16 Cze 2014, Pon 14:50, PID: 396006
Cytat:Na moje oko te problemy to przyczyna wszystkiego a nie skutek tego, że jak mówi moja książka do biologii:No wiem, teoria, że człowiek to biologia brzmi zbyt prosto, lepiej wierzyć w negatywne myśli-chmurki wsiąkające do głowy i psujące ciało. Zaburzenia gospodarki mózgu to warunki do rozwoju depresji. Jeśli zdarzy nam się coś niemiłego, to nasz stan się pogorszy, choć i bez tego zapewne byłoby nam gorzej niż osobom z mózgiem w normie. Tym osobom z kolei może przydarzyć się to samo (albo i gorzej) i wyjdą z tego bez większego szwanku, bo mechanizmy odpowiadające za aktywność i nastrój są niezachwiane na czysto biologicznym poziomie.
"niski poziom serotoniny i noradrenaliny powoduje że kanały błonowe zostają zamknięte. W efekcie obszary mózgu odpowiadające za emocje nie zostają odpowiednio pobudzone i może pojawić się depresja."
Nie wiem czy się śmiać czy płakać. Może to i prawda ale nie uwierzę że depresja zależy tylko od tego.
Jest to i to. Dlatego też z reguły psychoterapia idzie w prze z lekami. W lekkich przypadkach pomoc psychologiczna rzeczywiście może wystarczyć, wraz z jakimiś magicznymi naparami z dziurawca. W poważniejszych jednak sama umiejętność blokowania niepożądanych reakcji z reguły nie wystarcza. Wygląda to wtedy tak, jak poznałem z autopsji - masz ten lepszy (czyt. w miarę naturalny) okres, brniesz naprzód, zachęcony sukcesami stawiasz sobie kolejne wyzwania, myślisz, że teraz będzie już tylko lepiej i lata marności wreszcie dobiegły końca
I NAGLE JEBUT
przychodzi samo. Myśli możesz poskramiać innymi myślami, ale nie biologię. Po prostu przestajesz funkcjonować, a wszystko, co wypracowałeś miesiącami, wali ci się w moment na oczach, a tobie pozostaje patrzeć bezczynnie. A gdy już zostaje pogorzelisko, to dochodzisz do wniosku, że nie warto już się starać o nic ponad wstanie z łóżka (a i to przy dobrych wiatrach), bo po co, skoro i tak zaraz się zawali? Depresję będziesz mieć już zawsze i może być ci na razie lepiej, ale ona wróci, prędzej czy później, i przemieli w swych trybach. Ludziom walą się żywoty po latach teoretycznie szczęśliwego życia, a ludzie rozkładają ręce i zastanawiają się, jakim cudem to możliwe.
Żałuję teraz, że odstawiłem kilka lat temu leki, bo debilnie wydawało mi, że miały ze mnie uczynić Supermana. Dopiero po roku od odstawki dostrzegłem, jak mi pomagały. A teraz? Nie mam siły dalej brnąć, by zdobyć cokolwiek.
Cytat:Zresztą nie będę z tego powodu przez całe życie brać leków i żyć w innej rzeczywistości niż inni ludzie jak jakieś zombie.To prawda, że każdy lek działa inaczej i początek farmakoterapii to szukanie tego najlepszego metodą prób i błędów (a więc zażywanie cudownych skutków ubocznych), ale z reguły udaje się w końcu znaleźć takie, które pozbawione są negatywnych efektów. Ludziom w utrzymaniu się przeszkadzają ostatecznie nie tyle działania niepożądane, co wspomniane wybujałe nadzieje, że lek sam załatwi wszystko. Nie, on tylko stabilizuje stan, który należy utwardzić pracą nad blokowaniem szkodliwych mechanizmów, co w niespryjających, zaburzonych warunkach może być drastycznie utrudnione lub wręcz niemożliwe. Trudno, jeden jest cukrzykiem i ciągnie insulinę, a ktoś inny ma depresję i musi regulować mózg. Depresja to choroba czysto fizyczna, a nie wyłącznie psychologiczna.