20 Maj 2016, Pią 18:20, PID: 543200
czepianie się skrótów też nie było miłe.
co do celu - dlaczego tylko ja mam czytać miedzy wierszami? Zresztą, cel podałem w pierwszym poście. Uważam, że w swoim wątku soulja nie zawarł wielu konkretów tylko opisał receptę na sukces, którą tak naprawdę każdy zna i niewykluczone, że nawet nieświadomie stara się realizować, tylko IMHO trzeba czegoś więcej, żeby się udało. w sumie - sam do końca nie wiem, czego... wiem też, a przynajmniej odnoszę wrażenie, że gdyby normalnemu człowiekowi bez zaburzeń psychicznych ktoś zalecił bycie radosnym samo z siebie, to ten ktoś popukałby się w czoło, bo przecież nie sposób uciec od zewnetrznych okoliczności. Zresztą, jak się dobrze wczytać w to, co pisze soulja, to on w jednym miejscu pisze o poczuciu wartości płynącym tylko z wnętrza, a za raz potem o byciu radosnym czerpaniu z życia, o Konstaniu z obecności dookoła siebie ekstrawertyków. ot, takie recepty zależne od tego, jak by akurat można się doczepić choćby do marudy takiego jak Zas, czy to wiele lepsze od mojego marudzenia, w którym rzekomo jestem mistrzem?
Ordo Rosarius Equilibrio - rozumiem, dlaczego wszyscy tak uważcie. nie będę z siebie robił optymisty. Ale uważam, że przesadzasz. Mam się z czego cieszyć? Widzisz, wszystko zalezy, jak na to spojrzeć. Mam co jeść, nie mieszkam z ojcem alkoholikiem tylko matka, która zniszczyął mnei psychicznie w dzieciństwei, a od czasów liceumjest przecież spoko. Dzięki duzej wadzie wzroku miałem swego czasu zasiłek i odłożyłem trochę kaski, na pewno niejeden zdrowy mi tego zazdrosci. Chwilowo mam też pracę i jeszcze więcej kaski, która mogę zmarnować na terapie, nowy komputer i niepotrzebne mi ubrania. Tak, nie gnije w slamsach Bombaju. Brz tego wszystkiego byłoby kilka razy gorzej, ale co z tego, skoro najważneijsze rzeczy od lat nienaprawione zatruwają mi tę radość?
To pzrykre, że również podejrzewasz mnei o niszczenieemocjonalne innych ludzi, podczas gdy ja nigdy nie miałem na ty,le odwagi, by tego dokonać. Niszczyłem realcje tylko i wyłacznie swoim brakiem oortwartosci, wycofaniem, lękiem, uciekaniem i zapewne sprawianiem wrażenia dziwaka, którys troni od ludzi. Czy ty myślisz, że tych znajomych, do który cudem się doczepiłem, zrażałem do siebie czymś więcej? Przeceniassz moje mozliwości...
Nardzo możliwe, że masz rację, z jakichś powodów nigdy mi się nie uda. Może z powodu emocji. nie wiem tylko co ci odpowiedzieć na ten długi wywód o biegnięciu myśli. czy całe dnie się zadręczam?
"czy mam jakies malo sympatyczne wizje, nakrecam sie w tym, co zle, czy tak emocjonalnie z tego Zasia z gimnazjum (ktorego juz od dawna nie ma przeciez, to przeszlosc) zostalo duzo, czy nieduzo, tak na co dzien"? nie wiem, moze to ciągle ten sam Zas? czy ciagle sie czymś zadręczam? nie, wrecz przeciwnie, jestem raczej otumaniony, codzienne monotonne życie zagłusza cały ból. od długiego czasu znowu męczą mnei tylko natrętne mysli - pragnienie uczieczki od przeszłości, ucieczki z domu, ucieczki od matki, pragnienie poczucia kontroli nad wszystkim przez zmianę wszystkiego, co materialne - bo psychiki zmienić nie potrafię. no ale ucie też nie mogę, za mało siana, by nie uciec do takiej samej bylejakości. boli mnie główeni wiodk ludzi rozmawiająych ze sobą,ludzi cieszących się wzajemnymi relacjami, interakcjami. najbardziej boli mnei widok młodych ludzi, licealisów, studentów, zazdroszczę im tego, co przed nimi i tego, jacy są, gdy widzę, że wydają się szczęśliwi. Chyab nie czuję juz gniewu ani frustracji, tylko ból i ogromną zazdrość oraz tęsknotę.
ale nie wiem, czy o to ci chodzi
soulja też ucieka od konketów. od odpoweidzi na pytanie gdzie poznał ludzi, pięknei się wymigał. "bo to nieważne" dlaczego "nieważne"? przecież w przeciwieństwie do mnei nie opisałby cudu, więc to byłoby pouczające. ja nie wiem jak zaiwera sie znajomosci w internecie. ok, nie mam też pasji, by się o nie zaczepić, ale to inna kwestia. mawet gdybym miał, pisałbym pewnie o nich na jakimś forum, a nie wyrywał tam laski i przyjaciół.
