26 Paź 2009, Pon 1:47, PID: 183060
Uwielbiam od dziecka jazdę rowerem. Najlepiej jest na wakacjach bo za+ się po trudnych terenach lasach i w ogóle - rozluźnia lepiej niż cokolwiek innego co znam. Kiedy jest szkoła za+ po mieście, jednak nie jeżdżę sobie po chodnikach, a jadę prawie cały czas na swoje maksimum, jadę zawsze ulicą, skręcam w lewo na skrzyżowaniach, zawracam na rondach i takie tam. Kocham maksymalny wysiłek fizyczny + hardcore na drodze No risk no fun. A najlepsza ta świadomość że kiedy mam rower mogę dotrzeć do każdego miejsca w mieście w kilka minut.
Ale do rzeczy - kiedy jeździłem codziennie wszystko było ok - po powrocie ze szkoły odstresowywałem się właśnie jadąc na miasto 15-20km dziennie. Wracałem do domu jak nowonarodzony. Tak w kółko przez całą wiosnę. Kiedy wyrzucałem z siebie wszystkie negatywne emocje na rowerze, z czasem coraz słabiej czułem lęki i dyskomfort w szkole. Oczywiście nie zmieniło to moich relacji z ludźmi - były oschłe i na dystans poza kilkoma osoba które dobrze znam - po prostu lałem na całą resztę i wszystko co się ruszało dookoła, byłem szczęśliwy i zadowolony z życia, NIEZALEŻNY!
Teraz jednak zrobiło się zimno i koniec jazdy rowerem. Próbuję robić coś innego, pompki czy inne ćwiczenia w domu, ale bez efektu. Po tygodniu niejeżdżenia i siedzenia w domu zacząłem wariować, znów fobia się trochę nasiliła, czuję się teraz głównie do d*py przez całe dnie, w szkole rozpadam się na kawałki. Też tak macie?
Ale do rzeczy - kiedy jeździłem codziennie wszystko było ok - po powrocie ze szkoły odstresowywałem się właśnie jadąc na miasto 15-20km dziennie. Wracałem do domu jak nowonarodzony. Tak w kółko przez całą wiosnę. Kiedy wyrzucałem z siebie wszystkie negatywne emocje na rowerze, z czasem coraz słabiej czułem lęki i dyskomfort w szkole. Oczywiście nie zmieniło to moich relacji z ludźmi - były oschłe i na dystans poza kilkoma osoba które dobrze znam - po prostu lałem na całą resztę i wszystko co się ruszało dookoła, byłem szczęśliwy i zadowolony z życia, NIEZALEŻNY!
Teraz jednak zrobiło się zimno i koniec jazdy rowerem. Próbuję robić coś innego, pompki czy inne ćwiczenia w domu, ale bez efektu. Po tygodniu niejeżdżenia i siedzenia w domu zacząłem wariować, znów fobia się trochę nasiliła, czuję się teraz głównie do d*py przez całe dnie, w szkole rozpadam się na kawałki. Też tak macie?