27 Gru 2012, Czw 16:52, PID: 331929
Wiesz co, chciałam założyć dziś podobny temat i szukałam czy już takiego nie ma i właśnie znalazłam Twój
Miałam i mam właściwie dokładnie to samo co Ty, więc nie będę się już tak rozpisywała. Zaczęło się też w tym okresie - w ogóle przeglądając forum mam nieznośne wrażenie, że właśnie czas gimnazjum jest najbardziej destrukcyjny dla psychiki. Jeśli w tym okresie nie ułożymy sobie czegoś w głowie, potem jest tylko ciężej.
U mnie nikt niczego się nie domyślał, a ja nabierałam coraz większej niechęci do życia. Nie mówię tu akurat o myślach samobójczych (choć i takie miewałam), ale to raczej po prostu niechęć, lenistwo do czegokolwiek. Mogłabym przeleżeć całe dnie w łóżku, brak mi było energii.
No i właściwie dalej mi jej brak. Owszem, są dni, gdy mogę góry przenosić, jestem niby szczęśliwa i zadowolona, ale w środku mi jakoś dziwnie i wcale takiej czystej radości nie czuję.
A przecież mam dla kogo żyć, mam interesujące mnie pasje... ale mi się zwyczajnie nie chce. Jestem raczej towarzyska, choć sama z siebie rzadko się gdzieś wybieram, zazwyczaj to czyjaś sugestia, tak jak mówisz. Nawet jeśli gdzieś już pójdę to ot, jest fajnie, wracam do siebie i to tyle.
Czasem mi się nawet nie chce pisać tutaj postów na forum, napiszę ze dwa zdania i wyłączam, bo nie jestem w stanie dokończyć wypowiedzi
Nawet nie wiem, czy to jest brak uczuć jako taki. Przynajmniej jeśli o mnie chodzi to wiem, że jakieś emocje czasem odczuwam, choć
No ale odpowiadając na przynajmniej jedno Twoje pytanie: ja uważam, że to złe. Ja tak to odczuwam, momentami aż mnie "nosi", że powinnam coś robić, a nie mogę się zmusić i wiem, że tak być nie powinno.
Pytanie tylko - co z tym zrobić...
Miałam i mam właściwie dokładnie to samo co Ty, więc nie będę się już tak rozpisywała. Zaczęło się też w tym okresie - w ogóle przeglądając forum mam nieznośne wrażenie, że właśnie czas gimnazjum jest najbardziej destrukcyjny dla psychiki. Jeśli w tym okresie nie ułożymy sobie czegoś w głowie, potem jest tylko ciężej.
U mnie nikt niczego się nie domyślał, a ja nabierałam coraz większej niechęci do życia. Nie mówię tu akurat o myślach samobójczych (choć i takie miewałam), ale to raczej po prostu niechęć, lenistwo do czegokolwiek. Mogłabym przeleżeć całe dnie w łóżku, brak mi było energii.
No i właściwie dalej mi jej brak. Owszem, są dni, gdy mogę góry przenosić, jestem niby szczęśliwa i zadowolona, ale w środku mi jakoś dziwnie i wcale takiej czystej radości nie czuję.
A przecież mam dla kogo żyć, mam interesujące mnie pasje... ale mi się zwyczajnie nie chce. Jestem raczej towarzyska, choć sama z siebie rzadko się gdzieś wybieram, zazwyczaj to czyjaś sugestia, tak jak mówisz. Nawet jeśli gdzieś już pójdę to ot, jest fajnie, wracam do siebie i to tyle.
Czasem mi się nawet nie chce pisać tutaj postów na forum, napiszę ze dwa zdania i wyłączam, bo nie jestem w stanie dokończyć wypowiedzi
Nawet nie wiem, czy to jest brak uczuć jako taki. Przynajmniej jeśli o mnie chodzi to wiem, że jakieś emocje czasem odczuwam, choć
No ale odpowiadając na przynajmniej jedno Twoje pytanie: ja uważam, że to złe. Ja tak to odczuwam, momentami aż mnie "nosi", że powinnam coś robić, a nie mogę się zmusić i wiem, że tak być nie powinno.
Pytanie tylko - co z tym zrobić...