25 Sie 2008, Pon 17:16, PID: 59187
A tak na powaznie to dobija mnie niewiara w lepszą przyszłość po tylu latach wegetacji. Czasami wydaje mi się że można z tego wyjść i widze swiatelko w tunelu, potem znowu uważam się za skończonego, który wyląduje pod mostem bez pracy, rodziny, znajomych...Tym bardziej że ten scenariusz juz sie realizuje tzn. jestem bez pracy, założonej rodziny i znajomych...Na czym oprzeć przyszłość jak sie nie ma podpory nawet w sobie? Nie mówiąc o Bogu czy czyms takim...
Nawet nie wiem czy przemawia przeze mnie depresja czy tak wygląda rzeczywistość.
Nawet nie wiem czy przemawia przeze mnie depresja czy tak wygląda rzeczywistość.