10 Gru 2007, Pon 13:22, PID: 7424
Bardzo mądry post z dobrymi konkluzjami. Mówię o powyższym
Dorzucę swoje trzy grosze, a może nawet i złote
Otóż wg mnie, praca daje człowiekowi nie tylko poczucie sensu, że coś robi, ale także że tworzy coś konstruktywnego. Że istnieje jakiś OWOC jego pracy. Nie tylko konsumuje, ale także sam coś tworzy, produkuje. Ludzie narzekają na pracę, ale tak naprawdę bez niej są tylko pustymi workami, do których tylko można coś włożyć, ale już wyjąć nie. Nic nie daje takiej satysfakcji jak coś osiągniętego samodzielnie lub coś, w co miało się wkład.
Dlatego też tzw. 'dzieci z bogatych domów' świrują. Idiocieją. Bo nie muszą już sami tworzyć, jak ich rodzice/przodkowie. Potrafią tylko żądać. Oczywiście nie mówię tu o wszystkich i w rzeczywistości nie zawsze jest to tak widoczne.
Jak ktoś startuje z bardzo wysokiego pułapu to jest olbrzymie prawdopodobieństwo, że nie podoła trudom utrzymania i tylko zniszczy to, zdefrauduje. Prawdopodobieństwo, że doda coś od siebie, rozwinie tę rzecz jest znikome.
Zaś ci, którzy startują z niskiego poziomu, mogą właściwie tylko poprawić sprawę, albo zostać na dnie. Zaskakujące jest to, że właśnie tacy ludzie odnajdują w życiu więcej sensu niż ci, którzy mogą sobie pozwolić na wiele lub prawie wszystko. Wiedzą, do czego dążyć, nie wiedzą tylko, jak to osiągnąć, ale przecież mają tyle sposobów do wyboru...
Rozpisałem się trochę o pracy, a nie o tym miało być.
Moja pointa miała dotyczyć tego, że najlepiej jest połączyć hobby z pracą. Tworzyć coś i jednocześnie dobrze czuć się robiąc to, a potem jeszcze mieć poczucie spełnienia. Hobby nie zawsze musi polegać na łataniu dziur w czasie, zajęciach.
Wielu ludzi, faktycznie, wymyśla sobie idiotyczne hobby, żeby nie tylko mieć coś do roboty, ale żeby także oryginalnie wyglądać. Wyróżniać się, że niby "ja też coś daję od siebie, warto na mnie zawiesić oko ".
Ale istnieją też jednostki, które całe życie poświęciły na pewien rodzaj aktywności i jeszcze zamieniły to w konstruktywną pracę, a nawet w źródło dochodów. Widać to na przykładzie chociażby mojego sąsiada, domorosłego zegarmistrza. Cały dom w zegarach, codziennie w nich dłubie, teraz to już raczej dla czystej satysfakcji niż jako usługa, ale kiedyś także tworzył, pomagał innym, sprzedawał itd.
Natomiast ludzie, którzy całymi dniami np. oglądają filmy albo grają w określoną grę mają zapełniony czas. Teoretycznie mają też ciekawe zajęcie i przyjemność. Ale czy dają coś od siebie? Czy są konstruktywni i twórczy? Odpowiedź jest jedna...
Ale i tak tacy przynajmniej nie oddają się nudzie, stagnacji, zupełnej niemocy.
Najgorzej jest, jeśli jedynym hobby stają się rozmyślania, analizy sensu życia, jego poszukiwanie. Sensu życia nie można szukać. Przychodzi sam, z czasem, kiedy Ty powoli porządkujesz swoje życie. To coś jak z miłością - jeśli jej nie szukasz, to sama przychodzi. Ale nie można też czekać bez wysiłku, bez żadnego ruchu w tę stronę. Tak samo jest z sensem życia. Nie znajdzie się go ani rozmyślając dniami i nocami, ani uciekając od możliwości jego wykształcenia.
Rozmyślając na sobą, też możemy się tylko zdołować. Bo rozmyślanie takie może prowadzić tylko do jednych wniosków - jak poprawić swoje życie, jak będzie wyglądać przyszłość itd. Szukamy swoich wad, bo te trzeba eliminować lub poprawiać.
