15 Lis 2015, Nie 14:37, PID: 488370
[quote="Szarabrzoza"][quote]Najbardziej nie lubię sytuacji gdy w miejscu gdzie będę dłużej wszyscy tworzą powoli jakieś kontakty i staje się jasne, że zostałam jedyną osobą spoza.[/quote]
Standard. I zawsze kończy się tak samo, że zostaję sama. Czy to na początku w pracy, szkole itp., czy nawet jeśli chodzi o jakieś imprezy. Dawno nie byłam nigdzie, ale pamiętam np. 18 koleżanki, wszyscy się jakoś podobierali wtedy w grupki, a ja niewiele osób znałam, koleżanka gdzieś zniknęła, a ja zostałam sama przy stole i albo przeglądałam internet, albo udawałam że piję piwo. I tak jest ZAWSZE więc przestałam już gdziekolwiek wychodzić.
- Kiedy jest przerwa między zajęciami i wszyscy wychodzą z sali na korytarz i dziewczyny gdzieś razem poszły a na korytarzu zostali sami faceci z którymi nie potrafię rozmawiać. Siadam w kącie i udaje że przeglądam coś na telefonie.
- Chcę coś komuś wytłumaczyć i zaczyna brakować mi słów, mówię jakieś zdania bez sensu i składu
- czekamy na zajęcia przed salą w grupce, wszyscy rozmawiają, a ja stoję jak ten kołek i modlę się żeby wykładowca już przyszedł. Albo jak wyjdzie na chwilę i od razu wszyscy zaczynają gadać ze sobą dookoła, a ja jedna siedzę jak sierotka i czekam tylko żeby przyszedł wykładowca bo się głupio czuję
- kiedy ktoś stoi nade mną i patrzy co robię
- kiedy zbliżają się wakacje i będą 3 miesiące wolnego i będę musiała szukać pracy. Już teraz to przeżywam. Mieszkam na wsi i ostatnie autobusy jeżdżą o 19, w weekendy w ogóle, więc w większości prac jestem skreślona. Po maturze jak szukałam pracy całe 3 tygodnie to pod koniec już kilka razy dziennie słyszałam od rodziców jakieś docinki w stylu że nie chce mi się pracować, najlepiej zamknij się w pokoju/ w lesie, A. (kuzynka) jakoś pracowała tu i tu, jaka to ona zaradna, a nie takie ciele jak ty itp. Gdyby mi się nie udało nic znaleźć nie wiem jak by się to skończyło. + we wakacje właśnie ta praca to mój jedyny kontakt z ludźmi, nigdzie indziej nie wychodzę
- że pójdę do pracy i nie będę niczego ogarniać
- święta, sylwester, urodziny – kiedy wszyscy spędzają czas z przyjaciółmi, chłopakami, rodziną, a ja wtedy uświadamiam sobie że jestem kompletnie sama i ani jedna osoba nie pamięta o moich urodzinach.
- w następnym roku mam 2 wesela i dzisiaj tata zapytał mnie z taką pogardą z kim pójdę. Poszłam do pokoju i ryczałam godzinę. Sama nie pójdę, byłam już na studniówce, nigdy więcej, z kimś tym bardziej bo niby z kim? Nie iść na wesele najbliższej kuzynki? Chamsko trochę. Przecież nie będę opowiadać osobie która ma 34354545 znajomych że nie potrafię rozmawiać z ludźmi.
- umiem wszystko, przychodzę na kolokwium, dostaję kartkę, zaczynam się tak denerwować że zapominam jak się nazywam.
