23 Lis 2020, Pon 22:23, PID: 832510
Słabo. Praktycznie każdy dzień jest taki sam.
Wygrzebuję się z łóżka coś koło 11-12, przez 2-3 godziny po śniadaniu robię jakieś prace domowe, albo się obijam, np. gram na telefonie. Później do obiadu siedzę przed komputerem. (Na tym komputerze, jakby to kogoś interesowało, głównie serwisy społecznościowe - nie fejs - albo youtube, oglądanie filmów albo anime, czasem gry, rysowanie jak mam wenę.) Po obiedzie znowu jakieś prace typu zmywanie, sprzątanie, potem znowu się obijam, następnie siedzę przy komputerze do 1-2 w nocy, aż w końcu idę spać.
I tak codziennie. Czasem schemat urozmaicam sobie wielką atrakcją, jaką jest wyjście na spacer, dłuższy lub krótszy, albo po zakupy (głównie domowe, nie stać mnie na zakupy dla przyjemności). Kiedyś wychodziłam 1-2 razy w tygodniu, teraz raz na ok. 2 tygodnie. Zanim zamknęli miejską bibliotekę z powodu pandemii, to jeszcze czytałam książki. I na takich dniach ciągnących się w nieskończoność mijają mi lata.
Normalni ludzie nie rozumieją, jak można tak żyć. A ja boję się, że nie umiałabym żyć inaczej. Przynajmniej mam względny spokój (względny, bo różne problemy rodzinne bardzo mnie stresują). Jedyne inne życie, jakie znam, to było chodzenie do szkoły, w związku z którym ciągle miałam ciężką nerwicę i inne fajne objawy.
Szukam pracy już ze dwa lata, ale praktycznie bez rezultatów. "Żyję" z pieniędzy od rodziny, ale niedługo może się to skończyć, więc jeśli nie znajdę pracy, to zapewne umrę z głodu :)
Wygrzebuję się z łóżka coś koło 11-12, przez 2-3 godziny po śniadaniu robię jakieś prace domowe, albo się obijam, np. gram na telefonie. Później do obiadu siedzę przed komputerem. (Na tym komputerze, jakby to kogoś interesowało, głównie serwisy społecznościowe - nie fejs - albo youtube, oglądanie filmów albo anime, czasem gry, rysowanie jak mam wenę.) Po obiedzie znowu jakieś prace typu zmywanie, sprzątanie, potem znowu się obijam, następnie siedzę przy komputerze do 1-2 w nocy, aż w końcu idę spać.
I tak codziennie. Czasem schemat urozmaicam sobie wielką atrakcją, jaką jest wyjście na spacer, dłuższy lub krótszy, albo po zakupy (głównie domowe, nie stać mnie na zakupy dla przyjemności). Kiedyś wychodziłam 1-2 razy w tygodniu, teraz raz na ok. 2 tygodnie. Zanim zamknęli miejską bibliotekę z powodu pandemii, to jeszcze czytałam książki. I na takich dniach ciągnących się w nieskończoność mijają mi lata.
Normalni ludzie nie rozumieją, jak można tak żyć. A ja boję się, że nie umiałabym żyć inaczej. Przynajmniej mam względny spokój (względny, bo różne problemy rodzinne bardzo mnie stresują). Jedyne inne życie, jakie znam, to było chodzenie do szkoły, w związku z którym ciągle miałam ciężką nerwicę i inne fajne objawy.
Szukam pracy już ze dwa lata, ale praktycznie bez rezultatów. "Żyję" z pieniędzy od rodziny, ale niedługo może się to skończyć, więc jeśli nie znajdę pracy, to zapewne umrę z głodu :)