My zresztą i tak nie jesteśmy pierwsi. Od zawsze byli ludzie, którzy podejmowali ryzyko zagłębiania się w zakamarki swojego umysłu i próbowali połączyć rozdrobnioną całość, jaką jest ludzki umysł w spójną, koherentną całość. Tak, filozofowie nie mieli lekkiego życia. Często nie kończyli najlepiej. Niezrozumiani przez ludzi, uważani (skądinąd całkiem słusznie) za odludków i indywidua 'szukające dziury w całym', porzuceni przez społeczeństwo, którego myśli nadawały na zupełnie innej częstotliwości niż rozwinięte aż do przesady myśli filozofa; dogorywali swojego żywota w zaawansowanej chorobie psychicznej lub alienacji. Nie mogąc połączyć układanki, jaką jest ten świat, tworzyli swój własny świat z innymi prawami i dodatkowo funkcjonowali w nim, co równa się szaleństwu. Albo też ostatecznie poddawali się i nie kończyli swojej myśli, wiedząc, że nie jest to możliwe, wracali do rzeczywistości, od której jednak byli już na tyle oderwani i na tyle lepiej rozwinięci, że nie pasowali do tego świata.
Na przykład tacy Nietzsche, Schopenhauer, Kant. Żaden nie dumał na dworach jakiegoś władcy, nie był rozumiany i podziwiany przez mu współczesnych. Wszyscy w końcu odcinali się od świata bądź wpadali w obłęd.
Ho, ho, ho (udając nieświętego Mikołaja...), to się rozpisałem. No w każdym razie: konkludując, nie warto zagłębiać się w rozmyślania. Nie warto wybiegać swoimi myślami w nieodkryte rejony, w przyszłość. Nie będzie wtedy nikogo, kto byłby w stanie nas zrozumieć, podzielić się swoimi refleksjami.
Bo sens życia nie jest tak naprawdę skomplikowaną rzeczą. To najprostsze możliwe rozwiązanie, które nadaje ciągłość bytowi. Inne dla każdej jednostki.
W myślach szczęścia nie odnajdziemy. We wspomnieniach jedynie jego namiastkę. W słowach tylko jego iluzję. Szczęścia trzeba szukać w czynach.
*Roni łzę*
Może będę cytowany (banały straszne)
Pozdrawiam
Dorzucę swoje trzy grosze, a może nawet i złote
Otóż wg mnie, praca daje człowiekowi nie tylko poczucie sensu, że coś robi, ale także że tworzy coś konstruktywnego. Że istnieje jakiś OWOC jego pracy. Nie tylko konsumuje, ale także sam coś tworzy, produkuje. Ludzie narzekają na pracę, ale tak naprawdę bez niej są tylko pustymi workami, do których tylko można coś włożyć, ale już wyjąć nie. Nic nie daje takiej satysfakcji jak coś osiągniętego samodzielnie lub coś, w co miało się wkład.
Dlatego też tzw. 'dzieci z bogatych domów' świrują. Idiocieją. Bo nie muszą już sami tworzyć, jak ich rodzice/przodkowie. Potrafią tylko żądać. Oczywiście nie mówię tu o wszystkich i w rzeczywistości nie zawsze jest to tak widoczne.
Jak ktoś startuje z bardzo wysokiego pułapu to jest olbrzymie prawdopodobieństwo, że nie podoła trudom utrzymania i tylko zniszczy to, zdefrauduje. Prawdopodobieństwo, że doda coś od siebie, rozwinie tę rzecz jest znikome.
Zaś ci, którzy startują z niskiego poziomu, mogą właściwie tylko poprawić sprawę, albo zostać na dnie. Zaskakujące jest to, że właśnie tacy ludzie odnajdują w życiu więcej sensu niż ci, którzy mogą sobie pozwolić na wiele lub prawie wszystko. Wiedzą, do czego dążyć, nie wiedzą tylko, jak to osiągnąć, ale przecież mają tyle sposobów do wyboru...
Rozpisałem się trochę o pracy, a nie o tym miało być.
Moja pointa miała dotyczyć tego, że najlepiej jest połączyć hobby z pracą. Tworzyć coś i jednocześnie dobrze czuć się robiąc to, a potem jeszcze mieć poczucie spełnienia. Hobby nie zawsze musi polegać na łataniu dziur w czasie, zajęciach.
