08 Gru 2015, Wto 21:45, PID: 494404
tytomasz napisał(a):Heh, jakbym czytał o swoim przeżyciach na stażu. Poranki koszmarne, straszne zmuszanie się do pójścia, wyjścia, rozpoczęcia czegokolwiek, ale przy odpowiednim nastrojeniu całkiem pozytywne zakończenie dnia. Ale następnego ranka od nowa ten sam koszmarek, mdłe próby wyjścia z kokona kołdry i świadomość, że ten dzień trzeba przetrwać i w ogóle. Ech... W ogóle tak jak na to patrzę to uważam, że moje życie to tak naprawdę zmuszanie się do niego, niemal we wszystkich sferach. Są co prawda momenty entuzjazmu, energii, ale to tylko momenty. Pozostaje pytanie: czy ja taki już jestem, czy da się to zmieć? Próbuję, ale to właśnie wychodzi jak u Ciebie, po czym noc wszystko niweczy. Z zazdrością zerkam na ludzi, dla których życie to przygoda, wyczekiwanie jej, którzy konsekwentnie realizują swoje cele, pragnienia. We mnie chyba nie ma wiary i nadziei... Lęk wpisał się w system, z przerwami jedynie. Już nikogo i niczego nie obwiniam, to bez sensu, przekichana farsa. Tęsknię jedynie za zdrowym światem.
Dokładnie... dla mnie to nie jest tak,że czasem odczuwam stres, czasem go NIE odczuwam... bywają momenty gigantycznej euforii jak się przełamie, radości , poczucia że mogę przenosić góry...a potem wstaje rano i witaj lęku... chyba nie da się nic z tym zrobić