20 Maj 2016, Pią 21:44, PID: 543266
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 20 Maj 2016, Pią 22:05 przez Zasió.)
ambicja? tak, chyba brakuje mi ambicji. a moze mi jej nie brakuje, może ją sam w sobie tłamszę. bo kojarzy mi sie z tym dupkiem z podstawówki, z jednej strony sterroryzowanym i uczącym się wbrew sobie,a z drugiej ratującym się poczuciem wyższości, ambicją i pokazywaniem innym, co to nie on. Z jednej strony np. uciekam przed nauką, a z drugiej strony jest we mnie pragnienie - którego nie umiem, nie chcę właściwie zrealizować - by np. obecnie w pracy zdobyć tej wiedzy jak najwięcej i uchodzić przed ludźmi za - to za duże słowo, ale brakuje mi innego - profesjonalistę. przy czym nie chodzi mi o wywyższanie się, nie, to już nie to, chodzi mi o wartość, jaka z tego płynie, poczucia bycia przydatnym. Ale to wiąże sie z walką, z przymusem, i z powrotem do tego stresu i cierpienia, które mnie zniszczyły. nie wiem jak na studiach przez rok byłem wolny od tego, jak potrafiłem pracować i nie cierpieć. właściwie to chyba dzięki ambicji, muszą byc więc dwa rodzaje ambicji...
Ordo Rosarius Equilibrio - widzisz, moze tylko na swój sposób, ale gdzieś głęboko ja przecież też w to chyba wierzę. po co bym to wszystko pisał, nie mając kompletnie nadziei?
i chyba też miałem wtedy taki plan. pewnie realizowany, może zupełnie na opak, nawet na pewno - ale go miałem. tylko dlaczego go miałem? myślę, że tylko dlatego, że zdarzył się ten "cud". nie wykrzesałem tego sam z siebie, nie umiałbym.
no i czy sądzisz, że pamiętając jak było, nie myślałem sobie, nie raz i nie dwa: "skoro wtedy się udało, możesz to zrobić jeszcze raz! uczep się tego, że masz pracę, że jeszcze mniej sie czegoś tam boisz, teraz tylko rób kolejne kroki, byle tylko nie cofnąć się, nie upaść." nie chwalę się tym, bo i nie ma czym, ale przecież miewam czasem takie myśli. no ale, cholera, nie umiem. czasem pojawiają się takie przebłyski, raz na kilka miesięcy, gdy przez jeden dzień znowu czuję, że bym potrafił. ale to potem szybko znika. za szybko. rzeczywistość daje mi po mordzie i się budzę ze snu.
nie sądzę, że to depresja. moze wyuczona bezradność. a może pogarda wobec samego siebie. sam nie wiem...
jeśli z tobą jest tak, jak piszesz, to naprawdę cię podziwiam.
"Soulja... nie musi mowic o konkretach, tez bym nie opowiadal o tym gdzie i kogo poznalem, bo i jakie to ma znaczenie? Ludzi poznac mozna wszedzie, naprawde."
ale wręcz przeciwnie. To banał, że można wszędzie. to pusty frazes. czemu nie moze się pochwalić - poznałem kogoś na forum, a to było tak albo srak. przecież to świetny przykład tego, jak mozna zjednać sobie ludzi, jak to wygląda, tak naprawdę. a tymczasem każdy ucieka w te banały. poznałem, wszędzie można. wiesz, to tak jakby powiedzieć kompletnej łamadze - można zbudować mięśnie, trzeba tylko ćwiczyć, machać hantlami i wyciskać sztangę. niby wszystko już wiadomo. A przecież nawet w machaniu hantlami jest ważna technika.
(soulja - tak, zawieranie znajomości to dla mnie jest poniekąd tajemna sztuka.
kilka razy rozmawiałem tu z kimś, ale krótko. chyba tylko raz sam zacząłem.
nie byłem na spotkaniach, by mieszkam daleko od Gdańska czy Wrocławia. chociaż w połowie lipca mam urlop i gdyby w tym roku była szansa, to mógłbym sie pojawić...)
Brak pasji to moj ogromny problem. tak zostałem wychowany. a może jestem taki pusty. nie wiem. nigdy nie miałem prawdziwej pasji, małpowalem co najwyżej innych. nigdy nie umiałem się wkręcić na maksa. nawet gdy cos robię, nie zapamiętuję, albo zapamiętuje mało. no bo jak oglądasz filmy, to w końcu kojarzysz aktorów, reżyserów, ich dorobek. niby tak naturalnie. ja nigdy tego nie pamiętałem. moze teraz, po latach, jest z tym lepiej... ale nigdy w niczym nie byłem na poziomie, by o tym dyskutować.
wiesz, anwet te gry, w które uciekam... mogę napisać, czy jakaś podoba mi się czy nie, ale nie kupuje nowości, nie jestem zwykle na czasie, nie śledzę newsów. nie myśl, że kiedykolwiek wyplułbym z siebie jakiś snobistyczno-analityczny koemntarz w rodzaju tych, jakimi rzuca o tym czy owym ksenio albo clint.
mangą też się nie inrteresuję. ten randomowy mangowy gejchłopiec to chyba tylko jakieś odbicie mojego ja.
