27 Wrz 2015, Nie 20:19, PID: 475232
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 27 Wrz 2015, Nie 20:20 przez Ansgar.)
Scarlett Venice --> Wiem, że fatalnie ze mną nie jest. Związek mam trwały i udany, bo będąc w nim moja fobia nie występuje, czuję się swobodnie (jak to zazwyczaj bywa z bliskimi osobami, że czujemy się przy nich lepiej niż przy reszcie). Z praca w kilku miejscach pracowałem, ale najwyraźniej wtedy było ze mną lepiej, choć zdarzały się dni, kiedy najchętniej bym przed wszystkimi uciekł i krzyczał, żeby dali mi święty spokój. Zgadzam się, że wiele "dorosłych" decyzji wymaga nie lada determinacji, żeby dać sobie z nimi radę w obliczu problemu, ale czy ja powiedziałem, że wszystko to (wyprowadzka, znalezienie pracy, prowadzenie mieszkania... etc.) obyło się bez niego? Nie, było czasem ciężko, choć inaczej niż jeśli chodzi o kwestię studiów. Akurat dla mnie to one są największym problemem. Jak przeglądałem wypowiedzi innych osób na forum, to np. duża część z nich pisze, że przez studia "jakoś przebrnęli", ale za nic w świecie nie potrafią sobie ułożyć związku albo znaleźć pracy, albo mieć przyjaciół. Fobia paraliżuje każdego w inny sposób i w innej sferze życia.
Zgadzam się tak naprawdę ze wszystkim, co napisałaś, bo masz rację. Tylko żeby się nie poddawać i walczyć trzeba mieć jakiś oręż. Nie wiem, pewność siebie? Może trzeba się czuć po prostu w pełni dobrze z samym sobą? A ciężko powiedzieć o osobach z fobią, że są ze sobą szczęśliwe i dobrze się ze sobą czują, skoro nie radzą sobie z własnymi słabościami, niestety...
Stokrotka --> Miło mi, że uważasz, że mój partner jest fajny Mimo że napisałem tylko, że mnie obecnie utrzymuje Heh, żartuję oczywiście, jest fajny nie tylko z tego powodu. Choć jest mu cholernie ciężko, to bardzo się stara i ja bardzo to w nim doceniam. Ale mimo wszystko nie jestem osobą, która będzie się z tego powodu czuła komfortowo. Bo chciałbym go móc w jakiś sposób odciążyć, a on z kolei chciałby bardzo, żebym się rozwijał, nie tkwił w miejscu. A ja bym bardzo chciał się rozwijać i być wzorem nie tylko dla niego, ale i dla siebie. Bo jaką przyjemnością jest snuć plany, a później je nagle burzyć, bo okazuje się, że sobie z nimi nie poradzę? Gdyby ten cholerny umysł nie był ograniczeniem, to Boże, przecież sky is the limit!
A tak to jestem w kropce, bo powinienem walczyć o siebie, ale nie mam siły, z kolei wycofać się po raz kolejny brzmi jak wydanie na siebie wyroku, że "nigdy już nie będzie normalnie", tak przynajmniej to czuję
Dzięki Wam za wasze słowa Myślałem, że takiego odzewu nie będzie
Zgadzam się tak naprawdę ze wszystkim, co napisałaś, bo masz rację. Tylko żeby się nie poddawać i walczyć trzeba mieć jakiś oręż. Nie wiem, pewność siebie? Może trzeba się czuć po prostu w pełni dobrze z samym sobą? A ciężko powiedzieć o osobach z fobią, że są ze sobą szczęśliwe i dobrze się ze sobą czują, skoro nie radzą sobie z własnymi słabościami, niestety...
Stokrotka --> Miło mi, że uważasz, że mój partner jest fajny Mimo że napisałem tylko, że mnie obecnie utrzymuje Heh, żartuję oczywiście, jest fajny nie tylko z tego powodu. Choć jest mu cholernie ciężko, to bardzo się stara i ja bardzo to w nim doceniam. Ale mimo wszystko nie jestem osobą, która będzie się z tego powodu czuła komfortowo. Bo chciałbym go móc w jakiś sposób odciążyć, a on z kolei chciałby bardzo, żebym się rozwijał, nie tkwił w miejscu. A ja bym bardzo chciał się rozwijać i być wzorem nie tylko dla niego, ale i dla siebie. Bo jaką przyjemnością jest snuć plany, a później je nagle burzyć, bo okazuje się, że sobie z nimi nie poradzę? Gdyby ten cholerny umysł nie był ograniczeniem, to Boże, przecież sky is the limit!
A tak to jestem w kropce, bo powinienem walczyć o siebie, ale nie mam siły, z kolei wycofać się po raz kolejny brzmi jak wydanie na siebie wyroku, że "nigdy już nie będzie normalnie", tak przynajmniej to czuję
Dzięki Wam za wasze słowa Myślałem, że takiego odzewu nie będzie