28 Lut 2018, Śro 4:14, PID: 733311
Myślę, że psychoterapeuci są pomocni, bo jeżeli nie ma nikogo, naprawdę nikogo z kim można porozmawiać o problemach to terapia jest jedynym wyjściem. Nie powiem, że mam z nimi dobre doświadczenia, ale wiem że ta możliwość rozmowy, wyżalenia się była mi pomocna, gdy uczęszczałam na takie spotkania. Nie czułam się winna, że obciążam kogoś bliskiego moimi troskami albo wiedziałam, że ta godzina jest tylko dla mnie i mogę mówić co chcę, nie musiałam pilnować się czy muszę teraz w zamian posłuchać co u pani terapeutki, jak się czuję, jakie ma plany. Maksymalnie skupiałam się na sobie i swoich problemach. Jej zadaniem była odpowiedź i reakcja na to co mówię i to mnie w jakimś stopniu rozluźniało, odstresowywało. Plus warto pobyć z kimś spoza naszego środowiska. Ja miałam taki czas, że jedyny kontakt był tylko z rodzicami i siostrą, więc terapia była odskocznią od tego co codzienne. Dzięki temu można było nabrać nowych perspektyw na własne życie i nadzieje... wiecie, że będzie lepiej, bo życie to nie tylko te znane 4 ściany i ci sami ludzie, którzy wydaje się, że cię definiują.
Muszę jednak przyznać, że przy pierwszej wizycie, gdy miałam około 18 lat to bardzo źle odbierałam swoją terapeutkę. Również wydawało mi się, że się ze mnie śmieje, że źle wyglądam w jej oczach. Teraz ciężko mi powiedzieć czy moje podejrzenia były uzasadnione. Kolejna pani psychoterapeutka do której chodziłam, już w wieku 23 lat, wydawała się zaangażowana, ale widziałam z czasem, że chyba moje opowieści przerosły ją? Chyba tak to odebrałam. Poza tym po ludzku poczułam, że nie nadajemy na tej samej fali. Nie miałam o to pretensji, zrozumiałam tylko, że nie łatwo trafić na odpowiedniego specjalistę, bo istotne jest dla nas jakim jest człowiekiem. Może mieć same dobre opinie w internecie (jak moja terapeutka), ale czułam, że opowiadam jej o świecie, którego nie zna.
Oczywiście ważne jest z jakim nastawieniem idziemy na terapie. Jeśli będziemy bardziej skupieni na terapeucie niż nas samych czy z góry zakładamy, że to nie ma sensu to nie ma co oczekiwać poprawy. Przynajmniej ja tak myślę.
Muszę jednak przyznać, że przy pierwszej wizycie, gdy miałam około 18 lat to bardzo źle odbierałam swoją terapeutkę. Również wydawało mi się, że się ze mnie śmieje, że źle wyglądam w jej oczach. Teraz ciężko mi powiedzieć czy moje podejrzenia były uzasadnione. Kolejna pani psychoterapeutka do której chodziłam, już w wieku 23 lat, wydawała się zaangażowana, ale widziałam z czasem, że chyba moje opowieści przerosły ją? Chyba tak to odebrałam. Poza tym po ludzku poczułam, że nie nadajemy na tej samej fali. Nie miałam o to pretensji, zrozumiałam tylko, że nie łatwo trafić na odpowiedniego specjalistę, bo istotne jest dla nas jakim jest człowiekiem. Może mieć same dobre opinie w internecie (jak moja terapeutka), ale czułam, że opowiadam jej o świecie, którego nie zna.
Oczywiście ważne jest z jakim nastawieniem idziemy na terapie. Jeśli będziemy bardziej skupieni na terapeucie niż nas samych czy z góry zakładamy, że to nie ma sensu to nie ma co oczekiwać poprawy. Przynajmniej ja tak myślę.