- tego że mam zawsze wśród ludzi taką okropną minę. I to nie jest mój wymysł, milion razy obcy ludzie mówili mi żebym się uśmiechnęła, czemu taka smutna jestem oO Albo w liceum na historii babka nagle z d*py dowaliła się do mojej miny i chyba tak z 5 minut tylko o tym gadała, że jak mi się nie podoba to mogę iść gdzie indziej, że z takim nastawieniem nikt mnie nie będzie lubił (siedziałam sobie wtedy spokojnie i nikomu nie przeszkadzałam… wtf), i tak przy całej klasie Tydzień temu w sekretariacie: ‘’Matkoo, ale pani poważna! ”
Ostatnio doszłam do wniosku że ta moja mina ma ogromny wpływ na moje życie i może dlatego ludzie tak ode mnie uciekają
Standard. I zawsze kończy się tak samo, że zostaję sama. Czy to na początku w pracy, szkole itp., czy nawet jeśli chodzi o jakieś imprezy. Dawno nie byłam nigdzie, ale pamiętam np. 18 koleżanki, wszyscy się jakoś podobierali wtedy w grupki, a ja niewiele osób znałam, koleżanka gdzieś zniknęła, a ja zostałam sama przy stole i albo przeglądałam internet, albo udawałam że piję piwo. I tak jest ZAWSZE więc przestałam już gdziekolwiek wychodzić.
- Kiedy jest przerwa między zajęciami i wszyscy wychodzą z sali na korytarz i dziewczyny gdzieś razem poszły a na korytarzu zostali sami faceci z którymi nie potrafię rozmawiać. Siadam w kącie i udaje że przeglądam coś na telefonie.
- Chcę coś komuś wytłumaczyć i zaczyna brakować mi słów, mówię jakieś zdania bez sensu i składu
- czekamy na zajęcia przed salą w grupce, wszyscy rozmawiają, a ja stoję jak ten kołek i modlę się żeby wykładowca już przyszedł. Albo jak wyjdzie na chwilę i od razu wszyscy zaczynają gadać ze sobą dookoła, a ja jedna siedzę jak sierotka i czekam tylko żeby przyszedł wykładowca bo się głupio czuję
- kiedy ktoś stoi nade mną i patrzy co robię
- kiedy zbliżają się wakacje i będą 3 miesiące wolnego i będę musiała szukać pracy. Już teraz to przeżywam. Mieszkam na wsi i ostatnie autobusy jeżdżą o 19, w weekendy w ogóle, więc w większości prac jestem skreślona. Po maturze jak szukałam pracy całe 3 tygodnie to pod koniec już kilka razy dziennie słyszałam od rodziców jakieś docinki w stylu że nie chce mi się pracować, najlepiej zamknij się w pokoju/ w lesie, A. (kuzynka) jakoś pracowała tu i tu, jaka to ona zaradna, a nie takie ciele jak ty itp. Gdyby mi się nie udało nic znaleźć nie wiem jak by się to skończyło. + we wakacje właśnie ta praca to mój jedyny kontakt z ludźmi, nigdzie indziej nie wychodzę
- że pójdę do pracy i nie będę niczego ogarniać
- święta, sylwester, urodziny – kiedy wszyscy spędzają czas z przyjaciółmi, chłopakami, rodziną, a ja wtedy uświadamiam sobie że jestem kompletnie sama i ani jedna osoba nie pamięta o moich urodzinach.
- w następnym roku mam 2 wesela i dzisiaj tata zapytał mnie z taką pogardą z kim pójdę. Poszłam do pokoju i ryczałam godzinę. Sama nie pójdę, byłam już na studniówce, nigdy więcej, z kimś tym bardziej bo niby z kim? Nie iść na wesele najbliższej kuzynki? Chamsko trochę. Przecież nie będę opowiadać osobie która ma 34354545 znajomych że nie potrafię rozmawiać z ludźmi.
- umiem wszystko, przychodzę na kolokwium, dostaję kartkę, zaczynam się tak denerwować że zapominam jak się nazywam.
- tego że mam zawsze wśród ludzi taką okropną minę. I to nie jest mój wymysł, milion razy obcy ludzie mówili mi żebym się uśmiechnęła, czemu taka smutna jestem oO Albo w liceum na historii babka nagle z d*py dowaliła się do mojej miny i chyba tak z 5 minut tylko o tym gadała, że jak mi się nie podoba to mogę iść gdzie indziej, że z takim nastawieniem nikt mnie nie będzie lubił (siedziałam sobie wtedy spokojnie i nikomu nie przeszkadzałam… wtf), i tak przy całej klasie Tydzień temu w sekretariacie: ‘’Matkoo, ale pani poważna! ”
Ostatnio doszłam do wniosku że ta moja mina ma ogromny wpływ na moje życie i może dlatego ludzie tak ode mnie uciekają