14 Sty 2016, Czw 12:25, PID: 506720
Bez urazy i raczej taka myśl ogólna, ale czasem się zastanawiam, jaką to wolność niszczy potomek i jakie to szlachetne aktywności blokuje. Racja, z początku wymaga nieustannej uwagi, ale z czasem staje się coraz bardziej samodzielny. Gdy kończy się np. szkołę wyższą, nadal człek jest młody i nadający się do rozrodu. Rozrywki stricte dla gimbusów i tak są nic niewarte, zaś resztę można uprawiać w niemal każdym wieku, i to w dodatku już z latoroślą. A w życiu trudno o tak metafizyczne doznania jak przekazanie genów, patrzenie na hasający własny genom, myśl o tym, że w mniejszym lub większym aspekcie będzie od ciebie lepszy, że zazna wspaniałych dokonań ludzkości lub zajebistej apokalipsy, czego sam już nie zobaczysz. Co niewielką jednak jest stratą, bo zyskasz nieśmiertelność w genach. Nie ma większej przygody w życiu.
(niedawno czytałem na lewicowym portaliku felieton jakiejś chyba feminizującej pani, która psioczyła na społeczną presję na posiadanie dziecka, nazywając to niszczeniem marzeń i przygód. Jako całkowicie poważny i seriozny przykład takowych podała...wylegiwanie się na plaży na Dominikanie. No i niech Stap się burzy, że to nie podludzie)
(niedawno czytałem na lewicowym portaliku felieton jakiejś chyba feminizującej pani, która psioczyła na społeczną presję na posiadanie dziecka, nazywając to niszczeniem marzeń i przygód. Jako całkowicie poważny i seriozny przykład takowych podała...wylegiwanie się na plaży na Dominikanie. No i niech Stap się burzy, że to nie podludzie)