18 Cze 2018, Pon 18:33, PID: 751214
(18 Cze 2018, Pon 16:01)klocek napisał(a): Skoro już jesteśmy przy tym temacie, to najbardziej nie podoba mi się właśnie to, że w dzisiejszym społeczeństwie i z dzisiejszymi kobietami raczej nie da się kierować miłością. Jeżeli jesteś zakochany w lasce, to raczej zostaniesz wykorzystany.
To właśnie miłość, tzn. stan zakochania, najczęściej jest przez laski nazywana desperacją!
Zakochanie to nie miłość. To tylko stan chemicznego upojenia, który prędzej czy później mija, i wtedy (jeśli nie ma miłości) to jest zazwyczaj po ptokach. Zakochanie kojarzysz z desperacją, bo być może przez pryzmat własnych doświadczeń kojarzy Ci się z emocjonalnym uzależnieniem, którym wcale nie musi być, o ile ma się wystarczająco wysoką samoocenę.
(18 Cze 2018, Pon 15:47)klocek napisał(a): Mój interes to interes partnerki.
Jeżeli moim celem i moim szczęściem jest rodzina, to chyba naturalne, że chcę, żeby im było dobrze.
Uszczęśliwianie partnerki uszczęśliwia mnie. To trochę tak, jakby mój ośrodek przyjemności był podłączony do niej i co jej sprawia przyjemność, sprawia także mi.
A takie "uszczęśliwianie partnerki dla siebie" to moim zdaniem zwykły mechanizm obronny - racjonalizacja, usprawiedliwianie przed samym sobą emocjonalnej zależności. Silny, pewny siebie, atrakcyjny facet nigdy nie powie, że jego szczęście jest uzależnione od szczęścia kobiety. Owszem, ma on potrzebę zdobywania, bycia z kobietą, dąży do tego. Ale nie uzależnia od kobiety swojego szczęścia. Kiedy jest sam, też potrafi dać sobie radę i potrzeba kolejnego związku nie staje się automatycznie nadrzędnym celem.
Btw, kiedyś też myślałem, że "moim celem i szczęściem jest rodzina". Ale to jest błędne koło. Ani kobieta, ani rodzina nie wypełni pustki, którą nosisz w sobie. A dopóki sam jej nie zaradzisz, to żadnego związku ani rodziny nie stworzysz.