Wielu ludzi, faktycznie, wymyśla sobie idiotyczne hobby, żeby nie tylko mieć coś do roboty, ale żeby także oryginalnie wyglądać. Wyróżniać się, że niby "ja też coś daję od siebie, warto na mnie zawiesić oko ".
Ale istnieją też jednostki, które całe życie poświęciły na pewien rodzaj aktywności i jeszcze zamieniły to w konstruktywną pracę, a nawet w źródło dochodów. Widać to na przykładzie chociażby mojego sąsiada, domorosłego zegarmistrza. Cały dom w zegarach, codziennie w nich dłubie, teraz to już raczej dla czystej satysfakcji niż jako usługa, ale kiedyś także tworzył, pomagał innym, sprzedawał itd.
Natomiast ludzie, którzy całymi dniami np. oglądają filmy albo grają w określoną grę mają zapełniony czas. Teoretycznie mają też ciekawe zajęcie i przyjemność. Ale czy dają coś od siebie? Czy są konstruktywni i twórczy? Odpowiedź jest jedna...
Ale i tak tacy przynajmniej nie oddają się nudzie, stagnacji, zupełnej niemocy.
Najgorzej jest, jeśli jedynym hobby stają się rozmyślania, analizy sensu życia, jego poszukiwanie. Sensu życia nie można szukać. Przychodzi sam, z czasem, kiedy Ty powoli porządkujesz swoje życie. To coś jak z miłością - jeśli jej nie szukasz, to sama przychodzi. Ale nie można też czekać bez wysiłku, bez żadnego ruchu w tę stronę. Tak samo jest z sensem życia. Nie znajdzie się go ani rozmyślając dniami i nocami, ani uciekając od możliwości jego wykształcenia.
Rozmyślając na sobą, też możemy się tylko zdołować. Bo rozmyślanie takie może prowadzić tylko do jednych wniosków - jak poprawić swoje życie, jak będzie wyglądać przyszłość itd. Szukamy swoich wad, bo te trzeba eliminować lub poprawiać.
My zresztą i tak nie jesteśmy pierwsi. Od zawsze byli ludzie, którzy podejmowali ryzyko zagłębiania się w zakamarki swojego umysłu i próbowali połączyć rozdrobnioną całość, jaką jest ludzki umysł w spójną, koherentną całość. Tak, filozofowie nie mieli lekkiego życia. Często nie kończyli najlepiej. Niezrozumiani przez ludzi, uważani (skądinąd całkiem słusznie) za odludków i indywidua 'szukające dziury w całym', porzuceni przez społeczeństwo, którego myśli nadawały na zupełnie innej częstotliwości niż rozwinięte aż do przesady myśli filozofa; dogorywali swojego żywota w zaawansowanej chorobie psychicznej lub alienacji. Nie mogąc połączyć układanki, jaką jest ten świat, tworzyli swój własny świat z innymi prawami i dodatkowo funkcjonowali w nim, co równa się szaleństwu. Albo też ostatecznie poddawali się i nie kończyli swojej myśli, wiedząc, że nie jest to możliwe, wracali do rzeczywistości, od której jednak byli już na tyle oderwani i na tyle lepiej rozwinięci, że nie pasowali do tego świata.
Na przykład tacy Nietzsche, Schopenhauer, Kant. Żaden nie dumał na dworach jakiegoś władcy, nie był rozumiany i podziwiany przez mu współczesnych. Wszyscy w końcu odcinali się od świata bądź wpadali w obłęd.
Ho, ho, ho (udając nieświętego Mikołaja...), to się rozpisałem. No w każdym razie: konkludując, nie warto zagłębiać się w rozmyślania. Nie warto wybiegać swoimi myślami w nieodkryte rejony, w przyszłość. Nie będzie wtedy nikogo, kto byłby w stanie nas zrozumieć, podzielić się swoimi refleksjami.
Bo sens życia nie jest tak naprawdę skomplikowaną rzeczą. To najprostsze możliwe rozwiązanie, które nadaje ciągłość bytowi. Inne dla każdej jednostki.
W myślach szczęścia nie odnajdziemy. We wspomnieniach jedynie jego namiastkę. W słowach tylko jego iluzję. Szczęścia trzeba szukać w czynach.
*Roni łzę*
Może będę cytowany (banały straszne)
Pozdrawiam