21 Maj 2016, Sob 12:29, PID: 543336
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 21 Maj 2016, Sob 12:31 przez Zasió.)
No, i co master, chciałeś mi dokopać, czy jak?
"Przypadkiem kiedys zupelnym zdarzylo mi sie byc na zlocie ludzi z tego forum, choc sam raczej nie lubie Coldplay, do czego sie nie przyznawalem rzecz jasna z szacunku do nich"
Widzisz, a ja nie umiem tak udawać. jeśli potrafiłeś udawać kogoś innego, w dodatku w grupie obcych ludzi, to... widzisz, dla mnie to coś niewyobrażalnego.
"To nie jest banal, ze mozna wszedzie poznac ludzi."
Ależ jest. Bo przecież przez poznać nie chodzi ci chyba o to, że piszesz na jakimś forum. To oczywiście jest relatywnie proste. Ale co dalej? Ot tak znajdujesz pretekst by pisać do kogos prywatne wiadomości? Możesz odpisać na PW
"Pojawisz sie w nowym otoczeniu to ludzie moga Cie tez sami zaczepiac."
No widzisz, dla mnie to byłby cud. Weźmy liceum. Nowe środowisko, nikt nikogo nie zna. Wydawałoby się, że nawet nieśmiałego i cichego ktoś zaczepi, jeśli tylko ten nieśmiały stara się kręcić obok innych ludzi, słuchać, coś tam powiedzieć od siebie. A mnie nawet w takich okolicznościach nikt nie zaczepiał, nigdy. I nie żalę się teraz. Po prostu dla mnie to byłby tak sam "cud", jak to trafienie w tłumie kilkudziesięciu, a może stu kilkudziesięciu osób akurat na dwie osoby z mojej grupy. i to naprawdę wartościowe.... No ok, chyba raz czy dwa ktos do mnei napisał. tak, ostatecznie też sie nie dogadaliśmy, i nie winię za to siebie, faktycznie zbyt wiele nas różniło...
"Ale dla Ciebie to pewnie głupie i śmieszne a to sa generalnie całkiem normalni ludzie poza tym ze mają swoją wiarę. "
Odpiszę na to jedno, bo widać, się się czepiasz i chcesz wykazać tym przykładem, że nic mi nie pasuje. Tak, byłbym na NIE. Nie jestem głęboko wierzący, nie wiem, czy jeszcze w ogóle jestem. Nie czułbym się dobrze wśród takich ludzi. Ty chyba takich ludzi nie znasz. Ja miałem okazje poznać na terapii. Nawet kilka osób na raz, z tego względu, że jeden z terapeutów działał swego czasu w jakichś katolickich organizacjach i chyba niektórzy z premedytacją do niego się zapisali. Uwierz mi, ta przepaść jest zbyt wielka, by ją przeskoczyć i się dogadać. jak to sobie w ogóle wyobrażasz? musiałbym chyba udawać, że szukam Boga, a ja go nie szukam. dostałbym skrętu jelit na pierwszym spotkaniu niczym klacze w Janowie.
no i jeszcze tak ogólnie - kwestia umiejętności? Tak, przyznaję. Ale to jeszcze bardziej skomplikowane, to nie tylko małe umiejętności, to także zagubienie w grupie, odpalająca się wtedy neurotyczność. I na studiach, i już w czasach forum kilka doświadczeń z grupami miałem. i zawsze jest tak samo.
"Nie masz pasji ale jakie masz wymówki?
Dla mnie jest proste nic cie nie interesuje bo masz ogromną deprechę"
Dla niektórych wszystko jest proste. nie przeczę, że to mechanizm który często sie sprawdza. ja jednak napisałem ci, z czym jeszcze mam problem i jak to u mnie wygląda. to nie jest kwestia obniżonego nastroju. jeśli już, to w niewielkim stopniu.
Weźmy te gry. Chcesz dyskutować o grach? A masz już nowego Dooma? Zamówiłeś już Krew i Wino? Co sądzisz o nowym NfS-ie? Skończyłeś juz DiRT Rally? Nowy Homefront to faktycznie taka słabizna? Jak tam nowa Banner Saga? Ja nigdy nie umiałem czymś tak naprawdę żyć, zawsze zatrzymuję sie gdzieś w pół kroku. Poza tym, na życie czymkolwiek trzeba sporo pieniędzy. Nie mam, a jakbym miał też chyba byłoby mi szkoda.
Nie zrozum mnie źle, to nie jest tak, że sie ze wszystkim nie zgadzam. Wręcz przeciwnie. myślę tylko, że ludzie nie doceniają właśnie tego, jak wiele od nich nie zależy i czasem wmawiają tu innym, że wszystko jest proste. fobicy, terapeuci, ludzie zdrowi.
trudno takim osobom wytłumaczyć swoje problemy, w ogóle trudno przecież opisać swoje emocje i dojść do sedna, a gdy w połowie drogi ktoś zarzuca cię banałami, to bez względu na to, czy są prawdziwe, czy nie, robi sie jeszcze trudniej.
To kłamstwo, że wszystko od nas zależy. To, że jesteśmy tacy, jacy jesteśmy, to też głównie nie nasza wina. Ciebie zaczepili, soulja. A ty kogoś też? Umiesz już to robić?
Cały ten post wygląda jak czepianie się, ale nie o to mi chodziło. Chciałem od początku przekazać cos zupełnie innego.