co do celu - dlaczego tylko ja mam czytać miedzy wierszami? Zresztą, cel podałem w pierwszym poście. Uważam, że w swoim wątku soulja nie zawarł wielu konkretów tylko opisał receptę na sukces, którą tak naprawdę każdy zna i niewykluczone, że nawet nieświadomie stara się realizować, tylko IMHO trzeba czegoś więcej, żeby się udało. w sumie - sam do końca nie wiem, czego... wiem też, a przynajmniej odnoszę wrażenie, że gdyby normalnemu człowiekowi bez zaburzeń psychicznych ktoś zalecił bycie radosnym samo z siebie, to ten ktoś popukałby się w czoło, bo przecież nie sposób uciec od zewnetrznych okoliczności. Zresztą, jak się dobrze wczytać w to, co pisze soulja, to on w jednym miejscu pisze o poczuciu wartości płynącym tylko z wnętrza, a za raz potem o byciu radosnym czerpaniu z życia, o Konstaniu z obecności dookoła siebie ekstrawertyków. ot, takie recepty zależne od tego, jak by akurat można się doczepić choćby do marudy takiego jak Zas, czy to wiele lepsze od mojego marudzenia, w którym rzekomo jestem mistrzem?
Ordo Rosarius Equilibrio - rozumiem, dlaczego wszyscy tak uważcie. nie będę z siebie robił optymisty. Ale uważam, że przesadzasz. Mam się z czego cieszyć? Widzisz, wszystko zalezy, jak na to spojrzeć. Mam co jeść, nie mieszkam z ojcem alkoholikiem tylko matka, która zniszczyął mnei psychicznie w dzieciństwei, a od czasów liceumjest przecież spoko. Dzięki duzej wadzie wzroku miałem swego czasu zasiłek i odłożyłem trochę kaski, na pewno niejeden zdrowy mi tego zazdrosci. Chwilowo mam też pracę i jeszcze więcej kaski, która mogę zmarnować na terapie, nowy komputer i niepotrzebne mi ubrania. Tak, nie gnije w slamsach Bombaju. Brz tego wszystkiego byłoby kilka razy gorzej, ale co z tego, skoro najważneijsze rzeczy od lat nienaprawione zatruwają mi tę radość?
To pzrykre, że również podejrzewasz mnei o niszczenieemocjonalne innych ludzi, podczas gdy ja nigdy nie miałem na ty,le odwagi, by tego dokonać. Niszczyłem realcje tylko i wyłacznie swoim brakiem oortwartosci, wycofaniem, lękiem, uciekaniem i zapewne sprawianiem wrażenia dziwaka, którys troni od ludzi. Czy ty myślisz, że tych znajomych, do który cudem się doczepiłem, zrażałem do siebie czymś więcej? Przeceniassz moje mozliwości...
Nardzo możliwe, że masz rację, z jakichś powodów nigdy mi się nie uda. Może z powodu emocji. nie wiem tylko co ci odpowiedzieć na ten długi wywód o biegnięciu myśli. czy całe dnie się zadręczam?
"czy mam jakies malo sympatyczne wizje, nakrecam sie w tym, co zle, czy tak emocjonalnie z tego Zasia z gimnazjum (ktorego juz od dawna nie ma przeciez, to przeszlosc) zostalo duzo, czy nieduzo, tak na co dzien"? nie wiem, moze to ciągle ten sam Zas? czy ciagle sie czymś zadręczam? nie, wrecz przeciwnie, jestem raczej otumaniony, codzienne monotonne życie zagłusza cały ból. od długiego czasu znowu męczą mnei tylko natrętne mysli - pragnienie uczieczki od przeszłości, ucieczki z domu, ucieczki od matki, pragnienie poczucia kontroli nad wszystkim przez zmianę wszystkiego, co materialne - bo psychiki zmienić nie potrafię. no ale ucie też nie mogę, za mało siana, by nie uciec do takiej samej bylejakości. boli mnie główeni wiodk ludzi rozmawiająych ze sobą,ludzi cieszących się wzajemnymi relacjami, interakcjami. najbardziej boli mnei widok młodych ludzi, licealisów, studentów, zazdroszczę im tego, co przed nimi i tego, jacy są, gdy widzę, że wydają się szczęśliwi. Chyab nie czuję juz gniewu ani frustracji, tylko ból i ogromną zazdrość oraz tęsknotę.
ale nie wiem, czy o to ci chodzi
soulja też ucieka od konketów. od odpoweidzi na pytanie gdzie poznał ludzi, pięknei się wymigał. "bo to nieważne" dlaczego "nieważne"? przecież w przeciwieństwie do mnei nie opisałby cudu, więc to byłoby pouczające. ja nie wiem jak zaiwera sie znajomosci w internecie. ok, nie mam też pasji, by się o nie zaczepić, ale to inna kwestia. mawet gdybym miał, pisałbym pewnie o nich na jakimś forum, a nie wyrywał tam laski i przyjaciół.