01 Mar 2018, Czw 11:51, PID: 733471
Dziękuję Wam za podjęcie tematu. Piszecie o wielu kwestiach terapii o których nawet nie pomyślałam.
Mam problem z samooceną, zwyczajnie jak opowiadam historyjjki z mojego życia i te moje problemy, i słyszę te idiotyzmy które wygaduję to jest mi wstyd. I będąc w mechanizmach obronnych czegoś tam nie powiem, coś przekręcę żeby zachować jakś obraz siebie. Oczywiście to bez sensu, bo to taka ucieczka przed terapią. Więc po co ja tam chodzę. Przeraża mnie faktyczny obraz mojej osoby i myślę, że terapeuta o tym wie, widzi to, a ja nadal się kamufluję i robię z siebie idiotkę. Ogólnie mam mocno zaburzony obraz własnej osoby, raz myślę, że jestem całkiem spoko, a za chwilę stwierdzam, że jestem kompletną idiotką. Tak samo oceniam rzeczywistość, raz jest ok, innym razem cały świat przeciwko mnie, wszyscy się ze mnie śmieją itd. I to nawet nie byłoby dziwne, bo robię mnóstwo głupot w życiu. Leczę się na dwubiegunówkę, uzależnienie od alko i mam jakies zaburzenia osobowości. Trochę tak myślę, że pewnie resztę życia spędzę na lekach żwby ustabilizować nastrój ii się niw bać itp. ale te moje problemy myślę, że biorą się z oporu przed zobaczeniem siebie w sposób rzeczywisty i obiektywny, zamiast pogrążać się w lękach. Myślę, że dzięki tym " wariactwom" uciekam przed rzeczywistością. Nie zagłębiam się w mroki mojej osobowości, podłego charakteru, błędnych motywacji. I zamiast zmieniac swoj charakter to sobie " świruję".
No i tak sobię myślę, że terapeuta to widzi i z politowaniem myśli sobie- dziecko, kiedy Ty się odświrujesz i dorośniesz?
A dzieckiem już niestety nie jestem, mam 38 lat.
Mam problem z samooceną, zwyczajnie jak opowiadam historyjjki z mojego życia i te moje problemy, i słyszę te idiotyzmy które wygaduję to jest mi wstyd. I będąc w mechanizmach obronnych czegoś tam nie powiem, coś przekręcę żeby zachować jakś obraz siebie. Oczywiście to bez sensu, bo to taka ucieczka przed terapią. Więc po co ja tam chodzę. Przeraża mnie faktyczny obraz mojej osoby i myślę, że terapeuta o tym wie, widzi to, a ja nadal się kamufluję i robię z siebie idiotkę. Ogólnie mam mocno zaburzony obraz własnej osoby, raz myślę, że jestem całkiem spoko, a za chwilę stwierdzam, że jestem kompletną idiotką. Tak samo oceniam rzeczywistość, raz jest ok, innym razem cały świat przeciwko mnie, wszyscy się ze mnie śmieją itd. I to nawet nie byłoby dziwne, bo robię mnóstwo głupot w życiu. Leczę się na dwubiegunówkę, uzależnienie od alko i mam jakies zaburzenia osobowości. Trochę tak myślę, że pewnie resztę życia spędzę na lekach żwby ustabilizować nastrój ii się niw bać itp. ale te moje problemy myślę, że biorą się z oporu przed zobaczeniem siebie w sposób rzeczywisty i obiektywny, zamiast pogrążać się w lękach. Myślę, że dzięki tym " wariactwom" uciekam przed rzeczywistością. Nie zagłębiam się w mroki mojej osobowości, podłego charakteru, błędnych motywacji. I zamiast zmieniac swoj charakter to sobie " świruję".
No i tak sobię myślę, że terapeuta to widzi i z politowaniem myśli sobie- dziecko, kiedy Ty się odświrujesz i dorośniesz?
A dzieckiem już niestety nie jestem, mam 38 lat.