09 Gru 2008, Wto 2:03, PID: 99673
Witam ponownie,
Dziękuję Wam za cenne uwagi.
Zastanawiałem się właśnie nad tym czy jawnie robić wszystkie rzeczy, żeby złagodzić fobię, ale teraz już wiem że, przynajmniej jak tylko się da powinienem starać się nie pokazywać że robie coś "przez fobię" tylko starać się żeby Ona tego nie wyczuła. Oczywiście w niektórych sytuacjach trzeba mówić o fobii, ale wiem, że dobrze kiedy Ona o tym zapomina i "nieświadomie" daje mi sobie pomóc.
Ciągle zbieram informacje i uwagi co powinienem a czego nie itd. itp.
Myśle że trzeba do tego podejść z dwóch stron. Z jednej tak jak już pisałem korzystać z tej "nieświadomości" a z drugiej szczerze i otwarcie rozmawiać o fobii i zawsze starać się pomagać i "prostować myślenie".
Przypomniało mi się jak jakiś czas temu Ona bała się bo coś pukało jej w okno w nocy. Próbowałem jej to wytłumaczyć na różne sposoby. Np. że deszcz uderza w parapet, albo coś puka w rurach bo są zapowietrzone, albo że występuje tzw. "zmęczenie materiału". Niestety byłem daleko od niej w swoim domu a Ona bała się odsłonić zasłonkę żeby sprawdzić co to, więc strach pozostał chociaż stał się mniejszy.
Próbuje zagłębić się teraz w medytację, bo widze tu szanse. Niestety materiałów jest tak dużo że nie starcza mi czasu...
Ale nie poddam się... i nie pozwolę jej się poddać...
Pozdrawiam Was
Dziękuję Wam za cenne uwagi.
Zastanawiałem się właśnie nad tym czy jawnie robić wszystkie rzeczy, żeby złagodzić fobię, ale teraz już wiem że, przynajmniej jak tylko się da powinienem starać się nie pokazywać że robie coś "przez fobię" tylko starać się żeby Ona tego nie wyczuła. Oczywiście w niektórych sytuacjach trzeba mówić o fobii, ale wiem, że dobrze kiedy Ona o tym zapomina i "nieświadomie" daje mi sobie pomóc.
Ciągle zbieram informacje i uwagi co powinienem a czego nie itd. itp.
Myśle że trzeba do tego podejść z dwóch stron. Z jednej tak jak już pisałem korzystać z tej "nieświadomości" a z drugiej szczerze i otwarcie rozmawiać o fobii i zawsze starać się pomagać i "prostować myślenie".
Przypomniało mi się jak jakiś czas temu Ona bała się bo coś pukało jej w okno w nocy. Próbowałem jej to wytłumaczyć na różne sposoby. Np. że deszcz uderza w parapet, albo coś puka w rurach bo są zapowietrzone, albo że występuje tzw. "zmęczenie materiału". Niestety byłem daleko od niej w swoim domu a Ona bała się odsłonić zasłonkę żeby sprawdzić co to, więc strach pozostał chociaż stał się mniejszy.
Próbuje zagłębić się teraz w medytację, bo widze tu szanse. Niestety materiałów jest tak dużo że nie starcza mi czasu...
Ale nie poddam się... i nie pozwolę jej się poddać...
Pozdrawiam Was