24 Paź 2008, Pią 20:12, PID: 81243
mc napisał(a):no jak nie jak tak ;]Kasumi napisał(a):p.s. ok, wiem o co ci chodzi. Po prostu o "przyjmowanie ze spokojem tego ci niesie los".Trochę bliżej, ale chyba też nie do końca o to chodzi. Nie wiem już jak to wytłumaczyć.
tylko staram sie to maksymalnie uprościć
"Osoba o jakiej tutaj mówię, nie użala się nad sobą, nie zadręcza się, bo wie, że to tylko wzmaga cierpienie."
czyli można to streścić polskim przysłowiem: nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, tyle że tym przypadku o którym mówisz to raczej chodzi o recepte na całe życie
"Raczej godzi się z sytuacją, akceptują ją, zamiast prowadzić ze sobą wenętrzną walkę, bo wie, że takie podejście jest właściwe i konstruktywne."
czyli akceptacja wszystkiego co sie przydaza w życiu; brak rozpamiętywania tego co było i skupianie sie wyłacznie na przyszłości, czyli innymi słowy jak coś się nam nie udało to trudno, godzimy sie z tym, zostawiamy i idziemy dalej
"Inaczej mówiąc, taka osoba akceptuje wolę Boga,nie sprzeciwia się jej, i dlatego, że ją akceptuje, może niejako oderwać się od tego cierpienia, dlatego, że w pełni je akceptując, wyrzeka się siebie i nie odczuwa go jako coś osobistego. Potrafi trwać w tym cierpieniu, ale wewnątrz odczuwać spokój. "
Tu już są schodki. Bo co to właściwie znaczy wyrzec sie siebie? Mi to się kojarzy z odzieleniem duszy od ciała (metaforycznie). Tak jakby odczuwam wszystko tylko dusza, a skoro to dusza, nad która panuje, wiec panuję nad tymi odczuciami i te które mi są niepotrzebne moge odrzucić. Ciało natomiast to tylko narzędzie, którym steruje dusza. Jeżeli to dusza jest tym centrum odczuwania to moge spokojnie odciac sie od odczuć czysto fizycznych. (bosz czy ktoś w ogóle sie połapie w tym co pisze xD) A teraz prościej. To jest chyba tak jak ktoś mi wbija paznokiec w reke a ja sie hmm "znieczulam" tzn. nie dopuszczam do głowy tego bólu, Owszem czuje ten bodziec, że coś tam sie dzieje na rece, ale moja głowa nie odbiera tego jako ból, odcina sie od tego uczucia...