02 Lut 2008, Sob 7:25, PID: 11555
Ostatnio w telewizji oglądałam jakąś gale podczas której były rozdawane nagrody. No i jak to zwykle w takiej gali, zwycięzca musi wyjść na scenę i pogadać chwilę do audytorium. I wychodzili w ogromnej większości zwykli, nieprzyzwyczajeni do takich sytuacji ludzie. A, jeszcze zapomniałam, że nadawane to było na żywo (szczegół). Na wszystkich, którzy odbierali nagrody, przypadły tylko 2 (może 3) osoby, po których nie było widać stresu. W większości Ci ludzie byli tak zdenerwowani, że aż mi głupio było patrzeć na nich, bo udzielało mi się ich zdenerwowanie. Niektórzy tak się męczyli, że nie mogłam się doczekać momentu, kiedy już sobie w spokoju usiądą. Taka ciekawostka.
Rady:
1. Najważniejsze jest to, żeby być dobrze przygotowanym.
2. Dystans.
3. Nie patrzeć na ludzi (to rozprasza). Obrać sobie jakiś punkt i tam patrzeć.
4. Mi pomaga to, jak sobie uświadamiam, że Ci wszyscy ludzie, którzy mnie obserwują... niby teraz wydają się tacy twardzi, mocni, ważni i niewzruszeni (bo siedzą! i się gapią!)... więc wyobrażam ich sobie, jak np. wymiotują albo jak siedzą na kiblu i mają rozwolnienie, albo to jak się zachowują jak nikt nie patrzy... i żal mi ich trochę. Od razu łatwiej...
W moim przypadku lęk przed samym występem jest niewyobrażalny. Paradoks w tym, że 100 razy bardziej stresuję się podczas zwykłej rozmowy z ludźmi niż podczas występu przed ludźmi. (Nawet lubię występować.)
Straszne to jest. Lepiej byłoby usłyszeć, że sie mówi za szybko...albo coś tam jeszcze, a nie takie wymyślne teksty. Zaraz po swojej przemowie, kiedy byłam jeszcze cała podekscytowana, roztrzęsiona... i byłam naprawdę z siebie zadowolona, usłyszałam, że wykonywałam ruchy, jak małpa w cyrku, co wyglądało tak śmiesznie, że nie dało się skupić na tym co mówię. Od razu uszy mi opadły...
Rady:
1. Najważniejsze jest to, żeby być dobrze przygotowanym.
2. Dystans.
3. Nie patrzeć na ludzi (to rozprasza). Obrać sobie jakiś punkt i tam patrzeć.
4. Mi pomaga to, jak sobie uświadamiam, że Ci wszyscy ludzie, którzy mnie obserwują... niby teraz wydają się tacy twardzi, mocni, ważni i niewzruszeni (bo siedzą! i się gapią!)... więc wyobrażam ich sobie, jak np. wymiotują albo jak siedzą na kiblu i mają rozwolnienie, albo to jak się zachowują jak nikt nie patrzy... i żal mi ich trochę. Od razu łatwiej...
W moim przypadku lęk przed samym występem jest niewyobrażalny. Paradoks w tym, że 100 razy bardziej stresuję się podczas zwykłej rozmowy z ludźmi niż podczas występu przed ludźmi. (Nawet lubię występować.)
Jona23 napisał(a):Raz po wygłoszeniu referatu, moja koleżanka stwierdziła, że moja wypowiedź brzmiała jak bełkot kosmity Shocked
Straszne to jest. Lepiej byłoby usłyszeć, że sie mówi za szybko...albo coś tam jeszcze, a nie takie wymyślne teksty. Zaraz po swojej przemowie, kiedy byłam jeszcze cała podekscytowana, roztrzęsiona... i byłam naprawdę z siebie zadowolona, usłyszałam, że wykonywałam ruchy, jak małpa w cyrku, co wyglądało tak śmiesznie, że nie dało się skupić na tym co mówię. Od razu uszy mi opadły...