28 Maj 2014, Śro 21:48, PID: 394174
mam podobny problem, niedługo kończę studia i zawsze byłam sama bo mam problem nawet z kontaktem wzrokowym z mężczyznami. Z kobietami rozmawia mi się super a rozmowa z chłopakiem to męczarnia. Czuję się jak na przesłuchaniu, strasznie się spinam. Wydaje mi się, że u mnie to strach przed tym, że mogłabym się spodobać, mogłoby coś z tego być, a ja panicznie się boję związków. Wiem że to głupie. Ostatnio poznałam fajnego chłopaka na portalu randkowym (jedyna opcja dla mnie bo w "realu" nie zagadam do chłopaka, on do mnie też nie bo widzi mój strach) i po paru miesiącach pisania i kilu spotkaniach, kiedy on zaczął się angażować wpadłam w totalną panikę. Czułam się osaczona. Boję się, że wchodząc z kimś w relację całkowicie stracę siebie. Efekt posiadania matki, która we wszystkim mnie kontrolowała, była nadopiekuńcza i straszyła mnie ludźmi i całym światem, moje zdanie nigdy się dla niej nie liczyło i nadal tak jest. Najgorsze że oprócz tego robiła mi wyrzuty ile dla mnie robi i jak się poświęca. Wynik-gardzę i nienawidzę siebie. Od kilku lat planuję wyjazd z Polski żeby w końcu pokazać jej że nie ma nade mną władzy. Ostatnio dotarło do mnie że to nie załatwi sprawy. Rok temu zaczęłam chodzić do terapeuty i zaczynam widzieć że w końcu coś we mnie pękło.