności jak zawsze smutna, poważna mina, lub właśnie nerwowy śmiech. Może to zależy od tego, jaka maska emocjonalna bardziej opłacała nam się w przeszłości?
Ciężko mi się rozmawia o sprawach poważnych, nie chcę mówić o swoich problemach. Mam tak zakodowane, że moje problemy w obliczu innych są kompletnie niepoważne, nie powinienem nimi nikogo obciążać, więc jeśli o czymś mówię, to próbuję robić to z lekkością lub żartując. To jedna z ważniejszych rzeczy, nad którą chcę pracować, bo moim zdaniem uniemożliwia to bliskie, autentyczne relacje.
Czytałem, że u osób z lękiem społecznym mogą wystąpić takie skrajności jak zawsze smutna, poważna mina, lub właśnie nerwowy śmiech. Może to zależy od tego, jaka maska emocjonalna bardziej opłacała nam się w przeszłości?