16 Wrz 2016, Pią 9:48, PID: 577433
Sorry Blank. Jeszcze ja.
No tak, żeby wierzyć w kartezjański dualizm substancjalny trzeba wiele naiwności. Nie wiem, komu bardziej się dziwić – czy tym, którzy w to dzisiaj wierzą, czy naukowcom, którym wydaje się, że podważenie rzeczonego dualizmu dowodzi braku wolnej woli. Do obserwacji, że po otrzymaniu ciosu metalowym drągiem w łeb traci się przytomność, tj. że również rzekomo niezależna od materii jaźń nagle się wyłącza, nie trzeba być przecież naukowcem. Podobnie ze snem, krojeniem mózgu, chorobami i innymi. Istnieje jednak coś takiego jak dualizm hylemorficzny, nie od dzisiaj, nie od wczoraj, w formie teoretycznej przynajmniej od Arystotelesa (a przeczuwanej może i dawniej), na którym opiera się chrześcijańska, a przynajmniej katolicka koncepcja człowieka jako takiego (bo przecież nie na dualizmie kartezjańskim). Według tego założenia dusza i ciało tu i teraz, na tym ziemskim padole, stanowią jedność, a więc występuje ich współzależność, nawet jeśli temu duchowi można by przypisać rolę spiritus movens. Trochę – ale tylko trochę, bo zależność duszy i ciała w tym ujęciu jest jednak głębsza – przypomina to nasze panowanie nad narzędziami. Owszem panujemy nad nimi, ale jak jakieś narzędzie się zepsuje, to nie jesteśmy w stanie go użyć. Natomiast przekonanie, że są dwie substancje rozłączne musi prowadzić na manowce.
Mówię o duszy, bo żeby mówić o wolnej woli trzeba założyć czynnik pozamaterialny, materia z definicji, czy też ze swojej istoty, jest bowiem zdeterminowana, tzn. podlega prawom fizycznym. Przekonanie, że mózg, konstrukcja materialna, odpowiada za wolną wolę jest sprzecznością samą w sobie. Nie może. Żeby mówić o wolnej woli trzeba założyć coś, co jest przynajmniej w jakimś stopniu od tej materii niezależne i jest w stanie nad nią panować, chociażby odpowiednio ją kierunkując.
Badanie wolnej woli przez materię, tj. za pomocą narzędzi, na materii, czyli mózgu, i przekonanie że czegoś to dowiedzie, to jeden z wielu grzeszków scjentyzmu.
vesanya napisał(a):I nie wierzę w dualizm duszy i ciała - jestem swoim mózgiem, który jest autorem moich myśli i czynów. Przy czym moja wolna wola ma swoje odzwierciedlenie w pracy tej świadomej części, która z większym lub mniejszym powodzeniem stara się zapanować nad moimi "słabościami", czy to wrodzonymi, czy wyuczonymi :-)
No tak, żeby wierzyć w kartezjański dualizm substancjalny trzeba wiele naiwności. Nie wiem, komu bardziej się dziwić – czy tym, którzy w to dzisiaj wierzą, czy naukowcom, którym wydaje się, że podważenie rzeczonego dualizmu dowodzi braku wolnej woli. Do obserwacji, że po otrzymaniu ciosu metalowym drągiem w łeb traci się przytomność, tj. że również rzekomo niezależna od materii jaźń nagle się wyłącza, nie trzeba być przecież naukowcem. Podobnie ze snem, krojeniem mózgu, chorobami i innymi. Istnieje jednak coś takiego jak dualizm hylemorficzny, nie od dzisiaj, nie od wczoraj, w formie teoretycznej przynajmniej od Arystotelesa (a przeczuwanej może i dawniej), na którym opiera się chrześcijańska, a przynajmniej katolicka koncepcja człowieka jako takiego (bo przecież nie na dualizmie kartezjańskim). Według tego założenia dusza i ciało tu i teraz, na tym ziemskim padole, stanowią jedność, a więc występuje ich współzależność, nawet jeśli temu duchowi można by przypisać rolę spiritus movens. Trochę – ale tylko trochę, bo zależność duszy i ciała w tym ujęciu jest jednak głębsza – przypomina to nasze panowanie nad narzędziami. Owszem panujemy nad nimi, ale jak jakieś narzędzie się zepsuje, to nie jesteśmy w stanie go użyć. Natomiast przekonanie, że są dwie substancje rozłączne musi prowadzić na manowce.
Mówię o duszy, bo żeby mówić o wolnej woli trzeba założyć czynnik pozamaterialny, materia z definicji, czy też ze swojej istoty, jest bowiem zdeterminowana, tzn. podlega prawom fizycznym. Przekonanie, że mózg, konstrukcja materialna, odpowiada za wolną wolę jest sprzecznością samą w sobie. Nie może. Żeby mówić o wolnej woli trzeba założyć coś, co jest przynajmniej w jakimś stopniu od tej materii niezależne i jest w stanie nad nią panować, chociażby odpowiednio ją kierunkując.
Badanie wolnej woli przez materię, tj. za pomocą narzędzi, na materii, czyli mózgu, i przekonanie że czegoś to dowiedzie, to jeden z wielu grzeszków scjentyzmu.