Energia nie bierze się z powietrza. nie istnieje perpetuum mobile.
tylko tyle.
"Przypadkiem kiedys zupelnym zdarzylo mi sie byc na zlocie ludzi z tego forum, choc sam raczej nie lubie Coldplay, do czego sie nie przyznawalem rzecz jasna z szacunku do nich"
Widzisz, a ja nie umiem tak udawać. jeśli potrafiłeś udawać kogoś innego, w dodatku w grupie obcych ludzi, to... widzisz, dla mnie to coś niewyobrażalnego.
"To nie jest banal, ze mozna wszedzie poznac ludzi."
Ależ jest. Bo przecież przez poznać nie chodzi ci chyba o to, że piszesz na jakimś forum. To oczywiście jest relatywnie proste. Ale co dalej? Ot tak znajdujesz pretekst by pisać do kogos prywatne wiadomości? Możesz odpisać na PW
"Pojawisz sie w nowym otoczeniu to ludzie moga Cie tez sami zaczepiac."
No widzisz, dla mnie to byłby cud. Weźmy liceum. Nowe środowisko, nikt nikogo nie zna. Wydawałoby się, że nawet nieśmiałego i cichego ktoś zaczepi, jeśli tylko ten nieśmiały stara się kręcić obok innych ludzi, słuchać, coś tam powiedzieć od siebie. A mnie nawet w takich okolicznościach nikt nie zaczepiał, nigdy. I nie żalę się teraz. Po prostu dla mnie to byłby tak sam "cud", jak to trafienie w tłumie kilkudziesięciu, a może stu kilkudziesięciu osób akurat na dwie osoby z mojej grupy. i to naprawdę wartościowe.... No ok, chyba raz czy dwa ktos do mnei napisał. tak, ostatecznie też sie nie dogadaliśmy, i nie winię za to siebie, faktycznie zbyt wiele nas różniło...
"Ale dla Ciebie to pewnie głupie i śmieszne a to sa generalnie całkiem normalni ludzie poza tym ze mają swoją wiarę. "
Odpiszę na to jedno, bo widać, się się czepiasz i chcesz wykazać tym przykładem, że nic mi nie pasuje. Tak, byłbym na NIE. Nie jestem głęboko wierzący, nie wiem, czy jeszcze w ogóle jestem. Nie czułbym się dobrze wśród takich ludzi. Ty chyba takich ludzi nie znasz. Ja miałem okazje poznać na terapii. Nawet kilka osób na raz, z tego względu, że jeden z terapeutów działał swego czasu w jakichś katolickich organizacjach i chyba niektórzy z premedytacją do niego się zapisali. Uwierz mi, ta przepaść jest zbyt wielka, by ją przeskoczyć i się dogadać. jak to sobie w ogóle wyobrażasz? musiałbym chyba udawać, że szukam Boga, a ja go nie szukam. dostałbym skrętu jelit na pierwszym spotkaniu niczym klacze w Janowie.
no i jeszcze tak ogólnie - kwestia umiejętności? Tak, przyznaję. Ale to jeszcze bardziej skomplikowane, to nie tylko małe umiejętności, to także zagubienie w grupie, odpalająca się wtedy neurotyczność. I na studiach, i już w czasach forum kilka doświadczeń z grupami miałem. i zawsze jest tak samo.
"Nie masz pasji ale jakie masz wymówki?
Dla mnie jest proste nic cie nie interesuje bo masz ogromną deprechę"
Dla niektórych wszystko jest proste. nie przeczę, że to mechanizm który często sie sprawdza. ja jednak napisałem ci, z czym jeszcze mam problem i jak to u mnie wygląda. to nie jest kwestia obniżonego nastroju. jeśli już, to w niewielkim stopniu.
Weźmy te gry. Chcesz dyskutować o grach? A masz już nowego Dooma? Zamówiłeś już Krew i Wino? Co sądzisz o nowym NfS-ie? Skończyłeś juz DiRT Rally? Nowy Homefront to faktycznie taka słabizna? Jak tam nowa Banner Saga? Ja nigdy nie umiałem czymś tak naprawdę żyć, zawsze zatrzymuję sie gdzieś w pół kroku. Poza tym, na życie czymkolwiek trzeba sporo pieniędzy. Nie mam, a jakbym miał też chyba byłoby mi szkoda.
Nie zrozum mnie źle, to nie jest tak, że sie ze wszystkim nie zgadzam. Wręcz przeciwnie. myślę tylko, że ludzie nie doceniają właśnie tego, jak wiele od nich nie zależy i czasem wmawiają tu innym, że wszystko jest proste. fobicy, terapeuci, ludzie zdrowi.
trudno takim osobom wytłumaczyć swoje problemy, w ogóle trudno przecież opisać swoje emocje i dojść do sedna, a gdy w połowie drogi ktoś zarzuca cię banałami, to bez względu na to, czy są prawdziwe, czy nie, robi sie jeszcze trudniej.
To kłamstwo, że wszystko od nas zależy. To, że jesteśmy tacy, jacy jesteśmy, to też głównie nie nasza wina. Ciebie zaczepili, soulja. A ty kogoś też? Umiesz już to robić?
Cały ten post wygląda jak czepianie się, ale nie o to mi chodziło. Chciałem od początku przekazać cos zupełnie innego.
Energia nie bierze się z powietrza. nie istnieje perpetuum mobile.
tylko tyle.