24 Sty 2014, Pią 6:32, PID: 377816
A to są ludzie, którzy takich nie mają?
Gdybym nie była wierząca, już dawno temu by mnie tu nie było. Właściwie to nie wiem czemu większość ludzi odbiera samobójstwo jako coś złego, smutnego, desperackiego. To jedynie przyspieszenie tego, co tak czy siak jest nieuniknione, kiedyś każdy musi umrzeć.
Nie chce być źle zrozumiana - jeżeli ktoś popełnia samobójstwo, powiedzmy, 'w afekcie', pod wpływem jakiegoś tragicznego wydarzenia, to faktycznie jest smutne, i taka osoba powinna pierw poszukać u kogoś pomocy, zamiast, przykładowo, skakać z mostu.
Ale założę się, że jakiś odsetek samobójców to ludzie, którzy dokładnie to wszystko przemyśleli, którzy nie przeżyli nic traumatycznego, tylko po prostu, po ludzku, nie widzieli głębszego sensu męczyć się dłużej na tym ziemskim padole. Bo i właściwie po co to całe życie? Serio pytam.
Gdyby ktoś przed waszym "poczęciem" dał wam wybór - czy chcecie się w ogóle urodzić, czy nie - ilu z Was, tak naprawdę, wybrałoby tę pierwszą opcję?
Gdybym nie była wierząca, już dawno temu by mnie tu nie było. Właściwie to nie wiem czemu większość ludzi odbiera samobójstwo jako coś złego, smutnego, desperackiego. To jedynie przyspieszenie tego, co tak czy siak jest nieuniknione, kiedyś każdy musi umrzeć.
Nie chce być źle zrozumiana - jeżeli ktoś popełnia samobójstwo, powiedzmy, 'w afekcie', pod wpływem jakiegoś tragicznego wydarzenia, to faktycznie jest smutne, i taka osoba powinna pierw poszukać u kogoś pomocy, zamiast, przykładowo, skakać z mostu.
Ale założę się, że jakiś odsetek samobójców to ludzie, którzy dokładnie to wszystko przemyśleli, którzy nie przeżyli nic traumatycznego, tylko po prostu, po ludzku, nie widzieli głębszego sensu męczyć się dłużej na tym ziemskim padole. Bo i właściwie po co to całe życie? Serio pytam.
Gdyby ktoś przed waszym "poczęciem" dał wam wybór - czy chcecie się w ogóle urodzić, czy nie - ilu z Was, tak naprawdę, wybrałoby tę pierwszą opcję?