11 Kwi 2021, Nie 2:08, PID: 840493
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 11 Kwi 2021, Nie 2:16 przez beata7.)
(29 Mar 2021, Pon 19:45)Szary napisał(a): Szczerze mówiąc, to nigdy nie miałem takiej obawy. Bardziej chyba lęk przed samą zmianą, procesem, który zapewne jest trudny, który wymaga wiele wysiłku i determinacji. Może też boję się tego, że po całkowitym wyleczeniu spojrzę z politowaniem na swoje życie przed i będzie mi za nie wstyd. Chyba każda możliwa sytuacja przyszła mi do głowy, ale nie lęk przed tym, że nie będę w końcu odczuwał lęku w takich ilościach.
Ja nie odczuwam lęku przed tym że fobii społecznej już nie będzie, tylko skutków tego. Nie znam innego życia niż to z fobią, nie potrafię więc wyobrazić sobie siebie normalnej. A to w czym nie potrafię sobie siebie wyobrazić napawa mnie lękiem. Np. musiałabym chodzić do pracy, robić zakupy, poruszać się samej po mieście, itd... Taka wizja budzi we mnie lęk i sprawia, że waham się co do wizyty u psychiatry. Bo skutki leczenia sprawią że moje życie będzie normalne. Ehhh, nawet nie potrafię tego dobrze ubrać w słowa Tak czy inaczej, to kolejne błędne koło w moim życiu, zaraz po tym że objawy mojej choroby powstrzymują mnie od jej wyleczenia
(29 Mar 2021, Pon 12:49)Jasiu1234 napisał(a): Miałem kiedyś to samo, może nie tyle bałem się co po prostu nie wyobrażałem sobie, że można żyć inaczej.
Natomiast gdy zabrałem się za Richardsa i nofap to po pewnym czasie ten strach czy może zagubienie zaczęło być stopniowo wypierane przez ciekawość i głód postępu. Teraz po wyleczeniu wiem, że było po tysiąckroć warto.
A na jakim poziomie była u ciebie fobia społeczna w najgorszym momencie, zanim zacząłeś coś z nią robić?
(29 Mar 2021, Pon 20:00)Nonna napisał(a): Może tak trochę miałam (?). Bałam się reakcji moich rodziców na to , że zacznę gdzieś wychodzić, spotykać się z ludźmi. Teraz myślę, że to było głupie. Ale nie była to dla mnie przeszkoda w podjęciu terapii.
To ja mam co innego