17 Lis 2009, Wto 15:25, PID: 186071
Wiem czym jest lęk, jak silny może być. Mam świadomość, iż często tego czego się boimy jest iracjonalne jednak świadomość tego nie pomaga.
Po przeczytaniu kilku Waszych wypowiedzi dochodzę do wniosku, że osoby z fobią społ., nerwicą lękową, nerwicą natręctw (ogólnie chodzi mi o zespół różnych nerwic) przeżywają lęk w podobny sposób, tylko co innego jest źródłem lęku.
Ja mając nerwicę natręctw mam uczucie jakby wszystkie moje lęki pochodziły z mojego wnętrza. Tak strasznie boje się swoich niekiedy myśli, skojarzeń, tego co według mnie te myśli mogą zdziałać (chociaż wiem, że to niedorzeczne), że czuje się totalnie sparaliżowana, odczuwam ogromny uciks gdziew wewnątrz mnie. Mam niekiedy wrażenie, iż już całkowicie zniszczyłam swoje życie, że niczego nie da się uratować - a tak naprawdę to tylko są durne myśli, które wydają się niekiedy być tak realne bo odczuwam fizycznie siłę tego lęku.
Wy natomiast odczuwacie lęk, zagrożenie jako przychodzące z poza Was, przychodzące z otoczenia. To otoczenie jest dla Was iracjonalnym zagrożeniem. Może macie uczucie, że to wszystko was atakuje, chce zniszczyć. Dlatego tak bardzo przejmujecie się tym co się dzieje wokół Was, zwracacie uwagę na ludzi, obserwujecie ich, spodziewacie się z ich strony tego co złe.
Ja paradoksalnie w swoich lękach jestem tak skupiona na tym co dzieje się w moich myślach, wnętrzu, że często w ogóle nie zauważam ludzi. Kiedy odczuwam wewnątrz siebie silny nerwicowy lęk to wówczas w ogóle mnie nie obchodzą ludzie, nie obchodzi mnie to jak wyglądam, co robię i co na to mogą sobie pomyśleć inni bo obchodzi mnie jedynie aby ten lęk wewnątrz w końcu ustąpił. Przez nerwicę nawet wydaje mi się, że stałam się trochę ignorantką, naprawdę często nie zauważam wokół siebie tego co się dzieje, nie rejestruje (totalnie nie zauważam) ludzi przechodzących obok mnie. Jestem pochłonięta sobą, własnymi myślami. Kiedy ogarnia mnie lęk i aby go umniejszyć czuję potrzebę np. coś pod nosem powiedzieć to zwyczajnie to robię jak nawet są ludzie wokół mnie, bo ten lęk jest tak silny, że w danym momencie naprawdę mnie nie obchodzi, że wyglądam dziwnie, że ktoś to zauważy, że robie np. głupie miny, że pomyślą sobie, iż jestem nienormalna obchodzi mnie jedynie aby się nie bać, aby lęk ustąpił. Na szczęście obecnie już nie mam aż tak silnych lęków i zachowuję się poprawnie - kompulsje są znikome.
I teraz tak sobie pomyślałam, iż Wy przejmujecie się ludźmi, którzy bardzo często w ogóle nie zwracają na Was uwagi, nie zauważają bo są pochłonięci własnymi sprawami, myślami. I wcale nie znaczy, iż muszą mieć nerwicę aby tak było. Nawet jak ktoś czasem patrzy na Was z głupią miną to istnieje możliwość, iż ta osoba nawet Was nie widzi - patrzy w przestrzeń (jedynie jej wzrok utknął gdzieś na was) i ma głupią minę bo sobie np. ten ktoś przypomniał jak szef z pracy mu nagadał.
Czasami może ktoś was obserwuje, bo np. ładnie jesteście ubrani, albo wyglądacie orginalnie. Nie zawsze musi mieć złe zamiary.
Zresztą nawet jeśli dla kogoś wyglądacie dziwnie to nie musi od razu oznaczać, że ten ktoś coś złego sobie musi pomyśleć. Bo to, że jest inny nie musi oznaczać, że jest zły.
U mnie jedną z głównych metod radzenia sobie z lękiem jest racjonalizacja, tłumaczenie iż ta sytacja nie jest groźna, że to tylko moje złe skojarzenia itp. Czy Wam racjonalizacja pomaga? Czy ją dość często stosujecie?
Ja czasem mam takie wrażenie, że osoby z fobią przyjmują wobec zjawisk często taką postawę jakby własnie nie miały świadomości iracjonalności swoich lęków. Tym bardziej, iż mam wrażenie, że zawzięcie bronią tych swoich zachowań wobec zagrożenia jakby uważały, że to jedyna słuszna postawa. I nie chodzi mi tu aby na siłe coś robiły, bo wtedy na pewno lęk się wzmaga. Tylko przygotowały się do jakiejś sytuacji, o której wiedzą że ich czeka.
Z drugiej strony sama często bronię się przed zrobieniem czegoś czego się boję np. nie usiadłabym na ławce, która wg mnie byłaby zabrudzona czymś co przypomina krew. I pewnie zanim bym usiadła dobrze taką ławkę bym obejrzała, czy przypadkiem nie ma na niej jakiegoś zagrożenia - zarazków.
