02 Gru 2014, Wto 22:23, PID: 423690
witam odzywam się po wielu miesiącach.jak to bywa, najpierw napisałam a potem bałam sie czytac odpowiedzi. przeczytałam tu zarzut, że jetstem niby taka małomówna i wycofana, a znalazłam męża. Wyjaśniam, ze męża poznałam gdy miałam 16 lat, wtedy jeszcze ta moja fobia nie była taaakich rozmiarów. Starałam się bardzo przynależeć do grupy. Poznałam męża będąc u babci na wakacjach. Wieczorami codziennie było ognisko, na któ¶e miejscowi mnie zapraszali, tam lał się , po trzech piwach byłam bardziej odważna. X ykazywł duże zainteresowanie mną, a ja, pijana, potrafiłam sklecic parę zdań. Najśmieszniejsze było to, że wieczorem trzymałam się za rękę z X, a na drugi dzień gdy byłam już trzeźwa udawałam, że go nie znam. Tak minłęy da miesiące i kilkadziesiąt wieczorówpo pijaku z X i w końcu zaczełam normalnie rrozmawaić z moim przyszłym mężem. Jemu bardzo na mnie zależało, starał się , wydzwaniał i błagał o spotkania. JA, wiedząc, ze jest ktoś kto mnie uważa za jakąś boginię, w końcu zgodziłam się na pierwsze randki po tzreźwemu. I tak oto staliśmy się parą. A dzis jesteśmy małżeństwem. Nawet ostatnio mój kuzyn powiedział, że on do dziś dziwi się jak to się mogło stać, zę jestem w związku.
Ale nie jest tak kolorowo. Tzn. my się kochamy bardzo, ale on ma mnóstwo problemów ze mną. NIe spotykamy się z jego towarzystwem, z jego rodziną, gdy czasem odwiedza go szef czy kolega z pracy, ja chowam się i udaję że mnie nie ma. Takie prawdziwe problemy z moją fobią(?) zaczęły się ok.19, 20 roku życia.
Ja nawet nie jestem zła za to co napisał ZAS. Mnie też denerwuje gdy ludzie piszą ze mają fobię społęczną, ale mają super pracę, duże grono znajomych, ale piszą że świetnie się maskują. To ze mam męża to jest jakieś niesamowiete szczęście. Właściwie to tylko i wyłącznie przez jego uprór i wypite morze alkoholu dla odwagi, oraz to że poznałąm męża gdy byłam jeszcze praktycznie dzieciakiem. Parę lat później nie byłoby na to szans.
Wracając do moje pracy. jestem tam do dziś. wieczór w niedziele wygląda tak, że wymyślam temat do rozmowy na kazdy dzień tygodnia. chciałam zwolnić się już w w lipcu, ale..... brakuje mi odwagi by o tym powiedzieć szefowej co dzień przeżywam stres na nowo, a gdy wychodzę do domu czuję jakby mi głaz spadł z piersi. dziewczyny tam pracujące też nie pomagają. Zamaist, tak jak ktoś napisał, inicjować rozmowę od czasu do czasu, to nie mówią nic. Jest światełko nadziei. podobno moja firma od nowego roku ma starcic kontrakt z pocztą, więc znów nie bedę pracować.....
Ale nie jest tak kolorowo. Tzn. my się kochamy bardzo, ale on ma mnóstwo problemów ze mną. NIe spotykamy się z jego towarzystwem, z jego rodziną, gdy czasem odwiedza go szef czy kolega z pracy, ja chowam się i udaję że mnie nie ma. Takie prawdziwe problemy z moją fobią(?) zaczęły się ok.19, 20 roku życia.
Ja nawet nie jestem zła za to co napisał ZAS. Mnie też denerwuje gdy ludzie piszą ze mają fobię społęczną, ale mają super pracę, duże grono znajomych, ale piszą że świetnie się maskują. To ze mam męża to jest jakieś niesamowiete szczęście. Właściwie to tylko i wyłącznie przez jego uprór i wypite morze alkoholu dla odwagi, oraz to że poznałąm męża gdy byłam jeszcze praktycznie dzieciakiem. Parę lat później nie byłoby na to szans.
Wracając do moje pracy. jestem tam do dziś. wieczór w niedziele wygląda tak, że wymyślam temat do rozmowy na kazdy dzień tygodnia. chciałam zwolnić się już w w lipcu, ale..... brakuje mi odwagi by o tym powiedzieć szefowej co dzień przeżywam stres na nowo, a gdy wychodzę do domu czuję jakby mi głaz spadł z piersi. dziewczyny tam pracujące też nie pomagają. Zamaist, tak jak ktoś napisał, inicjować rozmowę od czasu do czasu, to nie mówią nic. Jest światełko nadziei. podobno moja firma od nowego roku ma starcic kontrakt z pocztą, więc znów nie bedę pracować.....