Tak w ogóle to ci dziękuje. dziękuję, że poświeciłeś tyle czasu i to wszystko napisałeś. skoro już bawimy się w energetyczne porównania to... bije z twoich postów jakaś dobra energia.
piwa też nie lubie...
Ordo Rosarius Equilibrio - widzisz, moze tylko na swój sposób, ale gdzieś głęboko ja przecież też w to chyba wierzę. po co bym to wszystko pisał, nie mając kompletnie nadziei?
i chyba też miałem wtedy taki plan. pewnie realizowany, może zupełnie na opak, nawet na pewno - ale go miałem. tylko dlaczego go miałem? myślę, że tylko dlatego, że zdarzył się ten "cud". nie wykrzesałem tego sam z siebie, nie umiałbym.
no i czy sądzisz, że pamiętając jak było, nie myślałem sobie, nie raz i nie dwa: "skoro wtedy się udało, możesz to zrobić jeszcze raz! uczep się tego, że masz pracę, że jeszcze mniej sie czegoś tam boisz, teraz tylko rób kolejne kroki, byle tylko nie cofnąć się, nie upaść." nie chwalę się tym, bo i nie ma czym, ale przecież miewam czasem takie myśli. no ale, cholera, nie umiem. czasem pojawiają się takie przebłyski, raz na kilka miesięcy, gdy przez jeden dzień znowu czuję, że bym potrafił. ale to potem szybko znika. za szybko. rzeczywistość daje mi po mordzie i się budzę ze snu.
nie sądzę, że to depresja. moze wyuczona bezradność. a może pogarda wobec samego siebie. sam nie wiem...
jeśli z tobą jest tak, jak piszesz, to naprawdę cię podziwiam.
"Soulja... nie musi mowic o konkretach, tez bym nie opowiadal o tym gdzie i kogo poznalem, bo i jakie to ma znaczenie? Ludzi poznac mozna wszedzie, naprawde."
ale wręcz przeciwnie. To banał, że można wszędzie. to pusty frazes. czemu nie moze się pochwalić - poznałem kogoś na forum, a to było tak albo srak. przecież to świetny przykład tego, jak mozna zjednać sobie ludzi, jak to wygląda, tak naprawdę. a tymczasem każdy ucieka w te banały. poznałem, wszędzie można. wiesz, to tak jakby powiedzieć kompletnej łamadze - można zbudować mięśnie, trzeba tylko ćwiczyć, machać hantlami i wyciskać sztangę. niby wszystko już wiadomo. A przecież nawet w machaniu hantlami jest ważna technika.
(soulja - tak, zawieranie znajomości to dla mnie jest poniekąd tajemna sztuka.
kilka razy rozmawiałem tu z kimś, ale krótko. chyba tylko raz sam zacząłem.
nie byłem na spotkaniach, by mieszkam daleko od Gdańska czy Wrocławia. chociaż w połowie lipca mam urlop i gdyby w tym roku była szansa, to mógłbym sie pojawić...)
Brak pasji to moj ogromny problem. tak zostałem wychowany. a może jestem taki pusty. nie wiem. nigdy nie miałem prawdziwej pasji, małpowalem co najwyżej innych. nigdy nie umiałem się wkręcić na maksa. nawet gdy cos robię, nie zapamiętuję, albo zapamiętuje mało. no bo jak oglądasz filmy, to w końcu kojarzysz aktorów, reżyserów, ich dorobek. niby tak naturalnie. ja nigdy tego nie pamiętałem. moze teraz, po latach, jest z tym lepiej... ale nigdy w niczym nie byłem na poziomie, by o tym dyskutować.
wiesz, anwet te gry, w które uciekam... mogę napisać, czy jakaś podoba mi się czy nie, ale nie kupuje nowości, nie jestem zwykle na czasie, nie śledzę newsów. nie myśl, że kiedykolwiek wyplułbym z siebie jakiś snobistyczno-analityczny koemntarz w rodzaju tych, jakimi rzuca o tym czy owym ksenio albo clint.
mangą też się nie inrteresuję. ten randomowy mangowy gejchłopiec to chyba tylko jakieś odbicie mojego ja.
Tak w ogóle to ci dziękuje. dziękuję, że poświeciłeś tyle czasu i to wszystko napisałeś. skoro już bawimy się w energetyczne porównania to... bije z twoich postów jakaś dobra energia.
piwa też nie lubie...