MY Z ZABURZENIAMI JESTEŚMY STRASZNI - PO CO TO SOBIE TAK UTRUDNIAĆ ŻYCIE!?
Po przeczytaniu kilku Waszych wypowiedzi dochodzę do wniosku, że osoby z fobią społ., nerwicą lękową, nerwicą natręctw (ogólnie chodzi mi o zespół różnych nerwic) przeżywają lęk w podobny sposób, tylko co innego jest źródłem lęku.
Ja mając nerwicę natręctw mam uczucie jakby wszystkie moje lęki pochodziły z mojego wnętrza. Tak strasznie boje się swoich niekiedy myśli, skojarzeń, tego co według mnie te myśli mogą zdziałać (chociaż wiem, że to niedorzeczne), że czuje się totalnie sparaliżowana, odczuwam ogromny uciks gdziew wewnątrz mnie. Mam niekiedy wrażenie, iż już całkowicie zniszczyłam swoje życie, że niczego nie da się uratować - a tak naprawdę to tylko są durne myśli, które wydają się niekiedy być tak realne bo odczuwam fizycznie siłę tego lęku.
Wy natomiast odczuwacie lęk, zagrożenie jako przychodzące z poza Was, przychodzące z otoczenia. To otoczenie jest dla Was iracjonalnym zagrożeniem. Może macie uczucie, że to wszystko was atakuje, chce zniszczyć. Dlatego tak bardzo przejmujecie się tym co się dzieje wokół Was, zwracacie uwagę na ludzi, obserwujecie ich, spodziewacie się z ich strony tego co złe.
Ja paradoksalnie w swoich lękach jestem tak skupiona na tym co dzieje się w moich myślach, wnętrzu, że często w ogóle nie zauważam ludzi. Kiedy odczuwam wewnątrz siebie silny nerwicowy lęk to wówczas w ogóle mnie nie obchodzą ludzie, nie obchodzi mnie to jak wyglądam, co robię i co na to mogą sobie pomyśleć inni bo obchodzi mnie jedynie aby ten lęk wewnątrz w końcu ustąpił. Przez nerwicę nawet wydaje mi się, że stałam się trochę ignorantką, naprawdę często nie zauważam wokół siebie tego co się dzieje, nie rejestruje (totalnie nie zauważam) ludzi przechodzących obok mnie. Jestem pochłonięta sobą, własnymi myślami. Kiedy ogarnia mnie lęk i aby go umniejszyć czuję potrzebę np. coś pod nosem powiedzieć to zwyczajnie to robię jak nawet są ludzie wokół mnie, bo ten lęk jest tak silny, że w danym momencie naprawdę mnie nie obchodzi, że wyglądam dziwnie, że ktoś to zauważy, że robie np. głupie miny, że pomyślą sobie, iż jestem nienormalna obchodzi mnie jedynie aby się nie bać, aby lęk ustąpił. Na szczęście obecnie już nie mam aż tak silnych lęków i zachowuję się poprawnie - kompulsje są znikome.
I teraz tak sobie pomyślałam, iż Wy przejmujecie się ludźmi, którzy bardzo często w ogóle nie zwracają na Was uwagi, nie zauważają bo są pochłonięci własnymi sprawami, myślami. I wcale nie znaczy, iż muszą mieć nerwicę aby tak było. Nawet jak ktoś czasem patrzy na Was z głupią miną to istnieje możliwość, iż ta osoba nawet Was nie widzi - patrzy w przestrzeń (jedynie jej wzrok utknął gdzieś na was) i ma głupią minę bo sobie np. ten ktoś przypomniał jak szef z pracy mu nagadał.
Czasami może ktoś was obserwuje, bo np. ładnie jesteście ubrani, albo wyglądacie orginalnie. Nie zawsze musi mieć złe zamiary.
Zresztą nawet jeśli dla kogoś wyglądacie dziwnie to nie musi od razu oznaczać, że ten ktoś coś złego sobie musi pomyśleć. Bo to, że jest inny nie musi oznaczać, że jest zły.
U mnie jedną z głównych metod radzenia sobie z lękiem jest racjonalizacja, tłumaczenie iż ta sytacja nie jest groźna, że to tylko moje złe skojarzenia itp. Czy Wam racjonalizacja pomaga? Czy ją dość często stosujecie?
Ja czasem mam takie wrażenie, że osoby z fobią przyjmują wobec zjawisk często taką postawę jakby własnie nie miały świadomości iracjonalności swoich lęków. Tym bardziej, iż mam wrażenie, że zawzięcie bronią tych swoich zachowań wobec zagrożenia jakby uważały, że to jedyna słuszna postawa. I nie chodzi mi tu aby na siłe coś robiły, bo wtedy na pewno lęk się wzmaga. Tylko przygotowały się do jakiejś sytuacji, o której wiedzą że ich czeka.
Z drugiej strony sama często bronię się przed zrobieniem czegoś czego się boję np. nie usiadłabym na ławce, która wg mnie byłaby zabrudzona czymś co przypomina krew. I pewnie zanim bym usiadła dobrze taką ławkę bym obejrzała, czy przypadkiem nie ma na niej jakiegoś zagrożenia - zarazków.
MY Z ZABURZENIAMI JESTEŚMY STRASZNI - PO CO TO SOBIE TAK UTRUDNIAĆ ŻYCIE!?