29 Gru 2015, Wto 7:13, PID: 500268
Sytuacje stresowe zwykle skutecznie rujnują mój nastrój na resztę dnia. Zwłaszcza jeśli mój stres jest spowodowany przez konflikt z inną osobą, szczególnie kimś bliskim. Ale dobijają mnie również sytuacje, w których popełniam widoczny błąd i ktoś mnie krytykuje, albo kiedy nieświadomie zrobię coś głupiego, jak również kiedy jestem wśród pięknych i pewnych siebie kobiet, które automatycznie wywołują we mnie uczucie zazdrości... W sumie masa rzeczy mnie stresuje i długo by wymieniać.
Tak czy inaczej zauważyłam, że często zdarza mi się, tak jak ann_1992, wyczekiwać takich sytuacji i podświadomie prowokować. Moje negatywne myśli (jak wspominanie przeszłych konfliktów) i presja, by nie popełnić tych samych błędów, powodują gromadzenie się we mnie napięcia, przez co, jak już do owej sytuacji stresowej dochodzi, następuje jego gwałtowne uwolnienie poprzez: podnoszenie głosu, płacz, czasem histerię. Czasem mam wrażenie, że wpadam w błędne koło, bo stres napędza konflikty a konflikty powodują stres i nie wiem co zrobić, by się z niego uwolnić. W dodatku jak już się uspokoję, często nie mam energii ani motywacji na nic. Jest to szalony roller coaster dla mnie i mojego męża, zwłaszcza, że coraz więcej jest we mnie poczucia winy. Czuję że pewnego dnia mogę nie wytrzymać i wyskoczyć z tej pędzącej maszyny, bo być może to jedyny sposób na uwolnienie się z tego. Tylko jak właściwie to zrobić?
Tak czy inaczej zauważyłam, że często zdarza mi się, tak jak ann_1992, wyczekiwać takich sytuacji i podświadomie prowokować. Moje negatywne myśli (jak wspominanie przeszłych konfliktów) i presja, by nie popełnić tych samych błędów, powodują gromadzenie się we mnie napięcia, przez co, jak już do owej sytuacji stresowej dochodzi, następuje jego gwałtowne uwolnienie poprzez: podnoszenie głosu, płacz, czasem histerię. Czasem mam wrażenie, że wpadam w błędne koło, bo stres napędza konflikty a konflikty powodują stres i nie wiem co zrobić, by się z niego uwolnić. W dodatku jak już się uspokoję, często nie mam energii ani motywacji na nic. Jest to szalony roller coaster dla mnie i mojego męża, zwłaszcza, że coraz więcej jest we mnie poczucia winy. Czuję że pewnego dnia mogę nie wytrzymać i wyskoczyć z tej pędzącej maszyny, bo być może to jedyny sposób na uwolnienie się z tego. Tylko jak właściwie to zrobić?