23 Mar 2019, Sob 14:19, PID: 786616
(23 Mar 2019, Sob 9:14)inwaf napisał(a): Tyle tylko, czy w epoce gdzie lekarze psychiatrzy wypisują benzodiazepiny i SSRI jak landrynki każdemu kto przyjdzie i powie, że ma obniżony nastrój i pojawiające się stany niepokoju, to na pewno dobra tendencja dla wyszukiwania testerów tychże środków?Nie zrozumiałem zdania. Zbyt barokowa składnia, nawet nie wiem za bardzo, co jest podmiotem.
Mogę potwierdzić, że niektórzy lekarze (nie tylko psychiatrzy) zbyt lekkomyślnie przepisują leki (szczególnie benzodiazepiny) bez starannego wywiadu i rozpoznania.
(23 Mar 2019, Sob 9:14)inwaf napisał(a): Zatem, zakładając zaburzenia jakiś związków organicznych w mózgu (w domyśle serotonin i innych nieserotonin) wywołanych bez jakiegokolwiek wpływu środków chemicznych z zewnątrz (w domyśle narkotyków, alkoholu etc.), a w związku wyłącznie z reakcjami samego organizmu na okoliczności (lęki, strachy etc.) to czy ich regulacja nie POWINNA następować wyłącznie środkami służącymi do samoregulacji organizmu, czyli krótko mówiąc, bez leków? Mam tutaj na myśli choćby techniki relaksacji, które niejako wywołują efekt generalizacji, czy psychoterapia na której pracuje się nad sobą, co sprzyja - również niejako - powrotowi do homeostazy chemicznej. Zmierzam do tego, że jeżeli problem rozpoczął się w człowieku, z powodu jego reakcji, działań i zaniechań, to czy nie należy pozbyć się problemu tą samą drogą? Zmienić to co problem wywołało. Wyłączam spod rozważań samozabójców i jakichś niebezpiecznych dla otoczenia ninja-skrytobójców, bo tutaj trzeba interweniować i zdaje się otumaniać. W zasadzie to ograniczyłbym do stanów dosyć stabilnych.Jak zauważyłeś, są przypadki, gdy według stanu obecnej wiedzy farmakoterapia lub inne interwencje "zewnętrzne", "nienaturalne" (np. elektrowstrząsy) są bezwzględnie konieczne.
Czasem może być odwrotnie, farmakoterapia może być przeciwwskazana.
Gdy wyłączymy te przypadki, zgoda na określony sposób leczenia zależy od pacjenta (ew. rodziców, opiekunów). Od jego przekonań zależy to, czy zaakceptuje metody, nazwijmy je, "chemiczne". Może ktoś uważać, że nie chce takich metod i postawić przede wszystkim na psychoterapię, techniki relaksacyjne. Ktoś inny może nie mieć tego typu oporów i uważać, że nie ma nic niestosownego w pozbyciu się problemu "inną drogą, niż on przyszedł".
Oprócz osobistych przekonań znaczenie będzie też mieć dostępność określonych metod, np. czas oczekiwania na wspomnianą psychoterapię, koszty.
Niepowodzenie w jakiejś formie leczenia może nas kierować bardziej w stronę innych metod.
Czasem intensywność cierpienia ma znaczenie - gdy bardzo boli, szukamy szybkiego ukojenia.
Zamiast "wygodą" nazwałbym to wyborem. Wybierając metodę, akceptujemy ryzyko skutków ubocznych. Ważne, żeby pacjent był rzetelnie poinformowany. Oczywiście lekarz jest od tego, żeby zapisać nam leczenie zgodne ze stanem wiedzy medycznej. Ale to, czy wykupimy receptę i łykniemy tabletkę, zależy ostatecznie od nas.